#38 ' Spójrz na mnie. '

331 51 17
                                    

Po wyjściu z tego przeklętego pogrzebu nie byłem już taki spokojny. Wróciłem do pustego domu, wysłałem od niechcenia na grupę głosówki Jacoba i cisnąłem telefon w kąt, by zupełnie o nim zapomnieć.

Cały ten spokój, który mi towarzyszył, uszedł. Nie pokazywałem się teraz nikomu, a fakt, że było teraz za oknem ciemno, wprawiał mnie w większą chęć zniszczenia wszystkiego. Widziałem wszędzie Amitti i po prostu zacząłem ciskać wszystkimi rzeczami.

Trans, który mną zawładnął, był niebywale okropny. Nie czułem się tak źle nigdy. Wprost brałem to, co miałem pod ręką i rzucałem, nie mogąc się opanować. Nie czułem się na siłach, by to zrobić. Wciąż pragnęłam zemsty.

– Zeyn? – Usłyszałem ten delikatny głos za mną. Czemu ona zawsze przychodziła w takich momentach do mnie, kiedy się rozpadałem.

Odwróciłem się, spoglądając na zdziwioną i jednocześnie przerażoną twarz Avery. Nie potrafiłem nawet opisać jej zdziwienia, na które się natknąłem. Przecież to było tak rzadko spotykane, bym wybuchnął jakąś większą emocją, a teraz byłem chodzącym wulkanem.

– Odczytałam wiadomości na grupie i...

Nie słuchałem jej. Oparłem się o ścianę i zjechałem do siadu, nie patrząc nawet na jej zaniepokojoną, ale zawsze piękną twarz. My wszyscy jesteśmy zepsuci.

– Każdy z was zrobił coś, co przyczyniło się do nadania wam jednego z grzechów głównych. – Mruknąłem pusto, patrząc się w podłogę, na której siedziałem. – Dlaczego odkrył to Jacob, dopiero gdy był zaledwie przed końcem swojego życia? Nie czujecie powinności powiedzenia tego i otworzenia się, by pomóc sprawie? Jesteście nic niewarci.

Hipokryta.

Nie wiedziałem nawet, czy im nadal ufam, czy już nie. Nie miałem pojęcia, czy chce im wszystko powiedzieć. Nie zdawałem sobie sprawy, że to wszystko zajdzie, aż tak daleko. My już dawno powinniśmy to wszystko skończyć.

– Bo ty nam wszystko mówisz. – Prychnęła wrogo. Nie byłem nawet w stanie podnieść na nią wzroku. – Żaden z nas nie jest w stosunku do drugiego w stu procentach szczery. Ty też nie.

– Może wszyscy powinniśmy zrobić to, co Jacob, zanim będzie za późno? – Zapytałem, uśmiechając się podświadomie. Przewróciłem oczami, zauważając leżącą obok mnie paczkę papierosów, z której wyciągnąłem jednego. – Wszyscy umrzemy kochanie, nie chcę, by ktoś po mnie płakał, więc może zabijemy się, zamiast pójść do więzienia? Skoro i tak nie zamierzamy sobie zaufać, to co nam szkodzi.

Odpaliłem świstek, zaciągając się dymem. Już miałem gdzieś zdenerwowanie ojca, dotyczące smrodu tytoniu w domu. Czułem się jednocześnie ponad wszystkimi i poniżej. Nie umiałem wyjaśnić tego stanu. Manipulowałem, rozpadając się w środku.

– Spójrz na mnie. – Nakazała, siadając obok mnie na podłodze. – Zeyn.

Usiadła naprzeciw mnie, wkładając swoje zgięte nogi pod moje. Byliśmy trochę zakleszczeni. Chwyciła moją twarz w obie ręce, naprostowując ją na siebie. Nie protestowałem. Podziwiałem piękno tej dziewczyny, która jednocześnie była zepsuta.

– Nie byłam nigdy stała w uczuciach. Nie potrafiłam się zakochać. Wciąż brałam to, co chciałam i nie liczyłam się z mężczyznami, nie potrafiąc się do nich przywiązać. Tutaj ja byłam tą złą. – Mówiła spokojnym, ale lekko drżącym głosem, który szedł echem po pustym domu. – Jestem nieczystością, dziwką i panią, która nie szanuje swojego ciała. Zawsze myślałam, że nie zrobiłam nic złego, ale teraz widzę, jaką suką byłam.

Pandemonica OppidumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz