Rozdział 6- Retrospekcja cz. 3

248 26 4
                                    

5

Kolejnego dnia obydwoje odwiedzili pokój Lauren, która – a jakże- spędzała swój czas z Santino. Ten wyglądał na wyjątkowo zadowolonego faktem, że nawet mu Eligiusz dał w święta wolne. W końcu nie musiał chodzić z Celest do biblioteki, i miał więcej czasu dla swojej ukochanej.

-Widzę, że mi nie ufasz Celest – odparła wyczytując jej myśli. Cholera, znowu to robi. Niech wyjdzie z jej głowy!- Nie bój się. To prawda, myślałam by przeteleportować was gdzieś nad morze śródziemne, byście mogli zażyć nieco morskiej kąpieli... - zaśmiała się zerkając na Santino, który poważnym wzrokiem ją obserwował. W tej relacji, to zdecydowanie ona miała lepszy humor. – Ale Santino upomniał mnie, że nie możemy pozwolić sobie na takie niebezpieczeństwo, gdyż wszędzie mogą czaić się buntownicy. Więc im bliżej będziecie celu, tym lepiej – dodała wyraźnie niezadowolona z tego, że nie mogła zrobić psikusa. W takich momentach Celest doceniała surowość Santino, który był głosem rozsądku dla swojej dziewczyny. Kobieta była dla niej zagadką, bo z jednej strony była podobnie powściągliwa jak jej partner, ale bywała humorzasta i złośliwa.

Opiekun podszedł do Celest i podał jej dziwny przedmiot, który wyglądał jak metalowy długopis bez rysika oraz parę soczewek kontaktowych. O ile soczewki wiedziała jak założyć, to o tyle drugi przedmiot był dla niej bardzo niezrozumiały. Nie wiedziała co to, i po co ma to wziąć.

-Za trzy dni, o godzinie dwudziestej czwartej macie być z powrotem. Jeśli spóźnicie się chociaż o minutę, to możecie być pewni że wyśle już po was nasze oddziały – odparł surowo spoglądając poważnie na Leonarda. Santino był pewien że ten, będzie chciał przedłużyć czas pobytu. –Rozumiemy się, Leonardo? – chciał upewnić się, że dotarło to do chłopaka, który chodził po pokoju i poszukiwał czegoś. On zawsze wyglądał, jakby jego głowa nie była obecna tu i teraz, ale krążyła gdzieś w obłokach.

-Taaa... już tak nie przynudzaj. Ten długopis, to jakiś mechanizm powrotny? – zapytał przechwytując go od dziewczyny. Lubił takie cacka, był ciekawy na czym to polega. Obracał to w dłoni, chcąc zrozumieć czym ten przedmiot różni się od zwykłego długopisu.

-Tak. Wystarczy że go naciśniecie, i powrócicie do Wampirzego Dworu. Ale działa tylko raz, i pamiętajcie by wtedy trzymać się za ręce – odparł Santino tłumacząc działanie tego dziwnego urządzenia. Celest patrzyła na niego uważnie bardzo zaciekawiona. Magia była dla niej nadal jednym wielkim znakiem zapytania, ale naprawdę ją fascynowała.

-Możemy też trzymać się za inne miejsca... - stwierdził uśmiechając się złośliwie Leo. Santino i Lauren przewrócili oczami. Wampirzyca sapnęła i szybko wyrwała mu to urządzenie, korzystając z chwili jego nieuwagi.

-Ktoś mi przypomni, czemu muszę iść z nim, zamiast z kimkolwiek innym? – zapytała ostro, wywołując na twarzy wiedźmy lekki uśmiech. Lauren przybliżyła się do Santino i przytuliła się do jego ramienia.

-Tak, Celest. Ponieważ ja i Santino chcemy w końcu spędzić trochę czasu razem – powiedziała zgryźliwie i teatralnie zatrzepotała rzęsami. Leonardo skrzywił się lekko, po czym w podobny sposób chwycił Celest.

-My także chcemy z Celest spędzić trochę czasu sam na sam. Prawda, Celest? – zapytał łagodnie. Ona zmierzyła go przerażającym spojrzeniem. Naprawdę będzie ciężko z nim wytrzymać przez te trzy dni, dodatkowo udając że jest jej ukochanym. Już teraz miała go serdecznie dosyć.

6

Lauren przeniosła ich bardzo nagle, nie mogąc dłużej słuchać wygłupów Leonarda. Obydwoje byli tym bardzo zaskoczeni, gdy nagle znaleźli się na środku jednej z francuskich ulic. Po lewej i prawej stronie były tylko pola, z dala widoczna była góra i połacie winorośli. To była niewielka, francuska wioseczka pod Marsylią. Domy w większości nie wyglądały specjalnie okazale, i były ogrodzone drewnianymi płotkami. Celest szła dość pewnie, bo czuła że była już tam nie raz i nie dwa. Nie mogła przypomnieć sobie dokładnej drogi do domu, ale była przekonana że pozna go z daleka. Szukała w okolicy czegokolwiek bardziej charakterystycznego. Zaglądała ludziom do okien, szukając znajomych twarzy. Kilka osób faktycznie pamiętała, ale nie mogli być dla niej nikim specjalnie ważnym. Leonardo szedł za nią od czasu do czasu zadając jakieś dziwne pytania o kulturze francuskiej.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz