#25 ' Samiel Pleasin? '

301 46 20
                                    

Avery odprowadziła mnie po wszystkim do auta i zawiozła do domu. Nie rozmawialiśmy, gdyż nie byłem nawet w stanie kontaktować, a gdy zobaczyłem ojca pracującego w salonie, poczułem dwa razy mocniejszy ucisk emocji i bolesnych wspomnień.

Tej nocy miałem okropne problemy z zaśnięciem, co nie było wcale dziwne, jak patrzyło się na zdarzenia. Miałem na uwadze jednak to, że następnego dnia miałem lekcje, na które ostatecznie nie poszedłem, gdyż mój stan odwodnienia i braku snu, nie dawał mi możliwości skupienia.

Przesiedziałem całą noc i osiem godzin lekcyjnych w łóżku pod kołdrą i jedynie patrzyłem na sufit nade mną. Słyszałem co jakiś czas, jak powiadomienia przychodzą na mój telefon, ale zupełnie nie miałem siły ich sprawdzić. Nie miałem nawet siły się ruszyć i przez ponad szesnaście godzin nic nie jadłem, ani nie piłem, a ponad trzydzieści godzin nie spałem.

Miałem gdzieś jednak z tyłu głowy myśl, że muszę wstać. Moje ciało się tego dopominali i wiedziałem, że tego dnia czekało mnie jeszcze jedno spotkanie z grupą. Byłem na osiemdziesiąt sześć procent pewny, że Avery opowiedziała reszcie o wczorajszych rytuałach w lesie i mogłem mieć przynajmniej z głowy ten stresujący fakt, jakim było opowiadanie.

Zastanawiałem się jedynie, ile z niej całej im powiedziała i czy ujęła w jej wypowiedzi fakt mojego ataku. Miałem nadzieję, że nie, ale z Avery Yellow bywało różnie i nigdy nie mogłem być pewny takich rzeczy i to, szczególnie jeśli chodziło o jej osobę. Ta dziewczyna była nieprzewidywalna.

     Dokładnie dwadzieścia jeden minut i trzydzieści dwie sekundy zajęło mi wyjście z łóżka. Od dawna nie czułem się tak pusty i nie o siłach, jak wtedy.

     Moje ruchy były powolne i niedokładne, ale nie przeszkadzało mi to. Przynajmniej się ruszałem i udało mi się wyjść z tego łóżka, ogarnąć się i wyjechać z domu.

    Nie pamiętałem nawet tego, jak jechałem od domu do lasu. To wspomnienie gdzieś zupełnie mi się zatarło i nie wiedziałem, co powinienem odczuwać w tamtej chwili.

    – Ty jednak żyjesz? – Usłyszałem głos Luci, wychodząc z auta.

    – Najwyraźniej. – Mruknąłem niezbyt przekonany i schowałem ręce do kieszeni bluzy.

    – Co się stało? – Zapytał Dorian, podchodząc bliżej. – Cały dzień się nie odzywasz, w szkole nie byłeś, a gdyby nie zapewnienie Ave, że wszystko z tobą dobrze, to byśmy cię już szukali w lesie.

     Spojrzałem na brunetkę, a ona lekko wyminęła mój wzrok. Wyczuwałem to, że ona nie powiedziała im nic o moim wcześniejszym strachu związanym ze wspomnieniami. Czemu jednak postanowiła trzymać moją stronę i zachować tajemnicę?

    – No mówiłam wam, że te wczorajsze rytuały, które podglądaliśmy, były bardzo męczące. Nie umiałam spać przez nie w nocy. – Wybroniła mnie Avery, nadal nie patrząc w moją stronę.

     Przede wszystkim nadal jest zła na mnie.

    Nie miałem ochoty jej przeprosić, a podziękować za to, iż nie sprzedała mnie. Każdy musiał mieć sekrety i się ich trzymać, gdyż jeśli bylibyśmy, jak otwarta karta, to nasi przeciwnicy wykorzystaliby to do swoich niecnych celów.

    – Jaki jest więc plan? – Zapytała Brooke, uśmiechając się do mnie przelotnie i po chwili nadając swojej twarzy jej typowy, kamienny wraz twarzy.

    – Musimy wrócić do tego opuszczonego domu. Tam na pewno znajdziemy coś, co przyjmuje naszą uwagę.

*

Pandemonica OppidumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz