1 maj 2015r.
Piątek, 12:45Za dokładnie piętnaście minut musiałyśmy się zjawić na miejscu zbiórki. Przyjrzałam się sobie ostatni raz w lustrze. Miałam na sobie czarną sukienkę do połowy ud z długimi rękawkami, a na nogach miałam czarne wygodne botki na obcasie. Włosy postanowiłam zostawić rozpuszczone, a jeśli chodzi o makijaż to jedyne co zrobiłam to kreski eyelinerem na oczach, wytuszowałam rzęsy, a na usta nałożyłam zwykły bezbarwny błyszczyk.
- Abigail chodź już, bo się spóźnimy! - usłyszałam poganianie mojej mamy, dlatego szybko sięgnęłam po moją czarną torebkę do której wsadziłam telefon i zbiegłam na dół, gdzie mama razem z siostrą już na mnie czekały.
Złapałam dziewczynkę za rękę i wyszłyśmy na zewnątrz. Pogoda akurat tego dnia dopisywała, jednak nie potrafiłam się nią cieszyć. Byłam strasznie zdenerwowana, serce biło mi jak szalone i myślałam, że za chwilę zemdleje, jednak ze względu na siostrę postanowiłam wziąć się w garść. Wzięłam głęboki wdech, a kiedy mama do nas dołączyła ruszyłyśmy szybkim krokiem w stronę placu, na którym odbywała się zbiórka. W każdym mieście na świecie takie coś miało miejsce. Wilkołaki ze straży odczytywali nazwiska wylosowanych, a następnie zabierali ich i wywozili.
- Pamiętasz co ci mówiłam? - spytała mama, po której było widać, że jest bardzo spięta.
- Pamiętam mamo. Karta się jednak nie przyda. Nie tym razem. - starałam się w to wierzyć, jednak tak naprawdę nie wiedziałam jak to będzie.
Z jednej strony, w naszym mieście raczej mało osób zostałoby wybranych, gdyby nie to, że ostatnimi czasy pojawiło się kilka grup buntowników, co oznaczało, że najprawdopodobniej, więcej osób zostanie zabranych.
Idąc na plac mijaliśmy osoby z mojej szkoły, klasy, pracy mamy, nauczycieli, pracowników przedszkola do którego chodziła Iz kiedy mama nie mogła się nią zaopiekować. Pomyślałam sobie, ile z tych tutaj osób zostanie wybranych? Czy to będzie ktoś kogo znam? Nie wiedziałam tego i szczerze mówiąc nie chciałam wiedzieć. Starałam się zająć myśli czymś innym, ponieważ zaczął boleć mnie brzuch ze stresu, jednak było to trudne zadanie, wręcz niemożliwe do wykonania.- Mamo, jak będziemy wracać, pójdziemy do lodziarni? - spytała Iz kiedy już prawie byliśmy na miejscu i mijaliśmy ulubioną lodziarnie małej.
- Tak, pójdziemy. - obiecała, a następnie spojrzała na mnie.
Przez następne minuty szłyśmy już w ciszy. Zresztą tak jak każdy. Kiedy wreszcie dostaliśmy się na plac, znalazłyśmy sobie miejsce na końcu, by później nie mieć problemu z przeciskaniem się między ludźmi. Muszę przyznać, że to wszystko trochę przypominało mi ten film oraz serie książek "Igrzyska śmierci". Nigdy w życiu nie sądziłam, że będę uczestniczyć w czymś podobnym, a tu proszę. Pocieszał mnie jedynie fakt, że nie musiałam walczyć o przetrwanie z wylosowanymi osobami i nikt nie robił z tego jakiegoś chorego show.
Ludzi na placu było pełno, ponieważ zbliżała się już trzynasta, więc nikt nie chciał się spóźnić.
Kiedy zaczęłam sobie wyobrażać, co za chwile się może wydarzyć, miałam łzy w oczach. Ponieważ nikt się jeszcze nie odezwał, przykucnęłam przy siostrze i mocno ją do siebie przytuliłam.- Kocham cię. - wyszeptałam, kiedy dziewczynka mnie objęła.
- Ja ciebie też Abby. - kiedy się od niej odsunęłam, uśmiechała się do mnie.
Nie mogłam się przy niej rozpłakać, dlatego odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam wzrok od dziewczynki, by nie widziała jak kilka łez wydostaje się spod moich powiek. Szybko je otarłam i miałam nadzieję, że nic mi się nie rozmazało. O tusz się nie martwiłam, bo był wodoodporny, gorzej jednak z eyelinerem. Spojrzałam przelotnie na mamę i spytałam czy nie jestem gdzieś rozmazana, ale na szczęście powiedziała, że nie. Rozejrzałam się więc wokół i przyglądałam się, jak niektórzy mdleją ze strachu, inni się trzęsą, a reszta siedzi na ziemi, ponieważ ze strachu nie mogą ustać. Pewnie wyglądałabym tak samo, gdyby nie Iz i mama. Musiałam być dla nich silna.
Nagle usłyszałam jak ktoś bierze mikrofon i dostrzegłam mężczyznę, tego samego co dwa lata temu. To on miał wyczytać z listy osoby wylosowane. Złapałam siostrę za rękę i czekałam aż mężczyzna zacznie mówić. Na początku oczywiście się przywitał, wyjaśnił kilka rzeczy i wreszcie przeszedł do sedna.- W tym roku wylosowano dokładnie dziesięć osób z tego miasta. Wyczytam imiona i nazwiska tych osób dwukrotnie, a poza tym będzie to także wyświetlane na ekranie za mną. - wyjaśnił, a mną aż wstrząsnęło.
Dziesięć osób? Tak dużo? Zazwyczaj było nie więcej niż dwie! Byłam wściekła. Byłam pewna, że to wszystko z powodu buntów. Prosiłam mamę już kilka razy, żebyśmy spróbowały przenieść się do innego, spokojniejszego miasta, jednak nie mogłyśmy tego załatwić tak hop siup. To wymagało mnóstwa papierków, zgody pewnych osób i dobrych kilkunastu miesięcy. Dodatkowo trzeba było jeszcze zapłacić nie małą sumę pieniędzy, a my nie mogłyśmy sobie na to pozwolić. Mama większość pieniędzy wydawała na jedzenie, niezbędne dla nas rzeczy typu ubrania, książki czy przybory do szkoły i przedszkola, a to co zostawało na koniec miesiąca, wpłacała na konto bankowe o którym już wcześniej wspominałam.
Gdy wilkołak zaczął wyczytywać nazwiska, zrobiło mi się gorąco, myślałam, że ze strachu o mamę i siostrę zemdleje, jednak jakimś cudem trzymałam się. Musiałam.
Pierwsze osoby zaczęły podchodzić w wyznaczone dla nich miejsce i czekać aż reszta zostanie wyczytana. W pewnej chwili coś zaczęło się dziać z mikrofonem mężczyzny, więc zrobił krótką przerwę.- Mamo. - zwróciłam na siebie uwagę rodzicielki, która od razu na mnie spojrzała.
- Boże, jesteś cała blada. Jest ci słabo? Masz, napij się wody. - wyciągnęła z torebki małą butelkę wody i podała mi ją.
Miałam ochotę wypić całą jej zawartość, jednak podejrzewałam, że to jest jedyna butelka jaką posiadamy, więc zostawiłam połowę dla siostry lub mamy, gdyby zachciało im się pić.
- Lepiej? - spytała, patrząc na mnie zaniepokojona.
Osoby stojące za nami oraz przed nami, zwróciły na chwilę na nas uwagę, jednak kiedy mikrofon został naprawiony, a mężczyzna kontynuował wywoływanie wylosowanych, skupili się z powrotem na nim.
- Tak. - skłamałam, by trochę ją uspokoić, a następnie sama skupiłam się na słuchaniu wilkołaka.
Zostały już tylko trzy osoby. Modliłam się o to by mama nie znalazła się na tej liście. Wolałam już ja na niej być. Lekko zakręciło mi się w głowie, ręce pociły mi się niemiłosiernie kiedy zostały już tylko dwie osoby.
- Następna osoba. - ucichł na chwilę - Isabelle Nelson! - wykrzyknął, a kiedy dotarło do mnie to co usłyszałam, musiałam oprzeć się o mamę, żeby nie upaść.
To musi być jakaś pieprzona pomyłka! To niemożliwe! To jakiś pieprzony koszmar! Boże, ratuj mnie!
CZYTASZ
BOND
Fantasy- początek zainspirowany Igrzyskami Śmierci - Kiedyś myślałam, że wilkołaki to jedna wielka fikcja. Jak dla mnie istniały tylko w bajkach, baśniach, legendach, filmach i książkach, czyli były po prostu fikcją. Pewnego dnia cały świat wywrócił się do...