#34 ' Zaświeciły się na czerwono. '

252 41 26
                                    

    Nie wiedziałem, co powinienem był zrobić. Codziennie przybliżyliśmy się do rozwiązania sprawy, a jednocześnie gmatwaliśmy ją jeszcze raz mocniej. Nie wiedziałem, co zrobić i moja szamotanina myśli wznosiła się na szczyty mojego wyczerpania.

    Fakt tego, że to Jacob był synem Lucyfera i bratem Amitti, przerażał mnie. Oczywiste było to, że jakkolwiek się spodziewałem faktu, iż ktoś z nas będzie połączony z całą tą rodziną, ale nie chciałem, by było to tak bliskie. Miało to jednak sens, gdyż ja posiadałem niedokończony pakt podpisany przez mojego ojca, Jacob był synem króla piekieł. Reszta była dopełnieniem, by wytworzyć iluzję grupy. To było za dużo.

    Napisałem i umówiłem się już w opuszczonym domu z grupą. Dosłownie układałem sobie scenariusz, co powiedzieć, choć nigdy tego nie robiłem. Teraz nawet to mi nie wychodziło, bo moje myśli były tak rozszalałe i niepewne, że nie miałem pojęcia, czy podzielić się i formacjami od mojego ojca, choć były one dość kluczowym punktem.

    Powiedziałem sobie w duchu, że będę jednak szczery z resztą. Nie musiałem zdradzać im najbardziej intymnych czy utajnionych spraw, gdyż nie musieli o nich wiedzieć, ale doszedłem do wniosku, iż byliśmy w tak okropnej sytuacji, że nie mogliśmy zatajać przed sobą tak ważnych kwestii.

    Wszedłem do tego domu pierwszy, gdyż przyjechałem przed wszystkimi. Chciałem mieć pewność, że nikt mi nie przeszkodzi oraz musiałem znaleźć odtwarzacz. Wszyscy natomiast zaczęli się już powoli schodzić, a ja musiałem ich uspokajać i zapewniać, bo z zewnątrz wyglądałem na zupełnie spokojnego.

    – Czego się dowiedziałeś? – Zapytała Brooke, podchodząc do mnie. Od niej jako jedynej potrafiłem odczytać spokój i w pewnym sensie wspólny język.

    – Dowiedziałem się, kim jest Samael oraz paru niefajnych rzeczy, względem mojego ojca.

    – Spodziewałam się czegoś mocnego. – Powiedziała z uśmiechem, popierając się o jakąś brudną i zakurzoną komodę. – Zawsze zastanawia mnie jednak, czemu to ty odnajdujesz wszystkie poszlaki związane z tym śledztwem. Wygląda to tak, jakbyś miał jakiś dar do wynajdywania tych przeklętych przedmiotów. Brzmi to dziwnie.

    Szczerze, brzmiało to dziwnie, ale jak dłużej o tym pomyślałem, to faktycznie widziałem to, iż ja znajdowałem największą ilość, poszłam i powiązań. Ja rozmawiałem ze swoim sumieniem i ja odkrywałem prawdę o rodzinie Morningstarów. Dlaczego właśnie to ja znalazłem największą ilość rzecz?

    – Co się dzieje? – Zapytała Avery, wchodząc do środka.

    Od razu za nią wszedł Sebastian i Toledo, a parę minut później weszli do środka już wszyscy, kompletując zgraję. Nie umiałem jednak spojrzeć na Jacoba tak samo, to było dla mnie niemożliwe, że tak dobra osoba mogłaby się okazać kimś, kto w poprzednim wcieleniu był dosłownie przesiąknięty złem. To nie było możliwe.

    – Skoro wszyscy już tutaj są, to chyba możemy zacząć. – Stwierdził Sebastian, charcząc coś pod nosem. Miał jednak rację, musiałem zacząć.

    – Najpierw chcę wam coś pokazać i nie sądzę, że będziecie szczęśliwi tym, co ujrzycie. – Powiedziałem spokojnym tonem, włączając odtwarzacz kaset z telewizorem. Od razu wzdrygnąłem się przez wiedzę, jaką posiadałem na temat znajdujących się na kasecie ujęć. — To jest ostatnia kaseta od tej dziewczyny ze strychu.

Ręce mi dygotały, jak włączałem przycisk odtwarzania. Nie wiedziałem, czemu tak bardzo się tym stresowałem, jakby coś dawało mi znak, że to nie był dobry pomysł.

Wszyscy zawzięcie oglądali obraz, krzywiąc się na te różne, zawirusowane przestery. Gdy usłyszeli moje nazwisko pod koniec, na ich twarzach namalowało się zdziwienie, ale i również strach. Oni się mnie wystraszyli.

Pandemonica OppidumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz