Rozdział 13- Pożegnania cz. 1

162 21 11
                                    

1

Spacer zamkowymi korytarzami był wyjątkowo nieprzyjemny. Strażnicy i niektórzy z wampirzej magnaterii patrzyli na nią, jak na jakiegoś recydywistę. Wielu z nich pluło sobie w brodę, i nie rozumieli dlaczego Najstarszy jej nie zabił. Przecież była zdrajcą. Tak jak mówił Aaron. Podjudzała średnie wampiry do ataku na zamek. Chciała ich zniszczyć i zagarnąć dla siebie całą władzę. Jak mogła jeszcze chodzić po ich pałacowych salonach, przecież powinna spłonąć.

Leo zaprowadził ją do komnat Eligiusza, bo takie właśnie miał rozkazy. Niechętnie zostawił ją tuż przed wejściem, wiedząc że ta rozmowa nie będzie przyjemna. Ona sama westchnęła głośno i weszła do środka po wcześniejszym zapukaniu. Nikt nie odpowiedział, ale to było normalne dla jej stwórcy. W pokoju czekały na nią jak zwykle przygaszone światła i zapach zapalonej w końcu pokoju świeczki. Rozejrzała się wokół siebie ale Eligiusza nie było. Zrobiła dwa kroki do przodu i wtem zderzyła się z czymś niewidocznym. Jej serce drgnęło tym bardziej gdy poczuła, że ktoś chwyta ją za rękę i ściska ją na przedramieniu. Jęknęła pod nosem czując, że to jej stwórca, który bawi się jej strachem. Nie ukrywała swojego przerażenia i odskoczyła w tył dusząc w sobie cichy krzyk. Przeszedł ją taki zimny dreszcz, jakby właśnie zobaczyła ducha. Sekundę później pojawił się przed nią gęsty, ciemny dym przybierający postać Eligiusza. Uśmiechał się do niej złośliwie, jakby podobał mu się strach który wywołał.

- Boisz się mnie? – zapytał piskliwie i nieprzyjemnie. Jego głos przypominał jej skrobanie paznokciami o tablicę szkolną. – Czyżbyś miała ku temu powód? – dopytał.

- Panie... – sądziła początkowo, że będzie udawać silną i niezależną. Ale jego postać była zbyt okrutna, by bawić się w takie gierki. Strasznie się go bała, i nie potrafiła udawać przy nim bohaterki.

- Nie – powiedziała smutno chwytając się za ręce które jeszcze chwile temu były przez niego ściskane. Spuściła wzrok w dół, bo jego spojrzenie ją przygniatało. Podszedł do niej pewnie i włożył swoje palce między jej włosy. Miało to przypominać coś miłego i pieszczącego, ale nie wytrzymał tak zbyt długo. Ścisnął ją i pociągnął do siebie wywołując na jej skórze głowy niemiły ból.

- Ciekawe – odparł melodyjnie. – Nie masz mi nic do powiedzenia? – jej oddech przyspieszył, gdy on mówił do niej jeszcze ostrzej. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Ściskał mocno usta i przyglądał się jej bacznie.

- To nieporozumienie – powiedziała niewyraźnie a on zbliżył ją do siebie jeszcze bardziej. Jęknęła gdy ją pociągnął, i dotknęła jego surowej dłoni która ją karała.

- Hm? – czekał na to, aż jakoś mu się wytłumaczy. Był wściekły ale w głębi duszy chciał, by cała sytuacja okazała się być tylko jakimś głupim wybrykiem, a już na pewno nie jawnym czynem buntu.

- Nie wiem dlaczego mnie ukarałeś panie – zapłakała nie mogąc wstrzymywać dłużej swoich emocji. Długo się w niej kłębiły. Czuła się jak niesprawiedliwie ukarane dziecko. – Wampiry chciały iść na dwór i wszystkich pozabijać. Ale ja ich przekonałam by tego nie robili – gdyby nie jej działanie, na dworze odbyłaby się prawdziwa rzeź. Wiedziała że zrobiła dobrze. Nie rozumiała tylko dlaczego jej stwórca uważa inaczej.

- Zdradziłaś moje sekrety – powiedział oceniająco i bardzo surowo. – Ufałem ci. Ale widzę że niesłusznie - użył całego swojego impetu i rzucił nią na dywan. Nie była w stanie się temu oprzeć. Nawet nie zauważyła kiedy jej ciało boleśnie wbiło się w podłogę.

- Musiałam... chcieli zabić magnatów. – Próbowała mu się wytłumaczyć. Ale on kompletnie jej nie słuchał. Jej argumenty były dla niego głupie i niedorzeczne.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz