Rozdział 7- Próba ognia cz.2

203 26 5
                                    

4

Wychodząc z pokoju, od razu usłyszała szepczącego coś Aarona. Gdy zobaczyła go na swoim korytarzu, mocno się skrzywiła. Zauważyła jak kątem oka dostrzega wychodzącego z sypialni Paulo. Prychnął coś pod nosem, po czym ponownie spojrzał na rozmawiającego z nim Santino. Celest podeszła delikatnie i ukłoniła się zza ramienia swojego opiekuna.

- Witaj, Panie – przywitała się w pełni swojej dostojności. Santino od razu spojrzał na nią zadowolony. Aaron zmarszczył czoło i lekko podniósł głowę, jakby chciał obejrzeć ją dokładnie z góry. Obydwoje się uciszyli, czekając aż kobieta sobie pójdzie. Nie musieli długo czekać, bo ona także nie przepadała za ich towarzystwem- a już na pewno nie przepadała za Aaronem. Zapukała do drzwi Wielkiego Pana, przed którymi od jakiegoś czasu stróżowali strażnicy- było to dodatkowe zabezpieczenie, przed ewentualnym zamachem na jego życie. Od jakiegoś czasu jej stwórca zaczął strasznie bać się o to że ktoś go skrzywdzi, i spędzał długie godziny myśląc o tym jak zatrzymać to co wszystkim wydawało się nieuniknione. Im dłużej księga nieumarłych pozostawała poza własnością Eligiusza, tym bardziej wampiry zaczęły wątpić w jego moc sprawczą. Santino wspominał jej nawet, że nie powinna tyle rozmawiać z Valentinem, bo krążą słuchy o jego planach zdrady. Co prawda nikt nie miał żadnych dowodów, ale pozycja Eligiusza powoli malała. Aaron upatrywał w tym oczywiście winę Celest. Pozostali, raczej jego władczą nieudolność. Nikt nie rozumiał, jak to możliwe że siedzi w swojej komnacie, wiedząc że księga nieumarłych została skradziona. Wieści o zabójstwach wampirów stały się niemal codziennością. Magnaci zaczęli naciskać na Eligiusza, ale ten coraz bardziej zamykał się w sobie.

W pokoju Wielkiego Pana jak zwykle panował półmrok. Ku jej zaskoczeniu, nie musiała jednak doszukiwać się go gdzieś schowanego. Siedział przy biurku niedaleko okna, i beznamiętnie przyglądał się jej. Obniżyła wzrok, wpatrując się w swoje białe skarpetki. Santino kilkakrotnie prosił ją, by nie chodziła po zamku na boso, nawet po ich korytarzu. Wyglądała wtedy tak niedbale.

- Panie, wzywałeś mnie –zaczęła standardowym przywitaniem. On mruknął coś pod nosem niezrozumiałego. Podniosła spojrzenie, bo nie zrozumiała go.

- Jak się czujesz, przed egzaminem? – zapytał troskliwie, powtarzając swoje pytanie. Ona wymusiła na swoich ustach uśmiech, choć wcale nie było jej do śmiechu. Czuła się piekielnie niepewnie.

- Dobrze. Dam z siebie wszystko – zapewniła go. On odwzajemnił jej uśmiech, choć wyglądał na zmartwionego.

- Och kochana, gdyby to był nasz jedyny problem... - chwycił się za głowę i zaniemówił. Ona zaczęła nerwowo obserwować wszystko wokół. Zwątpiła, czy faktycznie nie zrobiła czegoś źle. Spokojnym krokiem podeszła bliżej niego, i stanęła tuż obok jego ramienia. Położyła rękę na jego barku. Spojrzał w górę. Zobaczyła w jego oczach coś, co mogło być zalążkiem strachu. Szybko jednak zmył ze swojej twarzy te uczucia. Coś przed nią ukrywał.

- Jak mogę ci pomóc, Panie? – zaoferowała się. Miała nadzieje że to nic, co przekracza jej kompetencje. Wiedziała że jako młody wampir, nie ma zbyt wielu możliwości. Nie może nawet go ochronić, to prędzej on powinien bronić jej. W takich momentach czuła się bezużyteczna.

- Obawiam się, że nie możesz –docenił jej propozycje. Wstał, i zbliżył się do niej, czego ona bardzo nie lubiła, w przeciwieństwie do niego. Pogłaskał ją po policzku, jakby była jego małym zwierzątkiem. Zmęczonym krokiem bez słowa zaczął iść w stronę swojej sypialni. To nie był dla niej dobry znak. Nie chciała za nim iść, ale czuła że nie wzywa jej bez powodu. Spięła się, i postanowiła że mu zaufa, choć ten jeden raz.

W pokoju panował nieporządek. To nie pasowało do Eligiusza. Wszystko było porozwalane, co mogło być śladem po jego wściekłości.

- Powiedz mi prawdę Celest –rozkazał jej. – Valentin chce mnie zdradzić, prawda? – zapytał i odwrócił się w jej stronę. Zaczął pożerać ją swoim przeszywającym spojrzeniem. Kolana uginały się pod nią, ale stała w miarę prosto. Wtedy zrozumiała, że to ta chwila, w której musi mówić prawdę, bo na pewno czyta jej w myślach.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz