Gdy przyjechała karetka, nie byłem już w tak złym stanie, jak wcześniej. Dosłownie to nawet nie mieli mnie zabierać początkowo do szpitala, ale rana na czole była dość duża i obawiali się o wstrząs mózgu, którego o dziwo nie doświadczyłem.
Po niecałych dwunastu godzinach wyszedłem ze szpitala, czując się, jak nowo narodzony i jedynym dowodem na to, że coś się stało, był plaster, na środku głowy, który miałem zdjąć za parę dni.
Nie miałem kontaktu z grupą, choć widziałem, że do mnie pisali i próbowali się skontaktować. Nie miałem jednak zbytnio sił, by zacząć jakąkolwiek konwersacje. To było dla mnie dość niecodzienne i nieprzyjemne doświadczenie, a z tego, co zdążyłem się dowiedzieć po wiadomościach, trochę mnie ominęło.
Miałem zwolnienie z niektórych lekcji, choć początkowo miałem na nie w ogóle nie iść przez parę dni. Zadzwoniono do mojego ojca w sprawie naszego domniemanego zabójstwa, by sprawdzić, czy jesteśmy w mieście, a wszystko nabierało szybszego tępa.
Zbyt szybkiego.
Wystraszyło raptem pół dnia, by ominąć wielką i znaczącą część akcji, która miałby być znacząca dla naszej sprawy. Praktycznie przez cały dzień się coś działo i zawsze musieliśmy być pod telefonem, bo z dnia na dzień byliśmy coraz to bardziej zamieszani w cały ten dziwny świat, jak i bliżej rozwiązania tajemnicy.
Wszedłem do szkoły, rozglądając się po korytarzu w poszukiwaniu znajomej twarzy, z którą mógłbym porozmawiać. Na szczęście nie zwróciłem raczej zbyt dużej uwagi na siebie, choć statystycznie więcej ludzi zawiesiło na mnie wzrok teraz, niż parę tygodni temu.
Wrzuciłem plecak do szafki, kierując się instynktownie na dwór. Czułem, że mógłbym znaleźć tam kogoś i moje przypuszczenie nie było mylne. W naszym miejscu na tyłach szkoły przy mojej ławce wszyscy siedzieli i rozmawiali, a właściwie to lamentowali.
– Jaśnie pan ma telefon w dupie, czy pies mu zjadł, że nie mógł odpisać? – Zapytała oczywiście Avery, zaraz po tym, jak mnie zobaczyła.
Toledo znów była dość przybita, oniemiała i smutna. Sądziłem, że niezbyt prawdopodobne jest to, że ma taki humor ze względu na Maye. Coś musiało się stać.
– Coś się stało? – Zapytałem.
– Gówno się zesrało. – Warknęła powtórnie Yellow, po czym sama Toledo, chwyciła ją za rękę w geście spokoju.
– Jak byłeś w szpitalu, to ja spotkałam się z Ethanem. – Nie utrzymywała kontaktu wzrokowego. Ręce jej drgały, a ona sama wyglądała na co najmniej przestraszoną i niezbyt obecną. – Chłopak mi chyba dość mocno uwierzył i zaufał. – Pociągnęła nosem, przyjmując bardziej skołowaną minę. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. – Rozmawiałam z nim tak na spokojnie, aż on nie zapytał mnie, czy może mi zaufać. Byłabym cholernie głupia, gdybym powiedziała, że nie, bo w końcu to był zamierzony cel całej akcji.
Podszedłem do niej, gdyż widziałem, że chciała jakiejś interakcji ze mną. Po jej ruchach ciała i tonie głosu dało się to zauważyć, więc usiadłem na trawie, słuchając tego, co mówiła.
– On się przyznał, że cały czas współpracował z dziewczyną. Próbowałam być tam twarda, ale się go wystraszyłam. On wyglądał tak, jakby był jakiś opętany i to dosłownie mnie przerażało. Nie umiałam się skupić, ale jego słowa... – Tu na chwile przerwała, by nawiązać ze mną kontakt wzrokowy, który dość mocno mnie zdziwił i zaintrygował, ale też i zmieszał. – On powiedział, że miał zbierać informacje na temat dziewic w naszym mieście, które miałby dość puszczalski charakter. Nie mam pojęcia, skąd on je znał, skoro dopiero teraz się przeprowadził, ale to mnie przeraża.
CZYTASZ
Pandemonica Oppidum
Dla nastolatkówW ustronnym miasteczku Lux Falley dochodzi do notorycznych porwań i zabójstw, które wstrząsają pobliską ludnością. Media szaleją, a nikt nie jest w stanie odkryć mrocznej tajemnicy, która zbiera coraz to większe żniwa. Gdy do szkoły przychodzi nowa...