#31 ' Sieć mężczyzny... '

311 51 59
                                    

    Rano zmyłem się stamtąd przed tym, jak ktokolwiek wstał. Nie miałem auta, więc o świcie chodziłem po ulicach miasta, karcąc się za swoje zachowanie wcześniejszego dnia.

    To była jakaś mentalna masakra. Nigdy nie czułem się aż tak źle i głupio, s najbardziej jednak pragnąłem się za to ukarać. Nie miałem siły myśleć o rozterkach, dobrze, że wracaliśmy do naszej rutyny zabójstw.

    Kiedy wróciłem do domu, ojciec jeszcze spał, więc wdarłem się bezszelestnie na górę i wpakowałem do łóżka. Nie mogłem wciąż odgonić tych cholernych myśli. To wszystko tak bardzo mnie dobijało.

    Cholerna Avery Yellow.

    Nie wiedziałem nawet, co robić. Nie miałem siły spać, ale też nie chciałem wstawać. Mentalnie byłem wrakiem.

    Kto by pomyślał, że od seksu komuś aż tak odbije?

    Wziąłem laptop i próbowałem obejrzeć jakiś serial, ale zupełnie nie potrafiłem się w niego wciągnąć. Przeglądałem jakieś portale, by podnajmować informacje na ludzi czy próbowałem nawet grać w grę. Nic mi nie szło. Nie dało się odgonić myśli.

    Próbowałem całe swoje skupienie przełożyć na słowa wierszyka Lucyfera.  Przeczytałem go wtedy chyba z siedem razy i wciąż nie znajdowałem jakiegokolwiek punktu zaczepienia.

    – Sieć mężczyzny... – Mruknąłem sam do siebie, próbując sprawić, by jakkolwiek bardziej to wszystko zrozumieć.

    Dodatkowo fakt, że najważniejszy z nas jest jeden, kiedy my nie wiedzieliśmy, o co chodziło. Miałem jednak przebłyski, że skoro jeden z nas był najważniejszy, to osiem odjąć jeden, to siedem i znów miałem siódemkę.

    Wszystko się sprowadza do tej jednej liczby.

    Przełknąłem głośno ślinę, zastanawiając się, co to tak właściwie może oznaczać. Kim był ten jeden z nas i dlaczego on był taki ważny, i co zamierzają z nim zrobić.

    Za dużo pytań, za mało odpowiedzi, zbyt bardzo rozkojarzona głowa.

    Dodatkowo ostatni utratnik nawiązywał do siódmej dziewicy, a ta była jakąś pieczęcią do mocy Amitti. Przerażał mnie fakt, że ta dziewczyna teraz urosła w siłę, a my tak bez niczego daliśmy jej zielone światło w tym kierunku.

    Nerwowo wstałem z łóżka, bo moja głowa już pulsowała przez nagonkę w środku niej. Podszedłem do drzwi, wychodząc na korytarz i schodząc po schodach na dół.

    Wszedłem do kuchni, by nalać sobie soku na orzeźwienie, ale musiałem tym razem spotkać ojca. Szykował się już do wyjazdu pracowniczego.

    – Ty nie miałeś nie spać w domu? – Zapytał, opierając się o szafkę. Chciałem tylko sok, zajebiście.

    – Też miłego poranka. – Rzuciłem niezbyt miło. – Spałem poza domem i dopiero wróciłem. Pamiętaj, że ja mieszkając tu, również mam klucze.

    Chciałem już odejść, ale nie mogłem. Usłyszałem jej imię i TO, nad czym się tak długo zastanawialiśmy.

    – Ta dziewczyna, to była Avery Yellow? – Zapytał naprawdę pogodnie. – Nigdy nie widziałem jej na żywo, ale słyszałem, że w szkole ma niezłą renomę. Zaproś ją do nas, albo wyjeździe sobie do jednego z hoteli. W końcu mam dużą sieć ich.

    Sieć

    SIEĆ

    S I E Ć.

    – Kurwa. – Przekląłem pod nosem, próbując się skupić na czymkolwiek i przestać być przerażonym.

Pandemonica OppidumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz