26

5.9K 214 6
                                    

13 maj 2015r.
Niedziela, 15:10

Kolejny dzień minął, a stan Kyle'a dalej się nie poprawiał. Pierwszy raz udało mi się chociaż na chwilę zasnąć. Spałam ledwie pięć godzin, jednak to zawsze coś. Laura także poszła do pokoju, żeby się przespać, a przynajmniej spróbować. Z tego co mi powiedziała, zamierzała udać się do celi swojego mate i go odwiedzić. Zezwoliłam na to tylko pod warunkiem, że Aaron będzie przy niej i zapewni jej bezpieczeństwo. Niby miały ich dzielić kraty, jednak lepiej nie ryzykować.
Postanowiłam zejść na dół do kuchni, by wreszcie zjeść coś więcej niż zwykłe jabłko czy herbatniki na śniadanie. Jeśli miałam zamiar w dalszym ciągu siedzieć przy Kyle'u, musiałam mieć siły by nie zemdleć. Brak snu i jedzenia to dosyć niebezpieczne połączenie.
Kiedy weszłam do kuchni, przywitałam się z wilkołakami, które akurat się w niej znajdowały i podeszłam do lodówki, by wyciągnąć z niej mleko, a potem poszłam po banana, truskawki, maliny i borówki, wyjęłam z szafki dużą miskę oraz czekoladowe płatki i zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie.

- Luno! - usłyszałam za sobą krzyk, a następnie ktoś mocno wtulił się w moje nogi.

Uśmiechnęłam się, domyślając się, kim jest ta mała przylepa.

- Cześć Sammy. - zauważyłam, że za chłopcem podąża Esme.

- Witaj Luno. - skłoniła się przede mną.

Uśmiechnęłam się lekko do niej i ponownie skupiłam całą swoją uwagę na chłopcu. Odłożyłam na chwilę nóż, którym kroiłam truskawki i wzięłam małego wilkołaka na ręce.

- Jak tam u ciebie, co? - spytałam, wiedząc, że i tak nic mi nie odpowie.

Był na to jeszcze za mały. Wzięłam jedną malinę do ręki i poczęstowałam nią chłopca, uprzednio jednak pytając jego matki czy nie jest uczulony na coś. Maluch wtulil się we mnie, więc wychodzili na to, że musiałam sobie jakoś zrobić śniadanie z nim na rękach. Na początku Esme chciała zabrać chłopca by mi nie przeszkadzał, jednak zapewniłam ją, że poradzę sobie i nie musi się martwić, dlatego poszła na spokojnie zrobić śniadanie dla siebie i dziecka.
Gdy skończyłam przygotowywać sobie posiłek, podszedł do mnie jeden Beta, którego kojarzyłam tylko z widzenia.

- Luno, wiadomo już co dalej z Alfą? - spytał z nadzieją na jakieś dobre wieści.

- Jak na razie nic się nie zmieniło, musimy czekać i wierzyć w to, że lada moment się obudzi. - uśmiechnęłam się do niego smutno.

Całe stado bało się o swojego Alfe i w tym także mnie, ponieważ najbardziej bym ucierpiała, gdyby mężczyźnie coś się stało.
Wilkołak miał już odchodzić, jednak postanowiłam zadać mu kilka pytań.

- Poczekaj. Wiesz może co się stało z ciałem Dean'a? - spojrzał na mnie zdziwiony pytaniem, jednak odpowiedział.

- Spaliliśmy je.

Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i pozwoliłam mu odejść. W tym czasie wróciła już Esme i z trudem oderwała ode mnie chłopca. Nie wiedziałam, dlaczego aż tak bardzo do mnie lgnął, przecież prawie mnie nie znał. Westchęłam, a następnie zabrałam się za sprzątanie po sobie i gdy to zrobiłam, miałam zamiar wyjść, jednak do kuchni wszedł ojciec Kyle'a. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że wyjechał tak jak mu kazałam. Jak na złość, wszyscy opuścili pomieszczenie i zostałam z mężczyzną sama.

- Myślałam, że Pan wyjechał. - odezwałam się pierwsza.

- Nie, zostałem. Chciałem z tobą porozmawiać. - usiadł przy stole i uważnie mnie obserwował.

Stwierdziłam, że czeka nas zapewne jakaś dłuższa pogawędka, więc usiadłam na przeciwko niego ze swoją miską i czekałam, aż zacznie mówić.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz