5

10.5K 364 19
                                    

2 maj 2015r.
Sobota, 11:30

Mężczyzna natychmiast zamknął mnie w ciasnym uścisku i nie puszczał, a ja zdezorientowana i przestraszona zaczęłam się trząść.
Nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu tak stałam analizując sytuację.
Zauważyłam, że wszyscy wokół nas przyglądają się zaskoczeni tym co się dzieję. Nie dziwiłam im się, pewnie też bym się patrzyła, gdyby ktoś na całe gardło się wydarł. Chwila... Co on wykrzyczał tak właściwie? Moja? Hej, hej, hej! Chwila moment! Nieee, błagam nie! Jeśli to jest to o czym myślę, to... O Chryste.
Nie wiedzieć czemu, nagle przestałam się tak bać mężczyzny i chciałam go od siebie odepchnąć, jednak był zdecydowanie silniejszy ode mnie i nie chciał mnie puścić.

- Puść. Proszę. - wyszeptałam, a mężczyzna na całe szczęście wreszcie mnie puścił.

No powiedzmy, że puścił. Tak trochę. Nadal stał bardzo blisko mnie, jednak już mnie się ściskał, dzięki czemu mogłam normalnie oddychać, a przy okazji przyjrzeć się Alfie. Miał czarne jak smoła włosy, niebieskie oczy i prawie dwa metry wzrostu oraz dało się zauważyć, że tak jak każdy wilkołak, jest umięśniony. Trzeba także zaznaczyć, że przystojny też był. Jednak wracając do sytuacji...

- Alfo... - zaczął jeden ze strażników i ruszył powoli w naszą stronę, jednak brunet spojrzał na niego groźnie, przez co mężczyzna się wycofał.

- Jak ci na imię? - spojrzał na mnie łagodnie i zapytał.

Przez chwilę tak stałam i nie wiedziałam, czy mam mu powiedzieć, czy jak? Ostatecznie jednak przełknęłam ślinę i się odezwałam.

- Abigail Nelson. - powiedziałam, w dalszym ciągu nie ogarniając do końca sytuacji.

To znaczy, miałam swoje podejrzenia, lecz miałam ogromną nadzieję, że to tylko podejrzenia.
Mężczyzna położył swoją dłoń na moim policzku, a wtedy coś we mnie wreszcie się obudziło i odsunęłam się od niego, chociaż ciało i moje serce nie były z tego szczególnie zadowolone. Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony, a następnie wykonał krok w przód, gdzie ja wykonałam krok do tyłu i wystawiłam przed siebie rękę.

- Nie. Nie zbliżaj się. - zakazałam mu, co wyraźnie mu się nie spodobało, bo z jego ust wydobyło się warczenie.

Wszyscy przyglądali się nam uważnie. Czułam się jakbym grała w jakimś wybitnym spektaklu w teatrze, a widownia aż nie mogła oderwać od nas oczu. Nie powiem, było to trochę krępujące. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Brunet wykonał dwa kroki do przodu, co spowodowało, że ja cofnęłam się o dwa kroki. Nie miałam zbytnio żadnego planu. Ucieczka nie wchodziła w grę, bo i tak by mnie złapali, nie wiedziałam także co miałabym mu powiedzieć, by zwyczajnie mnie posłuchał i się zatrzymał. Mężczyzna robił się jeszcze bardziej zirytowana, co nie powiem, lekko mnie przestraszyło. Nie wiem co i przede wszystkim kiedy przekonało mnie do najgłupszej decyzji jaką w tamtym momencie mogłam podjąć, aczkolwiek odwróciłam i biegiem ruszyłam w stronę lasu otaczającego nas zewsząd. Dziwiłam się, że tak sprawnie mi szedł bieg z założonymi botkami na obcasie, jednak nie narzekałam. Liczyło się tylko to, by nie wywalić się prosto na twarz. Zdziwiłam się, kiedy przez jakiś czas normalnie sobie biegłam i nikt mnie nie złapał, dzięki czemu znajdowałam się już w lesie. Miałam ogromną ochotę spojrzeć za siebie, jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie był najlepszy pomysł. Co jak co, ale naprawdę nie miałam ochoty zaliczyć gleby, dlatego biegłam dalej. Gdy usłyszałam za sobą hałas, wiedziałam, że brunet mnie goni. Czułam to. Przyspieszyłam na tyle na ile mogłam, lecz niewiele to dało. W końcu jestem człowiekiem, w dodatku z krótkimi nóżkami, a nie jakimś wilkołakiem z nogami długości szyi żyrafy. No dobra, może trochę przesadzam, nawet bardzo, aczkolwiek wiadomo mniej więcej o co chodzi.
Po kilku sekundach zostałam złapana. Szarpałam się jak tylko mogłam i tak wiedząc, że znajduje się na straconej pozycji, a szarpanina nie miała najmniejszego sensu.

