Rozdział 7- Próba ognia cz.1

208 24 4
                                    

W tej części nasza bohaterka zmierzy się z niesprawiedliwie silnym przeciwnikiem. Sądzicie że uda jej się go pokonać? Doczytajcie do końca, by się dowiedzieć! Komentujcie i oceniajcie :)

1

Nie spodziewała się tego telefonu. Wybudził ją w środku nocy, od razu wiedziała jednak że coś się stało. Zerwała się z łózka i odebrała komórkę leżącą na biurku. Usłyszała przestraszony głos swojego chłopaka.

- Wybacz mi Fleur... ale ja już dłużej nie wytrzymam – rozmowa się urwała. Bardzo się przestraszyła. Szybko wykręciła numer alarmowy, informując operatora że ma powody by sądzić, że jej chłopak chce popełnić samobójstwo- mówił jej o tym już nie raz. Nie chciała sprawiać kłopotów, ale miała głębokie przeczucie że tak faktycznie jest. Przypomniała sobie, że tamtego wieczora był sam w domu, jego rodzice byli w pracy. To byłby idealny moment dla niego, by to zrobić. Nie myśląc zbyt wiele wybiegła z domu trzaskając za sobą drzwi. Później rodzicie wspominali jej, że doskonale to słyszeli. Nie było to dla niej jednak wówczas ważne. Najważniejszy był on. Wizja świata bez niego, była zbyt przygnębiająca by czekać grzecznie na przyjazd karetki. Była pewna że jeśli zdąży tam dobiec, to on sobie nic nie zrobi. Biegła z całych sił, wiedziała że każda sekunda się liczy. Jej spięte łydki wybijały ją jak najdalej. Mijała kolejne domy, jej oddech pędził razem z nią. Krew pulsowała, by doprowadzić tlen do każdej komórki organizmu. Wtedy całe jej ciało pragnęło go uratować.

Dobiegła do jego domu niezwykle szybko. Pamięta, że furtka była zamknięta, więc bez większych problemów- bo pod wpływem adrenaliny- przeskoczyła przez płot. Wbiegła do domu nawet nie pukając. Każda sekunda, była na wagę złota. Od razu po wejściu odskoczyła na lewo i wkroczyła do jego pokoju, w obawie że znajdzie tam tylko jego ciało, już bez duszy, wciągnęła w swoje płuca dużą objętość powietrza. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że siedzi i płacze. Jej serce nadal biło intensywnie, ale szum z uszu powoli zanikał a ona zaczęła czuć zmęczenie spowodowane biegiem o życie.

- Kochanie, co się dzieje? – zapytała zdenerwowana. Może inne kobiety byłyby wściekłe, że budzi je w środku nocy. Ale ona czuła się za niego odpowiedzialna. On tylko płakał, i przez jakiś czas nie chciał nic powiedzieć. Usiadła obok niego, i przytuliła się.

- Znowu ich słyszę... jak stoją przed domem... tak bardzo się boje... - Na dworze panowała głucha cisza. Wtedy już wiedziała, że to nie oprawcy, ale jego choroba. Była o tyle spokojna, bo wiedziała że nic im nie zagraża.

- Nikogo nie ma na dworze. Spójrz na mnie – położyła rękę na jego policzku. Nie mogła patrzeć, jak rozpaczliwie płaczę. –Jesteś bezpieczny – ale on jej nie wierzył. Płakał dalej, cały drżał w lęku. Słyszał, jak przekraczają próg domu. Wiedział że stoją za drzwiami, i ich nasłuchują. Był pewien że zaraz umrze.

Kilka minut później przyjechało pogotowie. Ona im otworzyła, myśleli że przyszli tylko stwierdzić zgon. Ale on wtedy jeszcze żył. Mimo cierpienia jakie przeżywał, tak bardzo nie chciała by robił sobie krzywdę. Była pewna, że oddział psychiatryczny i odpowiednie leczenie mu pomoże. Ale to nie pomogło.

2

Styczeń i luty był bardzo zimny, prawie codziennie padał śnieg, a jeśli nie prószyło to i tak wszędzie były zamarznięte okna i chodniki. Na wampirzym dworze nie dogrzewali, bo wampiry były dużo odporniejsze na niskie temperatury. Nie mogła tego powiedzieć Lauren, która nosiła dodatkowe swetry a czasem nawet chodziła po zamku w płaszczu. Wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem, i lekkim niezrozumieniem, jakby zapomnieli o ludzkiej potrzebie ciepła.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz