Rozdział 2- Ciężka szkoła cz.4

388 46 32
                                    


6

Wpatrywała się w pierścionek dalej szukając więcej odpowiedzi, ale nie mogła sobie nic przypomnieć. A więc zostawiła swojego narzeczonego. Teraz on pewnie zastanawia się co się z nią stało. Cała rodzina być może przeżywa nawet żałobę, lub bez przerwy prowadzą poszukiwania, modląc się o jej powrót do domu. Ale ona nie mogła wrócić, bo gdyby to zrobiła, to urządziłaby sobie z nich niezłą ucztę.

Postanowiła resztę czasu wolnego wykorzystać na krótki odpoczynek. Była pewna, że Paulo obudzi ją gdy trzeba będzie już wyjść. Nie mógłby pozwolić sobie na takie niedopatrzenie, jak doprowadzenie jej do Santino w nieodpowiednim czasie. Dlatego bez stresu położyła się na swoim materacu i zamknęła oczy. Czuła jak wszystko wokół zaczęło wirować, a jej robiło się błogo i upojnie. Widziała góry i morza, a także plantacje winorośli. Czuła zapach wiosennych kwiatów które uwielbiała zbierać ze swoją mamą. Poczuła jej ciepłą dłoń obejmującą jej smukłe ramiona. Światło przenikające jej skórę milo ocieplało jej wnętrze, i było bardzo relaksujące. Wtedy jeszcze słońce nie było dla niej czymś denerwującym i osłabiającym. To były piękne czasy.

-Celest? – przerwał jej błogi odpoczynek cichym szeptem. Znowu zerwała się jakby była poparzona.

-Co się dzieje? – zapytała przestraszona.

-Musimy już iść, spokojnie – uspokoił ją, a ona wyskoczyła z łóżka i założyła pospiesznie swoje czarne sportowe buty, które także zakupił jej Maxwell. Ciemne leginsy i szara bluzka nie nastrajały ją optymistycznie, ale przynajmniej mogła być pewna że te kolory ją wyszczuplają.

-Chodźmy – powiedziała dostrzegając ukradkiem jak Paulo ma za paskiem jakiś ciemny niedużej wielkości pistolet. Zastanowiło ją, po co wampirom broń, skoro są takie szybkie i silne. Być może nie każdy wampir jest tak szybki jak ona...

Wyszli innym przejściem niż tym, które prowadziło na fontannę przy której została wczoraj zatrzymana. W jednym z korytarzy można było przejść drzwiami do czegoś co przypominało malutką recepcje, przy której siedział jakiś wampir. Tuż za nią stały otworem drzwi, które wyprowadzały przechodnia na boczną stronę dworu. Poza budynkiem panowała głęboka ciemność, która nie została stłumiona ani jedną lampką. Z dała dało się usłyszeć radosne posykiwanie cykad, a od czasu do czasu przerywało go groźne huczenie sowy. Powietrze było rześkie i nieco chłodne. Gdy tylko wydostali się z pomieszczenia czerń wokół stała się bardziej przestrzenna i nabrała niebieskawych barw, które szybko zaczęły wyróżniać się z planu jako dobrze widzialne obiekty.

-Wszystko jest takie wyraźne, mimo że panuje tu taka ciemność... - zachwyciła się, a on spojrzał na nią zadowolony. Czuł że to wyjątkowe, że może razem z nią tu być. Być może gdyby nie sytuacja, zapragnąłby porozmawiać o jej obawach i problemach- które zapewne miała jako typowy nowy wampir. Ale czuł że mogłoby to być źle odebrane, dlatego tylko się uśmiechnął i nie skomentował tego w żaden sposób.

Za budynkiem prowadziła ich wąska ścieżka z bruku, która otoczona była licznymi grządkami z różnorakimi kwiatami. Nie była długa, bo po przejściu kilku kroków minęli stalową bramę która strzeżona była przez dwóch strażników. Wtedy Celest zauważyła że cały kompleks budynków otoczony był wysokim na około cztery metry murem. A każde z możliwych przejść, było zawsze strzeżone przez ochronę.

Mężczyźni spojrzeli na nich. A jeden z nich nieco się roześmiał.

-Idziesz z nią na spacerek? – mężczyzna w lepszym humorze był dość niski jak na chłopaka, bo tylko o głowę wyższy od Celest. Miał jasne blond włosy które nie były do końca proste, bo w interesujący sposób falowały na jego głowie, układając się w dość ciekawą fryzurę. Jego sporej wielkości usta wyłoniły śnieżnobiałe zęby, które prawie zlewały się z jego porcelanową karnacją. Ciemne oczy rozjaśniły się w błysku ekscytacji, która powstała gdy tylko po raz pierwszy ujrzał wampirzyce.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz