#33 ' Jak wygląda Samael Morningstar? '

285 52 63
                                    

Oczywisty był fakt, że wezmę kasetę do domu. Powiedziałem o niej Avery, a ta wyglądała na równie zdziwioną, co ja. To się trochę nie kleiło.

Powiedziano nam przecież, że znalezienie ostatniej kasety nie będzie takie proste, a niedługo po tym wszystkim, znajdujemy ją w najbardziej obleganym przez nas miejscu.

Wróciłem nad ranem do domu, dowożąc Avery. Nie miałem w domu odtwarzacza kaset, więc stwierdziłem, że się prześpię, a następnie rano pojadę odczytać wiadomość do opuszczonego domu. W końcu mogło też tam się coś jeszcze znajdować.

Po rzuceniu się na łóżko, zasnąłem, jak długi; ale mój organizm i tak przebudził mnie o ósmej godzinie, pomimo tego, że była niedziela. Kochałem wstawać rano i nie marnować dnia. To był grzech, by przesypiać tak wielką ilość czasu, co poniektórzy.

Przebrałem się i zszedłem na dół, chcąc coś zjeść i pojechać. Niestety odziedziczyłem chęć wczesnego wstawania po ojcu i ten też od rana buszował już po domu.

– Dzień dobry synu. – Przywitał się ze mną, a ja jedynie skinąłem głową na odpowiedź. – Wiem, że dopiero wstałeś, ale miałbym do ciebie prośbę dzisiaj. Mógłbyś pozanosić te stare pudła do piwnicy? Dałbym normalnie ślubie to zadanie, ale są tam nasze, stare rzeczy prywatne i nie chciałbym...

– Pozanoszę. – Odpowiedziałem, wyciągając w lodówki jogurt naturalny i dodając go do płatków.

Ten plan lekko kolidował mi z moim wyjściem, ale mogłem załatwić to, co dostałem od ojca, a następnie przejść do obejrzenia kasety.

Podczas mojego śniadania, ojciec mówił do mnie jeszcze parę rzeczy, ale ja średnio słuchałem i niezbyt wiedziałem, o co mu chodziło. Wyłączyłem się i jego, by trochę odpocząć mentalnie. Zawsze mogło być gorzej i mógłby zadawać pytania, a tego nie chciałem.

– Pudła są w przedpokoju od pralni. – Przypomniał, wstając od stołu. – Ja natomiast dzisiaj mam bankiet w pracy i muszę go przygotować. Wieczorem jest duża możliwość na podpisanie ważnej umowy transakcyjnej.

Nie udawałem nawet, że jakkolwiek mnie to interesuje, ale gdy usłyszałem cokolwiek o jego pracy, od razu przypomniał mi się przekaz związany z Lucyferem. Nie miałem teraz ani ochoty, ani siły, by pytać o to ojca, ale wydawało mi się, że teraz nawet nie powiedziałby mi prawdy. Czułem w kościach to, że ma coś za uszami, ale że nie dowiem się tego akurat w tym momencie.

Odszedł od stołu, wychodząc z kuchni. Gdy skończyłem jeść, akurat wyszedł z domu, zostawiając mnie samego do pewnej nieokreślonej godziny.

Włożyłem miskę do zmywarki i poszedłem na górę, zabierając z niej telefon i kasetę. Wolałem mieć ją cały czas pod ręką i nie spuszczać z oka. To tak na wszelki wypadek.

Oczywiście wszyscy na grupie jeszcze spali z wyjątkiem Brooke i Doriana, który najprawdopodobniej zarwał, jak zawsze nockę. Nie mieli więc raczej pojęcia o fakcie, iż posiadałem ostatnią kasetę z opuszczonego domu.

Zszedłem na dół, zostawiając telefon na szafce i pokierowałem się do przedsionka pralni, w którym stałe owe pudła. Liczyłem na jeden lub dwa takie, a ich było siedem. Nie pocieszał mnie ten fakt, ale nie miałem powodu do narzekania.

    Wziąłem jedno z nich i okazało się, że nie są one tak bardzo ciężkie, jak mi się mogło wydawać. Zrobiłem siedem rundek, by aby wnieść pudła i to zajęło mi jakieś piętnaście minut. Nie było źle.

    Na naszym strychu panował dość duży nieporządek, ponieważ raczej tutaj nikt nie wchodził. Musiałem powiedzieć to ojcu, by wysłał tutaj swoje sprzątaczki, bo czułem, że zaraz ten bród i kurz mnie by przerósł.

Pandemonica OppidumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz