Rozdział 10- W środku cz. 2

188 22 1
                                    

Poszła za nimi, nie wiedząc co z sobą zrobić. Jednak gdy weszli do komnat Wielkiego Pana, strażnicy ją zablokowali i nie pozwolili wejść dalej.

– Aaron powiedział by cię nie wpuszczać – oznajmili. Celest skrzywiła się widząc ich marną uległość. Stanęła niedaleko ścian by podsłuchać rozmowę, a straż wydawała się być obojętna na jej nieodpowiednie zachowanie. Jens widząc jej zmartwienie podszedł do niej i także zaczął słuchać o czym rozmawiają. Miała wrażenie, że zaraz stanie się coś złego. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo się boi, ale coś jej mówiło że może coś się stać. Atmosfera bardzo się zagęściła, a w powietrzu czuć było coś niepokojącego.

- Wiedziałeś o tym, i jej nie zabiłeś!- wrzasnął rozwścieczony Aaron. Celest usłyszała jakiś głuchy trzask i szuranie krzesła.

- Przestań Aaronie. Ona nam nie zagraża, to moje dziecko – Eligiusz próbował go jakoś udobruchać. Ale Aaron nie miał zamiaru się uspokoić.

- Oszalałeś! Ta dziewczyna stworzy kolejny tak potężny ród... -Celest nie rozumiała o czym oni mówią. Przecież nie miała zamiaru niczego tworzyć. Aaron to jakiś straszny psychopata, wymyślający niestworzone historie.

- Nie obróci się przeciwko mnie. – zapewniał go Wielki Pan. –Ufam jej – dodał. To było bardzo miłe, ale Aaron zdawał się ignorować jego wszelkie słowa.

- Nie mogę tego słuchać! Casimir ma gdzieś, więzy krwi! Sądzi że jest jego własnością! Zabierze ją, nauczy magii i raz na zawsze zniszczy wszystko co stworzyliśmy! Jej cholerną magią! Czy ona tego chce, czy nie!– Celest zwątpiła czy nadal mówi o niej. Przecież ona nie jest czarodziejką. Być może mówili jednak nie o niej, tylko o Marcy. To nawet by się zgadzało. Zrobiła krok w tył bo usłyszała jak trzaska czymś niedaleko wejścia.

- AARONIE!- wrzasnął w końcu Eligiusz a jego krzyk przeszył jej drobne serce. – Wiem co stworzyłem! Wiem co robię! Ona jest naszą jedyną nadzieją! My nie zabijemy Casimira, spójrz prawdzie w oczy!- Jego głos się załamał. Ona poczuła że głowa strasznie zaczyna ją boleć. Przecież to były jakieś głupie wymysły. Nie byłaby w stanie zabić Casimira. O czym oni w ogóle rozmawiają.

- Ona jest naszym PRZEKLEŃŚTWEM!- przekrzykiwali się dalej.

Nie wytrzymała. Przecież należały się jej jakieś wyjaśnienia. Ruszyła w stronę drzwi, a gdy jeden z strażników ją przytrzymał, ona zamieniła się w nietykalną i przenikła przez jego ciało oraz ścianę.

- Zabijemy Casimira! Nie potrzebujemy jej! Zabijmy ją, zanim obróci się przeciwko nam Eligiuszu!- krzyczał dalej nie zważając na pojawienie się kobiety. Był w takie furii, że cała jego twarz była czerwona a on kompletnie nie zwracał uwagi na wszystko wokół. Wielki Pan był zdenerwowany, ale nie tak jak on. Zerknął na pojawiającą się w pokoju Celest.

- To moje dziecko. Nie zabijemy jej – postanowił Eligiusz. Wyglądał na niewzruszonego zachowaniem Aarona. Do środka weszli strażnicy i podeszli do Celest. Wiedzieli że nie mogą jej chwycić, bo nadal była nieuchwytna. Spojrzeli na swojego Pana z zapytaniem, co powinni zrobić. Ten zdawał się ich ignorować.

- Ja tak łatwo się nie poddam! Nie pozwolę ci zniszczyć całego naszego rodzaju! – zakomunikował mu Aaron. Wielki Pan zmarszczył czoło w gniewie i trzasnął pięścią o stół.

- DOŚĆ! JESTEM TWOIM PANEM! TO CO MÓWIE, MASZ UZNAĆ ZA ŚWIĘTE!- Eligiusz nie wytrzymał. Miał serdecznie dosyć jego bezczelnego zachowania. Wszyscy w pomieszczeniu drgnęli w strachu. On sam przybrał postać ogromnej czarnej chmury, i zaczął przybliżać się do Aarona który zwątpił w swoje siły. Zaczął się wycofywać z ogromnym lękiem w oczach. Klęknął i złożył ręce przed Eligiuszem. Zrozumiał że przesadził.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz