Rozdział 4- Szacunek cz.4

288 39 8
                                    


8

-Miał racje- pomyślała, zagłębiając się w swoim osamotnieniu. W tym miejscu nie miała nikogo, kogo mogła nazwać przyjacielem. Trudno było znaleźć jej nawet kolegów, bo większość z mężczyzn chciało ją zwyczajnie wykorzystać. Nikt tam nie traktował ją na poważnie. Ludzie uważali, że jest jedynie zabawką Eligiusza, która znudzi mu się za jakiś czas i wyrzuci ją w kąt. Sama nie mogła być pewna jego postawy, i relacji jaka ich łączy. Było w nim coś co sprawiało że często o nim rozmyślała, ale na samą myśl o jego potwornej sylwetce potrafiła zgnieść kartkę którą Santino przygotowywał dla niej w formie testu.

-Co ci się dzieje? – zapytał zdziwiony obserwując dziwaczne zachowanie dziewczyny, która wpatrzona była głęboko w jego sylwetkę, ale zdecydowanie o nim nie myślała. Długi szelest zgniecionego rąbka kartki, był równie przeszywający jak wizja pochłaniającej jej ciemności.

-Santino, co się stanie gdy nie zdam prób, albo nie zdobędę poparcia? – mruknęła pod nosem nadal widząc jak ciemność wokół niej gęstnieje. Robi się coraz chłodniejsza i kłująca, wbija swoje ostre szpony w jej ciało, które zaczyna lewitować. Zaraz po tym coś rozcina jej splot słoneczny na pół, odcina głowę tuż przy postawie, i odrywa kończyny oddzielając je od stawów.

-Ciężko powiedzieć – odparł niezdecydowanie. Przetarł ręce jakby chciał je nieco ogrzać. Zdawało mu się że zrobiło się wokół cholernie zimno. Za kilka dni grudzień, a w zamku rzadko włączano kaloryfery.

-Zabije mnie – powiedziała pewnie mrugając kilkakrotnie, i wychodząc z tego dziwnego transu. Wszystko wokół znowu zrobił się jasne i przejrzyste. A świat ją otaczający nabrał kolorów. Drgnęła ramionami jakby chciała zrzucić z siebie ostatki tej okrutnej wizji.

-Nie mogę ci obiecać, że tego nie zrobi – odpowiedział szczerze, wiedząc że najgorsze co mógłby zrobić to przekonywać dziewczynę że Eligiusz na pewno jej nie zabije. Znał go na tyle długo, by być pewnym jego nieprzewidywalności. W szczególnie gdy osoby którym ufał, zawodzą go.

–Ale jeśli cię polubi... jeśli opleciesz go sobie wokół palca, mówiąc kolokwialnie. Może zaślepisz go swoją osobą, co da ci trochę więcej czasu – dodał motywująco, i dostrzegł w oku kobiety błysk. Lekko się rozchmurzyła rozumiejąc dokładnie, czego oczekuje od nią Santino. To w zasadzie mogło być prostym zadaniem, na miarę jej możliwości. Musiała spróbować zbliżyć się do swojego stwórcy, by ten czuł się bardziej w obowiązku do chronienia jej. Wiedziała że jego mrok stanie się czymś, do czego przywyknie. W przeciwnym wypadku, to ją zabije. Musiała poskromić ciemność, by żyć dalej.

9

Ciężko było skupić się jej na walce, gdy obmyślała słowa jakie skieruje w stronę Eligiusza, gdy tylko się z nim spotka. Leonardo szybko wymierzał ciosy, a ona zręcznie je omijała, co powoli wychodziło jej coraz lepiej. Ale zadanie komuś bólu- to już było ponad jej umiejętności. Dlatego w walce nadal była tak słaba jak na początku. Nie zyska szacunku, mijając każdy cios, skoro nie powali swojego przeciwnika. Musiała być sprytna, wiedziała o tym. Leo często jej to powtarzał. Ale ona była cwana na tyle, by wiedzieć że musi zapewnić sobie plan B. I tym planem był właśnie Eligiusz.

-Zaatakujesz mnie wreszcie? – zapytał zasapany chłopak, nie mogąc dłużej znieść jej pasywnej postawy. Ona tylko się uśmiechnęła i odskoczyła gdy ten spróbował ją kopnąć. O mały włos, a jego stopa wbiłaby się w środek jej brzucha. Zobaczyła jak przez moment traci równowagę, i wtedy już wiedziała że to jest ta chwila. Doskoczyła do niego i wygięła mocno swoją dłoń jakby chciała naciągnąć cięciwę łuku. Wystrzeliła z pięści i dotknęła jego nosa, lecz on chwycił ją w ostatnim momencie za nadgarstek i pociągnął w bok. Teraz to jej brakowało gracji, więc zatrzymała się w powietrzu i wyrzuciła swoją nogę tworząc coś w rodzaju młynka. Jej zamaszysty ruch dotkliwie uderzył trenera w twarz, i spowodował jego szybkie odwinięcie. Ona się przewróciła bo impuls z jakim go kopnęła, był zbyt duży. Oparła się w pozycji na kucka i szybko odwróciła się do tyłu. On chwycił się za policzek, pokazując jak bardzo go boli. Bez namysłu rzuciła się na niego i skoczyła wysoko. Jego uśmiech był znaczący- tylko tak cię podpuszczałem. Wtedy już wiedziała, że on będzie gotowy na odwet, i tylko czekał na jej błąd. Nie mogła się już cofnąć więc wskoczyła na niego ściskając jego biodra swoimi udami i chwytając dłońmi ramiona. Chciała go przerzucić, ale on prawie nie drgnął.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz