Obudziłam sb i zobaczyłam że pisali na grupie wiecc im odpisałam.
No jak zwykle Seba miał problem. Ahhh ten Sebulek. No i se wstałam i poszłam do kuchni. No i potem se poszłam do pokoju i se ogl tik toka. Uslyszlam ze Sandra wstała więc sb wyszłam i poszłam do niej.- Długo jeszcze bd zła?- zapytałam. No ileż można. Ja tak nie lubię jak się nie odzywa. Masakra z nią. Ale to taki Lewik. No cóż.
- Moze- wzruszyła ramionami.
- Aha jak coś masz zadzwonić do Gosi- powiedziałam i poszłam sb ubrać. No ubrałam sb coś tam. Jakieś skinny No i bluzeczka No i ficik gotowy. Nie ma co sb stroić.
Jak wyszłam zobaczyłam że przyszedł Michał. Fajnie bo ja lubię wsm. Taki pocieszny szogunek. Szogunek v2. Michasiek.
- Hej- powiedziałam.
- Elo- odpowiedział. No i potem poszli sb z Sandra do niej do pokoju. No pewnie sb poszli ruchać. Wiadomo. No ale wsm nie słyszałam żeby ktoś tam jęczał No to chyba jednak nie. Albo może. Chuj wi.
No ja postanowiłam że spotkam sb że Szczepusiem. No ale on nie mógł bo miał jakieś spotkanie z Dimzem. Dimz na traku dzieciaku. Wiecie ocb. Dimzik.
Nie miałam co robić więc postanowiłam że sb poleżę. No tak leżałam że aż zasnęłam. Taka zmęczona byłam. Zmęczenie lvl hard.
No jak sb wstałam to był wieczór. Sandra się mnie zapytała czy idę z nimi nad Wisłę. Zgodziłam się bo fajnie tak sb tam być. Lubię. No i poszliśmy sb. Michał tam śpiewał PRAWY DO LEWEGO. Taka piosenka fajna. No i potem pocałował Sandrę jak skończyl. Słodziaki. Lewik i Raczek💖💖.
Potem zaczęliśmy sb pić. Coś tu się napiłam wódki tutaj coś piwka. No i tutaj winka. Trochę sb pomieszałam. Nagle naszła mnie ochota żeby sb potańczyć. No i tańczyłam z Tadkiem SAY SO I CANNIBAL. Takie z nas dzikusy.
Wraz z Franusiem pimpusiem postanowiliśmy popływać w Wiśle. Niby to zakazane No ale chuj. Kto by sb tym przejmowal.
Więc ja sb rozebrlaam on też i na czy cztery wskoczykusny do wisly. Każdy się na nas patrzył a my sb świetnie bawiliśmy.
W pewnym momencie zobaczyłam mojego Szczepusia....
CZYTASZ
PIĘKNE SCENARIUSZE// SZCZEPAN
FanfictionSzczepan ff Cringe tylko. Nie bierzcie tego na poważnie.