Rozdział 11- W imię stwórcy cz. 3

185 27 6
                                    

W dzisiejszym rozdziale oj... będzie się działo :D Nie zapominajcie o gwiazdkach i komentarzach! A jeśli książka wam się podoba, dodajcie mnie do obserwowanych by być na bieżąco :D


7

' Sama biblioteka mieściła się w czymś, co było poza czasem i przestrzenią. Stanowiła fragment świata poza ludzką rzeczywistością. Dlatego gdy Celest otwarła drzwi, to tuż za nimi był niebiesko szary wir. Niemal od razu wciągnął ją korzystając ze swej przepotężnej mocy. Ona nie była w stanie nawet się temu przeciwstawić, a wszystko działo się zbyt szybko. Poczuła jak obraca się kilkakrotnie wokół własnej osi, a po chwili upadła na podłogę. Usłyszała jakiś pisk kobiety i głosy wokół niej. Otwarła oczy i spojrzała w górę. Kilkanaście różnokolorowych oczu patrzyło na nią. Kobiety ubrane były w bordowe szaty, i każda z nich miała założony na głowę kaptur zasłaniający włosy. Wszystkie patrzyły na nią z dużym zaskoczeniem, a niektóre nawet z pogardą. Celest dostrzegła kilka stojących dalej, które nie miały założonych kapturów, i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to ich wielokulturowość. Było tam mnóstwo kobiet, a każda z nich miała zupełnie inną urodę. Celest zmrużyła oczy próbując przeanalizować, co w zasadzie się stało i gdzie trafiła. Podniosła się korzystając ze swoich rąk, a wtedy kobiety wyciągnęły w jej kierunku ręce. Z ich dłoni zaczęła wydobywać się para wodna, która tworzyła wokół wampirzycy kopułę. Podeszła do jej ścian i z ciekawości dotknęła mgły, sądząc że powinna być łatwa do przekroczenia. Wtedy poczuła jak nieprzyjemny impuls przebiega przez jej rękę i kręgosłup, stabilizując się w marmurowej podłodze. Tłum wokół niej był duży, a wszyscy tylko trzymali wyciągnięte ręce tworząc barierę ochronną. Działały jak roboty. Wampirzyca usłyszała za ich plecami szum wody, i zauważyła że z boku są niewielkie baseny i fontanny. W pomieszczeniu było ciepło i wilgotno, a z daleka kobieta usłyszała nawet ryki małp i ćwierkanie ptaków. Pomieszczenie musiało znajdować się w jakieś dżungli, bo gdy podniosła wzrok w górę to dostrzegła że dach był szklaną kopułą za którą widać było korony bardzo starych drzew. Westchnęła głośno przeczuwając, że ma kłopoty. Musiała trafić do jakiegoś sabatu czarownic. A one zdecydowanie nie cieszą się na jej nagłe pojawienie się.

Tłum zaczął rozwijać się na boki, bo kobiety robiły miejsce dla swojej najstarszej. Była śniadą wysoką kobietą, o bardzo wyraźnych kościach policzkowych. Jej uroda była bardzo wyraźna, bo prócz niezwykle soczystych ust miała także bardzo duże brązowe oczy. Spojrzała na nią marszcząc swoje czarne brwi, które idealnie pasowały do ciemnych gładkich włosów. Celest zauważyła że wygląda zupełnie inaczej niż reszta wiedźm. Sama ubrana była w miętową suknie do stóp która ponętnie odkrywała fragmenty jej umięśnionego brzucha. Kobieta złożyła swoje dłonie tuż nad swoim łonem i spojrzała na wampirzyce z dużym zaskoczeniem.

- Kim jesteś? – głos miała groźny i dość oschły. Jej angielski był bardzo słaby. Miała bardzo ostry, nieprzyjemny akcent. Celest skojarzyła się z jakąś kobietą z epoki kamienia łupanego. Miała w sobie wyraźną, pierwotną siłę.

- Mam na imię Celest – przedstawiła się w przerażeniu. Wiedziała że ma kłopoty. Poczuła jakby znalazła się w środku stada wilków. – Nie mam zamiaru zrobić wam krzywdy – schowała teleporter do kieszeni i podniosła swoje ręce chcąc ukazać w ten sposób, że jest pokojowo nastawiona. Ale wiedźmy spojrzały na nią z dużą dozą krytycyzmu. Celest zrozumiała że dla nich podniesienie rąk to chyba jak wypowiedzenie wojny. Szybko więc je upuściła co sprawiło że część wzroków złagodniała.

- Czym jesteś? – spojrzała na nią bezczelnie. Jej głos rozgrzmiał po całej Sali. Celest spojrzała na boki i zauważyła że za plecami kobiet są jakieś korytarze i ciągnące się na ścianach rynienki z wodą. Całość wyglądała jakby znalazła się w jakieś świątyni wody, w samym środku lasu deszczowego.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz