Rozdział 11- W imię stwórcy cz.2

192 22 1
                                    

4

Rzuciła się na łóżko jak tylko trafiła z powrotem do pokoju. Jej ciało było bardzo obolałe i ciężkie. Miała wrażenie że ledwo zamknie oczy, i od razu zatopi się w wampirzej medytacji. Nie miała nawet siły zmywać swojego makijażu, ani się przebierać. Ten wieczór był dla niej okropny, a ona próbowała jakoś wszystko w swojej głowie poukładać.

Nie mogła uwierzyć w to, że odbiła zaklęcie uśmiercające i jakoś je osłabiła. Powoli wizja tego, że miałaby posiadać jakieś niezwykłe zdolności, zaczynała stawać się dla niej wyraźniejsza i bardziej możliwa. Przecież to niewiarygodne zrobić coś takiego, i przeżyć. Ale jeśli Michel wrócił do Casimira, to ten na pewno zrobi wszystko by ją odebrać Eligiuszowi. Tym bardziej po takim pokazie jej mocy, nie mogła czuć się bezpiecznie. Obróciła się na bok i podłożyła rękę pod poduszkę. Zamknęła oczy z nadzieją, że natrętne myśli zaraz ją opuszczą, a ona w końcu odpocznie. Usłyszała jednak stukanie do drzwi, które zmniejszyło jej szanse na spokój i ciszę.

- Nic ci nie jest? – zapytał Paulo wchodząc do środka. Powoli czul się jakby był u siebie. Rzadko czekał aż ona zaprosi go do środka. To naprawdę działało jej na nerwy.

- Nie... chce odpocząć –mruknęła lekko pod nosem. On usiadł na skraju łóżka tuż obok niej. Zachowywał się, jakby nie słyszał co ona mówi.

- To prawda? Że Aaron namawiał innych, by cię zabili? Że Eligiusz zabił Evana? Że przybył... wampirzy mag, i zaatakował was? – pytań było zbyt wiele jak na tak krótką chwilę. Ona pokiwała głową czując jakby w jej gardle znajdowała się duża klucha. Nie była w stanie nic powiedzieć. Albo po prostu nie chciała.

- Tak... - odparła beznamiętnie. Zamknęła oczy by pokazać Paulo, jak bardzo jest zmęczona.

- Odbiłaś to zaklęcie uśmiercające? – Jego głos stawał się dla niej coraz bardziej mdły. Ścisnęła pięści zupełnie tak samo jak zrobił to jej stwórca, chcąc rozprawić się z Michelem.

- Tak. Do cholery tak. Skończ gadać – syknęła nieprzyjemnie. Od razu poczuła, że zrobiła coś źle. Otwarła oczy i dostrzegła że znacznie posmutniał.

- Coś ostatnio jesteś nie w humorze –powiedział zmartwiony. Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po głowie. Lekko wsunął swoje palce pomiędzy jej włosy i delikatnie przejechał nimi skórę.

- To prawda. Jestem zmęczona. Dawno nie jadłam też nic porządnego. Nie mogę patrzeć na te worki z krwią – powiedziała i zerknęła na jeden który leżał na jej biurku. Skrzywiła się na myśl, że w końcu będzie musiała go też zjeść.

- Trzeba było tak od razu!- odparł bardzo energicznie Paulo. – Możemy iść na polowanie – Zasugerował uśmiechając się lekko. Spojrzała na niego z niedowierzaniem, ale on najwyraźniej nie żartował. W zasadzie ta propozycja była najlepszą jaką jej zaproponował w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Od razu poczuła w sobie dużo więcej sił i wstała z łóżka gotowa na przygodę.

Biegli przez lasy kompletnie zatracając poczucie czasu. Celest od czasu do czasu wybijała się wyżej, i wtedy przypominało jej się jak skakała na dachach w Nowym Jorku. Wyobrażała sobie że gdy się zatrzyma, Caleb znowu ją odnajdzie. Chciałaby tak się stało, ale wiedziała że jak na razie wszystko musi pozostać tylko w jej głowie. Paulo czasami przyspieszał i wyprzedzał dziewczynę, co ona traktowała jako wezwanie do rywalizacji. Wtedy spinała się jeszcze bardziej i wyciągała z siebie jak najwięcej energii, by go prześcignąć. Obydwoje wiedzieli że ich zabawy są nielegalne, i Eligiusz byłby wściekły gdyby dowiedział się, ze Celest opuściła teren zamku. Tym bardziej gdyby przypomnieć sobie to, co stało się zaledwie kilka godzin wcześniej. Wampirzyca dobiegła do swojego przyjaciela i chwyciła go za ramię, co natychmiast go zatrzymało. Przestraszył się, że coś się stało. Ona zablokowała się na jego ciele przez co wylądowała w jego ramionach. Przytrzymał ją, by nie upadła.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz