#19 ' Ja nie mam genu plotkary. '

286 41 51
                                    

    Czarna księga.

    Ta czarna księga była pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałem, a nie to, by zacząć uciekać przed Amitti. Wiedziałem, że musimy działać szybko.

     – Okno. – Rzuciłem do brunetki, by tak w jak najszybszym tempie się ruszyła i zaczęła uciekać.

    Kiedy Brooke otwierała okno, zauważyłem domniemaną księgę i wpakowałem ją sobie do plecaka w trybie natychmiastowym. Musiałem wiedzieć, o co chodziło.

    – Wyłaź. –  ponagliłem ją, słysząc, jak Pleasin wspina się po schodach na piętro. Dosłownie czułem jej oddech na skórze, gdy tupot nóg był głośniejszy.

    Kiedy wyszła na dach, ja dosłownie wypadłem z okna, chwytając się rynny z boku i podciągając się na miejsce obok dziewczyny na dachu. Nie wiedziałem nawet, że miałem taką siłę i ze zdziwieniem reasumowałem swoje kroki.

    Amitti dosłownie parę sekund po nas wpadła do pokoju, zauważając otwarte okno. Słyszałem jej głos pod sobą i nie miałem zielonego pojęcia, czy przypadkiem nie wybraliśmy gorszego wyjścia z sytuacji. W końcu mogliśmy zjechać z rynny, ale tego po nas jednak oczekiwali, więc też nie do końca.

    Mój mózg się lasuje.

    – Byli tu Ethan! – Krzyknęła, przeglądając półkę. Była zdenerwowana. – Wzięli księgę!

    – Blondyny też nie ma na miejscu! – Odkrzyknął z dołu.

    Czuliśmy się z Brooke co najmniej niepewnie, ale i niebezpiecznie. W końcu nasze życie zależało od tego, czy zaraz nie spadniemy z dachu i nie rozkwasimy sobie mordy o ziemię.

    Ethan wszedł na górę, wychylając się z okna i patrząc na boki, jakby chciał tam zobaczyć, czy nie zauważy naszych uciekających postaci.

– Spierdolili. – Ogłosił, a ja poczułem, jak kamień spada mi z serca.

– Wzięli księgę. – Dopowiedziała, rzucając czymś. – Ojciec nie zapewniał mnie o tym, że co skurwiele są tacy mądrzy. Mieli być głupsi.

Uznam to za komplement, dzięki.

Ze spokojem, oni i tak nie będą wiedzieli, jak się nią posługiwać, a ty masz zdjęcia, nieprawdaż? Nie bój się więc i patrz na to, jak oni zostaną zniszczeni przez twojego ojca.

Dlaczego co chwilę dostawaliśmy jakieś nowe, okropnie ważne, ale i cholernie mieszające w głowie informacje. Nie dało się tego nazwać słowami, bo zupełnie nie wiedziałem, kim był domniemany ojciec Amitti i czemu chciał nam coś zrobić. Nie wiedziałem, Czy to ja straciłem na czujności i robiłem się głupi, czy naprawdę to nie miało racji bytu w domyśleniu się, o co chodziło.

– Dobrze wiesz, że to nie jest takie proste. – Mruknęła spokojniej. – Zeyn jest poza naszą kontrolą i poza ojca kontrolą. Jestem pewna, że to z jego usiałem, odbywają się te wszystkie akcje, w których kulejemy.

Teraz to tym bardziej nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Pod jaką kontrolą byli inni, a ja nie? Kim był jej ojciec, skoro dziewczyna przyjechała tu z samą matką? Dlaczego teoretycznie nade mną nikt z osób trzecich nie miał kontroli, skoro to ja byłem osobą, która miała ataki koszmarów.

To nie ma zasranego sensu.

– Nic z tym nie zrobisz. Musimy nadal działać według planu. – Mruknął do niej, zamykając okno.

*

Po tym, jak ta dwójka wyszła z opuszczonego domu po jakiś trzydziestu minutach, byliśmy w stanie w końcu spróbować zejść na dół. Ja pierwszy schodziłem i podpierając się co jakiś czas o parapety, w końcu zjechałem na rynnie, aż na dół. Dziękowałem więc Avery, że dzięki niej ogarniałem, jak to się robi.

Pandemonica OppidumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz