Weszliśmy do tego drugiego pokoju, który również był sypialnią. Dziwnie siedziałoby mi się w tym drugim pomieszczeniu, więc dziękowałem w duchu, że nie musiałem tego robić. Dosłownie byłaby to dla mnie katorga.
Sam seks mnie nie obrzydzał. Nie przepadałem jednak za nim. Nie czułem potrzeby kompilowania z większością osób na imprezie, a jak z kimś spałem, to robiłem to raz na rok, czy pół roku. Nie musiałem nawet wspominać o tym, że nie miałem zbyt dużego powiedzenia u płci przeciwnej, ale nie sprawiało mi to przykrości. Nie potrzebowałem wybuchów libido i tego, by ktoś zawrócił mi w głowie podczas pracy.
– Podczas wychodzenia z tego domu, Ethan powiedział do Amitti, by ta wzięła tę czarną księgę. – Podałem jej starą zakurzoną cegłę z wieloma łacińskimi znaczkami. – Nie patrzyłem jeszcze, co ona w sobie skrywa, ale mogę być pewny, że coś tu znajdziemy.
– Natomiast masz coś jeszcze... – Wskazała swoją posiniaczoną ręką na stertę papierów w mojej torbie.
Dopiero teraz zauważyłem, jak bardzo dziewczyna była skrzywdzona. Dosłownie wszędzie posiadała fioletowo-żółte siniaki i czerwone otarcia. Pomimo tego była cały czas uśmiechnięta i wesoła. W pewnym stopniu ją nawet za to wszystko podziwiałem.
– To jakieś papiery i nie mam pojęcia, czy któryś z nich jest jakoś wielce ważny. Poddałem się wtedy swojej intuicji w wybieraniu ich, więc motylem znaleźć coś zupełnie nieprzydatnego. – Mruknąłem, wykładając białe świstki na podłogę.
– Pamiętaj, że to ty masz te moce i twoja intuicja jest naprawdę dla nas ważna. – Powiedziała spokojnie, a ja podniosłem na nią zaintrygowany wzrok. – Jestem pewna, że jeśli ty wybrałeś te wszystkie kartki, to musi to coś oznaczać. Nie wybrałbyś ich przypadkowo.
Martins miała poniekąd rację. W końcu byłem naszym łącznikiem między światem moich koszmarów, których nie dało się do końca jeszcze zidentyfikować, a światem ziemskim. Moja percepcja podpowiadała mi za każdym razem, co mam zrobić, a gdy się nie udawało, to dostawałem atak. Ktoś musiał cały czas czuwać i patrzeć na mnie, czy robię to, co powinienem.
Byłem tylko puzzlem w układance, tak jak i my wszyscy.
– Zeyn, podążaj za swoją intuicją. – Nakazała mi, a ja próbowałem się jej posłuchać.
Wziąłem do ręki jedną z kartek, która wywoływał u mnie jakiś niezidentyfikowany bodziec. Przyjrzałem się napisom na niej i nie byłem w stanie zrozumieć żadnej z rzeczy. Był to język, którego nie dało się rozczytać nawet tłumaczem, przez co zacząłem sprawdzać inne kartki, zauważając, że na nich były już informacje zapisane normalnie.
Dziwne. Moja intuicja jednak działa.
– Widzisz, zrób z tą kartką, co uważasz, a ja, żeby ci nie przeszkadzać pójdę zobaczyć do Sebastiana. – Powiedziała przyjemnie, wstając i wychodząc.
Nie miałem zamiaru jej ani zatrzymywać, ani w ogóle prosić, by została. Oczywiste było to, że czułem się lepiej, gdy byłem sam i mogłem pracować sam ze sobą i swoimi demonami, więc sytuacja była mi całkowicie na rękę.
Więzień dziwny świstek i podniosłem go. Próbowałem wyczytać coś z odbicia lustrzanego, wyczytać słowa z pierwszych liter słów, czy próbować ułożyć kropki na zasadzie alfabetu morda. Nic z tego jednak nie było prawdą i to, co było napisane na kartce, nie było mi znane.
Nagle przez okno wpadł promień słońca, który z niewiadomych przyczyn potraktowałem, jak znak. Dosłownie, gdy chciałem zawiesić swoje poszukiwania, zawitało do mnie światło.
CZYTASZ
Pandemonica Oppidum
Dla nastolatkówW ustronnym miasteczku Lux Falley dochodzi do notorycznych porwań i zabójstw, które wstrząsają pobliską ludnością. Media szaleją, a nikt nie jest w stanie odkryć mrocznej tajemnicy, która zbiera coraz to większe żniwa. Gdy do szkoły przychodzi nowa...