- Puść! Po moim trupie dam ci się tknąć! - krzyczałam, nie zaprzestając nierównej walki.

Mężczyzna w końcu się zdenerwował, po czym chwycił mnie i przerzucił sobie przez ramię. A co ja jestem? Jakiś worek kartofli czy jak?! Biłam go po plecach pieściami i starałam się go jakoś kopnąć, jednak skutecznie mnie unieruchomił przy okazji naciągając moją sukienkę tak, by nie było widać mi pośladków. Za tą jedną rzecz akurat byłam mu wdzięczna.
No, ale dobra, przechodząc dalej...
Może wilkołaki ujawniły się niedawno, jednak mimo wszystko, trochę o nich wiedziałam, a już w szczególności o więzi mate. Opłaciło mi się czytać te wszystkie książki o wilkołakach. Kto by pomyślał, że z czasem okaże się, że jest w nich zawarta prawda.
Po tym co zobaczyłam i usłyszałam, byłam niemalże pewna, że brunet znalazł właśnie swoją przeznaczoną, którą niestety byłam JA. Zdawałam sobie sprawę z tego co mnie czeka. Najpierw oznaczenie, później sparowanie, a następnie całe życie spędzone u jego boku, gdzie na każdym kroku, będzie zazdrosny, napalony, niestabilny emocjonalnie, kiedy coś nie pójdzie po jego myśli i można by było jeszcze tego trochę wymieniać.
Kiedy wyszliśmy z lasu, nie było osoby, która by się nam się przyglądała. Nie mają nic ciekawszego do roboty?
Na chwilę zaprzestałam swoich działań, ponieważ zauważyłam, że brunet kieruję się ze mną do środka Głównej Siedziby. O nie.
Ponownie zaczęłam krzyczeć żeby mnie puścił, jednak nic sobie z tego nie robił, a ponadto dostałam w tyłek od niego. Bolało.
Wchodziliśmy przez dłuższy czas po schodach, aż znaleźliśmy się na ostatnim piętrze i skierowaliśmy się w stronę czarnych drzwi za którymi, jak się potem okazało, znajdowała się sypialnia bruneta. Nie przyjrzałam się zbytnio wystrojowi, ponieważ miałam większy problem na głowie. Mężczyzna rzucił mnie na łóżko, a następnie zawisł nade mną i unieruchomił mi ręce tak, bym nie mogła go uderzyć. Krzyczałam i się wyrywałam. Bałam się, że mnie skrzywdzi, zrobi coś bez mojej zgody, a ja później będę wrakiem człowieka.

- Jeśli natychmiast się nie uspokoisz, oznaczę cię nie zważając na to czy cię to zaboli czy nie. - warknął.

Natychmiast przestałam się ruszać, ponieważ wilkołak zaczął składać na mojej szyi pocałunki. Bałam się, że spełni swoją groźbę, tylko dlatego się posłuchałam.

- Proszę. - wyszeptałam ze łzami w oczach.

Niebieskooki złożył na mojej szyi ostatni pocałunek, spojrzał na mnie, po czym puścił mnie. Tak po prostu?
Od razu wykorzystałam to i odsunęłam się od niego na drugi koniec pokoju, czekając na dalszy rozwój sytuacji.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz