Rozdział 3-Przyjęcie cz.1

319 45 6
                                    

W tym rozdziale, zobaczycie jak Celest z trudem odnajduje się w nowym życiu, lecz jej trud rozświetli nieco nowo poznany, ekscentryczny wampir o kokieteryjnym charakterze :) Jestem ciekawa, czy go polubicie! Dajcie znać i głosujcie :)

Rozdział 3- Przyjęcie

1

-Fleur, wiem że chcesz dobrze, ale nie musisz tyle brać na siebie... - delikatny głos matki był zawsze czymś co kobietę uspokajało. Siedziała w dużej kuchni która na środku mieściła jadalny stół, przy którym uwielbiała pić z mamą poranną kawę i rozmawiać o życiu. Jasne marmurowe blaty rozjaśniały pokój, który był dość duży i przestrzenny. Elementy roślinne takie jak liczne donice z kwiatami poukładane na oknach, a również zwisające z szafek pnącza, sprawiały że cała kuchnia wyglądała niczym idealne połączenie nowoczesności i natury. Z otwartego okna przebiegał poranny wietrzyk o pięknym lawendowym zapachu, który przypomniał jej woń domu którego tak bardzo kochała.

Był wczesny poranek, a ona szykowała się do domu społecznego dla dzieci, w którym pracowała jako nauczycielka muzyki. Pracowała tam zaledwie od roku, bo wcześniej występowała w grupie muzycznej jako tancerka. Szybko jednak zrezygnowała gdyż nie dawało to stałego zarobku, a na ciągłe wyjazdy nie zgadzał się jej ówczesny partner. Mimo początkowych trudów tej bardzo odpowiedzialnej pracy, szybko poczuła się tam jak ryba w wodzie. Okazało się bowiem że dzięki jej wewnętrznej delikatności i głębokiej empatii, doskonale rozumiała chore dzieci którymi się zajmowała, znajdując z nimi wyraźną nić porozumienia.

-Mamo, mówiłam że pomogę wam w winiarni, to pomogę. –obiecała jej, i przecież nie miała zamiaru tej obietnicy łamać. Kobieta koło pięćdziesiątki spojrzała na nią zatroskanym spojrzeniem, tak typowym dla niej właśnie. Często tak się na nią patrzyła, bo uważała że jej córka się przepracowuje. Sama od lat prowadziła z mężem firmę produkującą wino, ponieważ byli właścicielami ogromnych pól winorośli. Znali się na winie doskonale, i wytwarzali różnego jego rodzaje. Jednak to głównie jej mąż zajmował się tym interesem, a ona przez większość czasu doglądała willi w której mieszkali. Była spora i wymagała starannego czyszczenia oraz pracy w nie małym ogrodzie przy pieleniu i podlewaniu. Uwielbiała więc nosić sukienki, które często były w motywy kwiatowe, ale musiały być luźne i koniecznie bawełniane- tak by zmęczona ciężką fizyczną pracą skóra, mogła sobie pooddychać.

-My sobie poradzimy – upewniła ją. – Powinnaś zająć się przygotowaniami do ślubu. Panna Larrisa dzwoniła bo nie przyszłaś na ostatnią przymiarkę sukni. Co się z tobą dzieje? – zapytała zmartwiona i podała córce filiżankę ciepłej kawy.

-Razem z dzieciakami wymyśleliśmy musical. Musiał odbyć się akurat tego dnia, bo w inne dni siostra Elise nie miała czasu... - wytłumaczyła jej się, a matka troskliwie położyła rękę na jej ciepłym policzku. Pogłaskała córkę jednocześnie będąc dumną z tego, jak odpowiedzialne zajęcia na siebie bierze. W takich momentach właśnie Fleur czuła, jak bardzo ją kocha. I jak bardzo brakuje jej obecności, w tych trudnych dla niej chwilach.

-No dobrze –sapnęła zgadzając się z niezależną i dorosłą córką. – O której dziś będziesz? Może pogramy na pianinie gdy wrócisz? Dawno tego nie robiłyśmy – zaproponowała bo miała wielką potrzebę spędzania z córką większej ilości czasu. Niewątpliwie cierpiała na syndrom opuszczonego gniazda. Strach przed samotnością po wyjeździe córki, był bardzo przytłaczający.

-Myślę że koło piętnastej. –odparła niepewnie, wiedząc że jej plany nieraz ulegają przesunięciu. Jeśli w domu pomocy społecznej ktoś ją potrzebuje, rzadko wychodzi równo z zaplanowanym czasem. Traktowała to bowiem nie tylko jak pracę, ale swojego rodzaju misje pełną poświęceń. Nigdy jednak nie cierpiała z tego powodu, bo uwielbiała tą robotę. Wiedziała że nie mogłaby znaleźć lepszego miejsca. Tylko te zajęcie upewniało ją, że robi wszystko zgodnie z planem, który przygotował dla niej Bóg.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz