10

9K 301 26
                                    

3 maj 2015r.
Niedziela, 12:00

Po piętnastu minutach czekania usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z wygodnego fotela, położyłam książkę na stolik i podeszłam otworzyć drzwi.

- Luno. Jestem Aaron Wood, Beta. - skłonił się - Przyniosłem dla ciebie rzeczy. - podał mi je.

Mężczyzna był prawdopodobnie w wieku Kyle'a, miał rude włosy, piwne oczy i jakiś metr dziewięćdziesiąt wzrostu.
Kiedy zabrałam od niego ubrania, zastanawiałam się czy nie wpuścić go do środka, lecz doszłam do wniosku, że mogłoby to źle wyglądać, a już nawet nie chce myśleć co by było, gdyby Kyle wyczuł jego zapach i dowiedział się, że był ze mną sam na sam. Wolałam nie ryzykować.

- Mogę cię o coś zapytać? - widziałam, że zamierza odejść.

- Oczywiście. - uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam.

Zaraz po tym jednak w mojej głowie pojawiła się myśl, że kto wie, może to Beta jest odpowiedzialny za śmierć mojego taty. Natychmiast odrzuciłam od siebie te myśl i nie dałam po sobie poznać, że coś jest nie tak.

- Wiesz może co się stało z siostrą Kyle'a? To znaczy, słyszałam, że coś zrobiła i chciałam się dowiedzieć, czy to coś poważnego. - wyjaśniłam szybko.

Nie wiem dlaczego wciąż nie dawała mi ta sprawa spokoju. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli spytam o tą sytuację Betę, ponieważ Kyle raczej nic by mi nie powiedział, a przynajmniej nie w tamtym momencie.
Mężczyzna zawahał się zanim odpowiedział.

- Nie musisz mi tego mówić. Ja po prostu... - nie chciałam na niego naciskać, tym bardziej jeśli miał mieć problemy przez to, że powie mi co się stało.

- Nie, ja tylko... Laura wieczorem trochę przesadziła i spotkała się z pewnym chłopakiem. Ktoś to zauważył i zgłosił, w trosce o nią. - starał mi się to jakoś wyjaśnić, lekko skrępowany.

- Ale czy to źle, że się z kimś spotyka? Przecież to normalne. - nie rozumiałam kompletnie tego całego zamieszania.

- Luno, u nas wygląda to trochę inaczej niż u ludzi. Samice nie mogą spotykać się z samcem przed ukończeniem osiemnastego roku życia, a nawet wtedy powinny czekać na swojego mate. Jeśli ten się nie znajdzie, po dwudziestym roku życia mają prawo się z kimś związać. - po jego wytłumaczeniu trochę lepiej to zrozumiałam.

- Dziękuję. Teraz już rozumiem. - stwierdziłam, że nie ma po co go zatrzymywać dłużej niż to konieczne, pożegnałam się z nim i zamknęłam drzwi.

Szybko się przebrałam w ubrania, które dostałam poprzedniego dnia od Laury, czyli w obcisłe czarne jeansy i uroczy biały sweterek. Zanim wyszłam z sypialni, ubrałam buty. Poczułam się wreszcie trochę lepiej, dlatego, że mogłam sobie swobodnie pospacerować bez bruneta. Szybko zeszłam po schodach na sam dół i skierowałam się w stronę kuchni, ponieważ zaczęłam odczuwać straszny głód. Kiedy się w niej znalazłam, nikogo nie było z czego się cieszyłam. Stwierdziłam, że chyba mogę wyjąć sobie coś z lodówki, więc otworzyłam ją i pierwsze co zrobiłam to wyjęłam sok pomarańczowy, a potem mleko z nadzieją, że gdzieś w szafkach ukryte są płatki śniadaniowe. W pierwszej szafce jaką otworzyłam znalazłam kubki, więc wyjęłam sobie jeden by mieć do czego nalać sok i kontynuowałam swoje poszukiwania. Trochę mi zajęło, zanim znalazłam moje upragnione płatki, ale nie żałowałam. Miałam ochotę na płatki i tyle w temacie.
Wyciągnęłam dużą miskę przy okazji znajdując także owoce, które uznałam, że wrzucę do płatków. Najpierw wsypałam płatki, później pokroiłam banan i wrzuciłam go do miski, umyłam garść borówek i malin, które także wrzuciłam, a następnie zalałam to wszystko mlekiem. Zanim zabrałam się za jedzenie tego cuda, schowałam opakowanie płatków do szafki, umyłam nóż, którym kroiłam owoce i schowałam mleko do lodówki oraz sok, kiedy nalałam go sobie trochę do kubka. Następnie zajęłam miejsce przy blacie i zaczęłam spożywać swój posiłek. Rozejrzałam się także przy okazji, czy gdzieś nie znajduje się telefon, lecz tak jak sądziłam, nie było go. Postanowiłam, więc zaraz po śniadaniu udać się na poszukiwania. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie mogłabym znaleźć telefon. Do biura Kyle'a bym się napewno nie dostała, nie wiem czy dobrym pomysłem byłoby kogoś o niego poprosić, więc wątpiłam, czy uda mi się znaleźć ten telefon. Zamyśliłam się tak bardzo, że nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł do kuchni i się do mnie zakrada. Zorientowałam się dopiero kiedy ktoś złapał mnie za nogę. Natychmiast spojrzałam w dół i to co zobaczyłam strasznie mnie rozczuliło. Okazało się, że skradał się do mnie chłopiec, na oko dwuletni. Przerwałam jedzenie i zeszłam z krzesła, a następnie kucnęłam przy chłopcu.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz