8

9.7K 288 9
                                    

2 maj 2015r.
Sobota, 21:20

Serce waliło mi jak szalone. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli któryś z tam obecnych wilkołaków by się wsłuchał, napewno usłyszałby je.
Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam rozejrzeć się wokół w poszukiwaniu Laury. Może nie znałam jej za dobrze, ale wydawało mi się, że jest w porządku, poza tym była jedyną osobą, którą tam znałam bliżej poza Kyle'em.

- Napewno większość z was wie dlaczego zwołałem to zebranie. Dzisiaj zdarzyło się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał, a już w szczególności nie ja. - zaczął swoje przemówienie - Znalazłem swoją mate. - w tym momencie wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.

Brunet wyciągnął swoją rękę w moim kierunku, która od razu złapałam. Nie żebym chciała, ale wiedziałam, że jego bliskość pozwoli mi się chociaż trochę uspokoić. Stanęłam obok niego i przyglądałam się każdemu wilkołakowi. Niektórzy byli zdziwieni, inni szczęśliwi, a pozostali szczególnie się tym nie przejęli, jednak była ich tylko garstka.
W tym czasie zdołałam znaleźć w tłumie Laurę, która lekko się uśmiechała patrząc na nas.

- To jest Abigail, moja mate. Od dzisiaj jest także waszą Luną. Nie muszę chyba przypominać o tym, że waszym obowiązkiem jest chronienie jej, szanowanie i pomaganie. - przylgnęłam do mężczyzny jak pszczoła do miodu, jednak jemu to w żadnym stopniu nie przeszkadzało.

Czułam, że jest z tego zadowolony. Miałam nadzieję, że nie wpadnie na jakiś durny pomysł, by wystawiać mnie na sytuację przez które będę się stresować, a w zasadzie lekko panikować, bądź po prostu się bać, tylko dlatego żebym była blisko niego, ponieważ moje serce mogłoby tego nie wytrzymać.
Zaraz po słowach bruneta, wszyscy nam się pokłonili. Czułam się naprawdę nieswojo i chciałam jak najszybciej stąd wyjść. Alfa powiedział jeszcze kilka rzeczy, po czym wilkołaki zaczęły się rozchodzić, ku mojej radości. Gdy wreszcie poczułam się bezpieczniej, odsunęłam się od niego i puściłam jego rękę, co mu się nie spodowało, lecz nie skomentował tego.

- Czy teraz mogę już odejść? Jestem zmęczona, chce iść spać. - mruknęłam, kierując się powoli w stronę drzwi.

- Tak. Chodź. - mężczyzna ponownie złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Musieliśmy się niestety wspinać po schodach na ostatnie piętro, co trochę nam zajęło, ale to głównie przeze mnie i moje zmęczenie. Gdy już znaleźliśmy się na nim, udaliśmy się do sypialni, którą zdążyłam już poznać, lecz dopiero w tamtej chwili pozwoliłam sobie na rozejrzenie się. Z pewnością pomieszczenie było trzy razy większe od sypialni Laury i prawie wszystko było w kolorze czerni lub bieli, co mnie nawet nie dziwiło. Duże łóżko stało naprzeciwko wejścia, było okryte czarną pościelą. Po obu stronach stronach stały czarne szafki nocne, na których znajdowały się małe białe lampki. Poza szafkami, także po obu stronach łóżka znajdowało się okno. Po prawej stronie, przy oknie stała półka z jakimiś książkami, a obok niej znajdował się biały oraz czarny fotel i do tego mały czarny stolik. Po tej stronie, niedaleko półki znajdowała się para drzwi, jedne zapewne prowadzące do łazienki, a drugie do garderoby. To było w sumie wszystko. Obok drzwi wyjściowych, stała oczywiście jeszcze lampa, która wcześniej zastępowała mi broń.

- Zostawiłam w twoim gabinecie ubrania, które twoja siostra mi dała. - oznajmiłam, kiedy tylko sobie uświadomiłam, że nie mam w czym spać.

- Dzisiaj już i tak nie będą ci potrzebne. - stwierdził kierując się w stronę drzwi, które prowadziły do garderoby.

Nie wiedziałam zbytnio co robić, więc podeszłam do półki z książkami. Przeglądnęłam każda książkę, jednak żadna z nich nie była raczej dla mnie. A tak dokładniej to ich tematyka, jakoś mnie nie interesowała. Chciałam już odejść, lecz dostrzegłam na samej górze książkę, którą doskonale znałam, gdyż serial który obejrzałam, zachęcił mnie do jej przeczytania. Mianowicie miałam na myśli "Sztukę wojny" od Sun Tzu. Co prawda nie była jakoś w moim stylu, jednak i tak mi się spodobała. Tak jak już mówiłam, to pewnie przez serial, który sprawił, że w ogóle ją przeczytałam.
Chciałam ją wyciągnąć, lecz ledwie dosięgałam do niej, więc odwróciłam się z zamiarem przysunięcia fotela, bym mogła na nim stanąć i zabrać książkę, jednak podskoczyłam przestraszona, kiedy zauważyłam, że Alfa stoi bardzo blisko mnie. Nawet oparcie się o półkę nie zwiększyło odległości między nami. Dostrzegłam, że mężczyzna sięga po książkę, którą chciałam wziąć, a następnie przygląda się jej.

- "Sztuka wojny"? Czytasz takie książki? - był tym wyraźnie zdziwiony.

- Nie. Przeczytałam ją jakiś czas temu, ale ogólnie nie czytam książek o takiej tematyce. - przyznałam, mając nadzieję, że brunet się w końcu ode mnie odsunie.

Ku mojemu niezadowoleniu, nie zrobił tego. Podał mi jakieś rzeczy, na których umieścił także książkę. Domyśliłam się, że dał mi jakieś ubranie, bym miała w czym spać. Kiedy odebrałam od niego rzeczy, w końcu się ode mnie odsunął i wskazał drzwi do łazienki. Nic nie mówiąc, udałam się do niej i dla pewności, zamknęłam za sobą drzwi na zamek.
Gdy przyjrzałam się dokładnie rzeczom jakie dostałam, zauważyłam, że wśród nich znajduje się ręcznik. Ucieszyłam się, bo po nocy spędzonej w celi, miałam ochotę wziąć prysznic. Brunet miał łazienkę, która posiadała właśnie prysznic oraz wannę, jednak jak już powiedziałam, wybrałam tą pierwszą opcje. Upewniłam się ostatni raz, że drzwi są zamknięte, po czym zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Nie miałam zbytniego wyboru i musiałam się umyć żelem mężczyzny, jednak nie przeszkadzało mi to. Żel jak żel. W ostatniej chwili stwierdziłam, że przydałoby się jeszcze umyć włosy, co także zrobiłam. Całość nie zajęła mi więcej czasu niż dwadzieścia minut. Po wyjściu z kabiny, osuszyłam się ręcznikiem i założyłam na siebie bokserki i koszulkę mężczyzny, która na całe szczęście sięgała mi do połowy ud, zakrywając to co powinna. Udało mi się znaleźć grzebień, którym rozczesałam włosy, jednak z trudem, po czym przyjrzałam się sobie w lustrze oraz dużym malinkom znajdującym się na mojej szyi. Czułam się źle z tym wszystkim. Wyjechałam, by ratować Isabelle, mama napewno się o mnie martwiła i była załamana. Byłam pewna, że za mną tęskniły, a ja co? Właśnie skończyłam brać prysznic, miałam iść spać w wygodnym łóżku, wydawało się, że nic mi nie grozi i jestem bezpieczna, a następnego dnia miałam iść na zakupy. Oczywiście także za nimi tęskniłam, jednak czułam się okropnie z tym, że to tak się potoczyło. Może to absurdalne, bo normalnie skończyłabym u obcej rodziny wilkołaków, której musiałabym służyć prawdopodobnie do końca życia. Jednak skończyłam jako mate Alfy, swoją drogą jednego z tych najsilniejszych. Powinnam się opierać, bo przecież właśnie przez wilkołaki mój tata umarł.
Miałam wielką ochotę zadzwonić do mamy, powiedzieć jej, że wszystko jest w porządku, jestem cała i zdrowa. Napewno opowiedziałabym jej o wszystkim co się wydarzyło, mając nadzieję, że doradzi mi co mam zrobić. Nie mogłam jednak tego zrobić. Nie miałam swojego telefonu, a gdziekolwiek gdzie znajdował się jakiś stacjonarny telefon, było niemożliwym zadzwonienie, ponieważ Alfa bez przerwy był przy mnie. O wilku mowa. Dosłownie. Kiedy odrzuciłam wszystkie swoje myśli na bok, by mnie nie przytłoczyły, spojrzałam w lustro przytomniejszym wzrokiem i zauważyłam mężczyznę, który stał niedaleko mnie. Odwróciłam się do niego natychmiast.

- Co ty tu robisz? Przecież zamknęłam drzwi. - byłam pewna, że je zamknęłam.

Upewniłam się nawet i nie było możliwości, by były otwarte. Brunet zaśmiał się, a następnie znalazł się przy mnie. Oparłam się rękami o umywalkę, ponieważ stykaliśmy się ze sobą tak bardzo, że gdybym się nie podparła, nie skończyłoby się to najlepiej. Dosłownie przyparł mnie do tej umywalki, a następnie lekko się schylił i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Przeraziłam się jeszcze bardziej, kiedy odkryłam, że zamiast coś zrobić, przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Miałam ochotę walnąć głową o ścianę, być może wtedy bym wróciła do siebie.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz