5 maj 2015r.
Sobota, 13:10Na samym początku bałam się, że ma jakieś złe wieści, lecz okazało się, iż biegł tylko dlatego by przekazać nam jak najszybciej informacje.
- Alfo, Luno. - pokłonił się przed nami - Chyba wiem kto jest odpowiedzialny za napaść na watahę. - zaczął.
- Tak więc mów. - zachęciła go Laura.
- Kilku naszych widziało w okolicy Dean'a, a dodatkowo wydaje się, że wilkołak który nas zaatakował, należał do jego popleczników. - kompletnie nic z tego nie rozumiałam.
- Kim jest Dean? - spytałam nie mogąc się oprzeć.
- Był moim Betą. Jakiś czas temu chciał, żebym pogadał z Alfami innych kontynentów o tym, by zniewolić każdego człowieka. Nienawidzi ludzi, więc chciał skazać ich na dosłownie męczarnie. Nie zgodziłem się, a kilka tygodni później dowiedziałem się, że pojechał do miasta i zabił jakąś grupkę ludzi, a ci którzy to przeżyli, byli przez niego torturowani. Musiałem go wygnać. Nie słyszałem o nim od dawna, jednak coś tam mi się o uszy obiło, że planuje się zemścić. Wydawało mi się, że to tylko zwykłe pogróżki, ale jak widać, myliłem się. - Kyle krótko mi to wyjaśnił - Aaron, przekaż reszcie by podwoili straże i patrolowali okolice. Musimy być pewni, że nic nam nie zagraża. - zwrócił się do swojego Bety.
Nie spodziewałam się tego. Nie wiedziałam, że Alfa może mieć dwie główne Bety. W każdym razie, domyśliłam się, że zdrada jednej z Bet musiała być dla Kyle'a bolesna. W końcu na to stanowisko wybiera się najsilniejsze i najbardziej zaufane osoby.
- Już to zrobiłem. Nie ma mowy, by ktokolwiek przedostał się niepostrzeżenie. Wydaje mi się, że jak na razie nikt się nie pojawi. To tylko ostrzeżenie. - podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami, które brzmiały dosyć sensownie.
Jednak coś mi nie pasowało. Dlaczego ten cały Dean dał o sobie znać, kiedy mógł po prostu dostać się na nasz teren i mnie zabić. Zachowując się inaczej, pozwolił nam na przygotowanie się. Czego on tak właściwie chciał? Myślał, że zabije Kyle'a i zostanie Alfą, a następnie powybija wszystkich ludzi, a z pozostałych zrobi niewolników? Przecież nawet jeśli by mu się udało przejąć watahę, musiałby się zmierzyć jeszcze z sześcioma innymi Alfami, gdyby chciał się pozbyć ludzi z całej kuli ziemskiej. Chociaż może wystarczyłoby mu wybicie ich tylko na jednym kontynencie. Na samą myśl o tym, aż przeszły mnie ciarki. Nie wyobrażałam sobie tego.
- Nie martw się, złapiemy go. Ze mną jesteś bezpieczna. - brunet zauważył, że jestem zmartwiona.
- Wiem, ja tylko myślę o mamie i siostrze. - mruknęłam.
- Nie są zagrożone, póki żyjemy. - zapewnił mnie, aczkolwiek niewiele mi to dało.
No właśnie, póki żyjemy. Kto wie co będzie, jeśli były Beta nas zaatakuje? Może nas zabić. Wiem, że stado jest jednym z tych silniejszych, jednak co jak co, ale każdego można pokonać. Wystarczy znaleźć jeden słaby punkt. I tym punktem akurat byłam ja. Jako Luna dawałam siłę stadu, więc gdyby ktoś mnie zabił, byliby osłabieni i to bardzo. To mnie właśnie martwiło i irytowało. Byłam słaba, bo byłam człowiekiem i nie mogłam się obronić, mogłam jedynie liczyć na pomoc swojego mate lub watahy.
***
Kyle na całe szczęście czuł się już o wiele lepiej i mógł bez problemu się poruszać. Nie chciałam go wypuszczać z łóżka, jednak uparł się, że ma mnóstwo papierkowej roboty, poza tym musi obmyślić jakiś plan obrony. Nie miałam wiele do gadania, więc stwierdziłam, że w takim wypadku będę mu towarzyszyć. Poszliśmy do jego biura, w którym pojawił się Aaron i kilku innych wilkołaków, których kojarzyłam tylko z widzenia. Ustalenie planu, takiego wstępnego zajęło im około dwóch godzin. Słuchałam tego wszystkiego i momentami nie wiedziałam o co chodzi, jednak cieszyłam się mimo to, że mogę tam siedzieć i słuchać ich pomysłów na rozwiązanie problemu. Jak zapewnił Aaron, straż została podwojona, część wilków patrolowała teren, kobietom i dzieciom zakazano na jakiś czas opuszczania Głównej Siedziby, mogły wychodzić jedynie do ogrodu i trzymać się w odpowiedniej odległości od linii lasu, a ja nie mogłam poruszać się bez swojego mate bądź kogoś, kogo do mnie przydzieli.
Zaraz po tym zebraniu, wszyscy wyszli, więc zostałam sama z Kyle'em.- Wiesz, myślałem trochę i zacząłem się zastanawiać, czy nie powinniśmy na chwilę wyjechać. Dean wtedy napewno nie zaatakuje, bo nas tutaj nie będzie. - niezbyt podobał mi się jego plan.
Nie chciałam zostawiać watahy. Bałam się, że mimo zapewnień bruneta, Dean może zaatakować. Jednak z drugiej strony, mężczyzna miał racje. Nie mógł przejąć stada bez zabicia Alfy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - postanowiłam być z nim szczera.
- Martwisz się o watahę? - domyślił się.
Czasami miałam wrażenie, jakby czytał mi w myślach, chociaż z tego co wiedziałam nie było to możliwe. A może ukryto to przede mną? Nie, raczej nie było takiej możliwości.
- Mogę cię zapewnić, że Aaron się wszystkim zajmie. Poza tym, wydaje mi się, że zmienisz zdanie kiedy usłyszysz, gdzie chce cię zabrać. - wątpiłam, by cokolwiek zmieniło moje zdanie na temat wyjazdu.
- Nie wydaje mi się. - mruknęłam.
- A więc mam przełożyć wyjazd do twojej mamy i siostry? Wiesz, myślałem... - kiedy pojęłam to co powiedział, otworzyłam szeroko oczy i wpatrywałam się w mężczyznę jak w kosmitę.
- Co? - zapytałam, by upewnić się, że się nie przesłyszałam.
- To co usłyszałaś. Jak chcesz, mogę odwołać samolot i zostawimy przedstawienie mnie twojej mamie i siostrze na kiedy indziej. - wzruszył ramionami.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chce zobaczyć swoją rodzinę, więc droczył się ze mną. Puściłam mu to płazem tylko dlatego, bo byłam zbyt zszokowana by jakkolwiek na to zareagować.
Na myśl o tym, że miałam z powrotem, chociaż na chwilę wrócić do domu, pobawić się z Iz, porozmawiać z mamą, moje serce zabiło szybciej.- Dziękuję. - tylko tyle zdołałam z siebie wydobyć nim pojedyncza łza wypłynęła spod powieki.
Mężczyzna widząc to oderwał się od pracy i znalazł się obok mnie. Przyciągnął mnie do siebie, a ja nie protestowałam i się w niego wtuliłam. Zaczęłam zauważać, że powoli się przyzwyczajam do tego wszystkiego i traktuje naszą relacje jak związek. Było to dla mnie coś nadzwyczajnego, bo niewiele minęło odkąd się poznaliśmy, jednak wiedząc o tym, że właśnie w taki sposób działa więź, powoli akceptowałam to, że nasza relacja bardzo szybko się rozwijała. Ja już zaczęłam się czuć dziwnie kiedy mężczyzny przy mnie nie było, chciałam, żeby był przy mnie, żeby mnie przytulał, całował. W normalnej sytuacji prawdopodobnie pomyślałabym, że oszalałam.
- Wyjedziemy na kilka dni, zobaczymy jak sprawa się rozwinie, a potem wrócimy do domu. Myślę, że spędzenie czasu gdzieś indziej pomoże nam się lepiej poznać, a przy okazji będę miał okazję spotkać się z twoją mamą i siostrą. - kontynuował, w tym samym czasie bawiąc się moimi włosami.
Nic na to nie odpowiedziałam, po prostu cicho mruknęłam i słuchałam jego planu. Mieliśmy polecieć jutro z samego rana, by znaleźć się w domu jak najwcześniej. Byłam ciekawa reakcji mamy, kiedy zobaczy mnie w drzwiach. A przede wszystkim byłam ciekawa jak zareaguje na Kyle'a.
CZYTASZ
BOND
Fantasy- początek zainspirowany Igrzyskami Śmierci - Kiedyś myślałam, że wilkołaki to jedna wielka fikcja. Jak dla mnie istniały tylko w bajkach, baśniach, legendach, filmach i książkach, czyli były po prostu fikcją. Pewnego dnia cały świat wywrócił się do...