Rozdział 14- W potrzasku cz.1

156 20 9
                                    

To już przedostatni rozdział :) Proszę dajcie znać jak się podoba w komentarzach! Zapraszam też do głosów :D Jestem ciekawa waszych opinii :)


2

Celest obudziła się w swoim pokoju. Rozbudził ją dźwięk budzika, którego specjalnie ustawiła na godzinę siedemnastą trzydzieści. Wiedziała że atak rozpocznie się lada chwila. Poszła się przygotować- ubrała wygodne ubranie i się wykąpała. Spojrzała na swoją sypialnie, jakby miała więcej do niej nie wrócić. Westchnęła głośno na myśl o wspomnieniach, które łączyły się z tym miejscem. Spojrzała w bok i dostrzegła na swoim biurku niewielką karteczkę wyrwaną z zeszytu. Na pewno wcześniej jej tam sama nie zostawiła. Podeszła do niej z duża ciekawością.

,,Kochana Celest,

Mam nadzieje że kiedyś mi to wybaczysz. Leonardo chciał bym odeszła. Ja nie chce cię zostawiać, ale nie udało mi się stworzyć dla ciebie drugiego wymiaru. To było zbyt trudne... mimo że próbowałam. Nie chce was zostawiać, ale Leo naciskała bym odeszła, chociaż na czas największej walki. W razie gdybyś mnie szukała, postaram się schować gdzieś w Peru. Gdy tylko pył bitwy opadnie, wróć do mnie proszę. Jestem pewna że razem coś wymyślimy.

PS: Nie dołączaj do Casimira. Chyba że stawką będzie twoje życie. Pamiętaj, że czasami lepiej jest się poddać, ale tylko wtedy gdy nie ma już innej opcji.

Kocham cię, Marcy"

Schowała kartkę do kieszeni jej czarnych rurek. Wcale ją to nie zdziwiło. Wręcz przeciwnie, ta wiadomość nawet ją ucieszyła. Miała nadzieje że nastolatka ucieknie, Bo ona nie będzie w stanie walczyć, martwiąc się o nią. Wzięła z szafki swój nóż który otrzymała od Eligiusza. Tego wieczora na pewno jej się przyda.

Siedziała na fotelu zastanawiając się, czy powinna iść na umówione spotkanie z Calebem. Domyśliła się jednak, że to byłoby łatwe poddanie się Casimirowi. Nie może być taka głupia. Przecież to jego syn. Musi mu służyć. To musiała być ściśle ukartowana pułapka. Dlatego postanowiła zostać. Z ciężkim spojrzeniem przyglądała się zegarowi na ścianie którego wskazówki ukazywały godzinę dziewiętnastą. Ścisnęła rękojeść noża mocniej, i zdecydowała że choćby Caleb miałby pojawić się tu i teraz przy niej, to za żadne skarby nigdzie z nim nie pójdzie. Nie mogła tak bezgranicznie mu ufać. Etap zaufania został zamknięty.

Mocno podskoczyła gdy ktoś zapukał do jej drzwi. Miała tylko nadzieje, że to żaden z wampirzych magów. Uchyliła lekko drzwi i wyściubiła nos za framugę.

- Celest, Eligiusz nas wzywa – powiedział jej poważnie, wyraźnie nerwowy Leo. Schowała nóż do pasa i osłoniła swoje ramiona skórzaną kurtką. Ruszyli w stronę jego komnat, po drodze mijając wyjątkowo spiętego Jensa i Paulo, oraz dwóch innych strażników których Celest znała tylko z widzenia. Paulo wbił swoje uległe spojrzenie w podłogę, gdy tylko kobieta zmierzyła go niemiło. Od kilku dni czuł się jak skończony idiota. Wiedział że kompletnie podkopał jakiekolwiek szanse u Celest. Ale nie sądził, że jego spowiedź przed Wielkim Panem tak bardzo jej zaszkodzi.

Leonardo zapukał uprzejmie do drzwi swojego stwórcy. Usłyszeli po drugiej stronie ciche pozwolenie, mogli wejść na jego teren. Eligiusz czekał na nich przebrany w czarną luźną bluzkę i materiałowe spodnie tego samego koloru. Dziewczyna nie spodziewała się, że w ogóle ma takie ubrania w swojej szafie. Ilekroć go spotykała, ubierał koszule które niechętnie dopinał do końca, a do tego czarne eleganckie spodnie. Tym razem wyglądał jakby zależało mu przede wszystkim na wygodzie. Zakrywał swoimi plecami leżący na biurku sztylet który swoją wielkością był porównywalny do niewielkiego miecza. Był bardzo zadbany i ostro ścięty, z licznymi zdobieniami na stali.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz