Rozdział 9- Na ratunek cz. 3

167 24 7
                                    

Zachęcam do komentarzy :D Jak podoba wam się nowo wprowadzona postać?

Ktoś lekko dotknął ją po policzku. To było miłe, ale wciąż była bardzo zmęczona jakby się nie wyspała. Czuła że leży na czymś miękkim, okryta delikatnym materiałem. Usłyszała brzęczenie kluczy, i zaraz po tym zamykanie drzwi. Zdziwiła się kto miałby czelność zabrać jej klucze od pokoju. Otwarła oczy by szybko złapać tego żartownisia, była pewna że to Jens robi jej psikusa. Podniosła się do góry, i wzięła głęboki wdech. Szybko usiadła na skraju łóżka, które wcale nie było jej. Zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, i dostrzegła że na pewno nie jest też na wampirzym dworze. Miała wrażenie że to wszystko to jakiś niekończący się koszmar. Podłoga była usłana jasnymi płytkami, a wszystkie meble były wykonane z ciemnego drewna. Wszystko wyglądało bardzo surowo i dość nieciekawie. Na komodzie leżał jakiś tropikalny kwiat w wazonie, a obok stała ogromna szafa trzydrzwiowa. Było też biurko i biała sofa kontrastująca z ciemnymi barwami ścian.

Wstała na równe nogi i podeszła do drzwi. Chciała nacisnąć za klamkę, ale usłyszała jakieś głosy po drugiej stronie. Postanowiła ich podsłuchać. Położyła swoje palce na drewnie i przysunęła ucho bliżej ściany.

- Claudiusie, nie możemy jej zabić – odparł spokojnie dobrze jej znany głos Caleba. Poczuła jak coś drży w jej żołądku, gdy tylko go usłyszała. Bardzo miała ochotę znowu go zobaczyć, ale wiedziała że nie może mu ufać. Musiała bić się z sobą, i wmawiać sobie że to tylko głupie zauroczenie. Zaraz po pierwszej myśli oprzytomniała. Claudius był przywódcą buntowników, a więc trafiła pewnie do czegoś co było ich siedzibą. Boże święty! Jak mogła się wpakować w coś takiego? Dlaczego ona zawsze miała takiego pecha? Musiała stamtąd jakoś uciec, bo inaczej ją zabiją.

- Dlaczego? – ten głos brzmiał dużo chłodniej i lekko chropowato. – Chcesz oddać ją Casimirowi?- słysząc to Celest przysłuchała się jeszcze bardziej. Nie wiedziała co było gorsze. To że trafiła do buntowników, czy to że miała być komuś oddana jak jakiś przedmiot.

- Nie. On nie może się o niej dowiedzieć. Będzie chciał ją wykorzystać dla swojej zepsutej magii. Mam dosyć jego prób zdominowania wszystkiego! – powiedział ze sporą goryczą. Coś go wyraźnie mocno bolało. Na chwilę głosy ucichły, jakby obydwoje zastanawiali się nad całą sytuacją.

- Nie sądziłem że doczekam tej chwili... kiedy wampirem zostanie kobieta – powiedział zamyślony Claudius. Brzmiało to jak mikro zachwyt. Na pewno nie było w nim tyle surowości, co w skórze nienawidzącego jej Aarona. - Ale to córka Eligiusza – przypomniał mu po chwili. – Jak jej nie zabijemy... albo nie zniewolimy... to wróci do niego, i powie gdzie jest nasza kryjówka – odparł poważnie i praktycznie Claudius. Dobrze wiedział jak działa prawo wspólnej krwi. Sam był pewien, że jego dzieci zrobiłyby dla niego wszystko.

- Jeśli tu przyjdzie... - zaczął spokojnie. – To go zabije – dodał bezwzględnie. –Nie martw się Claudiusie. Nikt nie tknie buntowników. A zabicie Eligiusza, to i tak kwestia czasu. Jego władza kończy się – jego głos brzmiał dużo groźniej niż wcześniej. Celest odsunęła się od drzwi, jakby bała się że nagle ktoś je otworzy. Znowu poczuła jak coś ją ukuło, ale tym razem było to odrzucenie. Jak on może być taki okrutny. Dlaczego tak bardzo pragnie śmierci Wielkiego Pana? Czy ten konflikt nie może się w końcu skończyć?

Zerknęła w bok. Dostrzegła lustro a w nim swoje odbicie. Wyglądała równie okropnie, jak pierwszego dnia kiedy obudziła się na wampirzym dworze. Spojrzała na siebie z politowaniem. Nie mogła uwierzyć że wygląda tak obrzydliwie. Brudne, poplamione krwią ubranie i potargane włosy. Na twarzy niedomyty, rozmazany makijaż. To nie był najlepszy wygląd na spotkania z buntownikami. Powinna wyglądać dumnie, by dobrze reprezentować wampirzy dwór.

Szkarłatne odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz