12

8.5K 274 23
                                    

4 maj 2015r.
Poniedziałek, 15:00

Siedziałam sobie w salonie i czytałam książkę, siedząc na kolanach Alfy. Musiałam przyznać, że powoli zaczynałam się już przyzwyczajać do tego wszystkiego. Co prawda nie zgodziłam się na siedzenie na jego kolanach bez wywołania tym małej sprzeczki, jednak jak zwykle on wygrał. Stwierdził, że albo zrobię to co on chce, albo mogę pożegnać się z książkami, dlatego się zgodziłam. W ten oto sposób skończyliśmy razem, gdzie ja czytałam książkę, a on bawił się moimi włosami.

- Kyle, mogę mieć do ciebie prośbę? - odezwałam się nagle, odkładając książkę.

- Jeśli chcesz, żebym przestał albo żebym cię wypuścił, to nawet nie zaczynaj. - ostrzegł, jednak ja pokręciłam głową, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie o to mi chodzi.

- Pozwól mi zadzwonić do mamy. - wypaliłam.

Przez ten czas, kiedy tam byłam nie zdarzyła się już ani jedna okazja, by dorwać się do telefonu, dlatego postanowiłam poprosić go o to, mając nadzieję, że mnie zrozumie i pozwoli mi zadzwonić do domu.

- Co? - wyraźnie zaskoczyłam go.

- Proszę. Mama napewno się martwi, a Isabelle... - przerwałam, wspominając sobie, jak moja mała siostrzyczka płakała, kiedy musiałam odejść. - Zrobię wszystko co zechcesz, tylko proszę, pozwól mi z nimi porozmawiać. - obiecałam.

Byłam już totalnie zdesperowana. Może nie było tego po mnie widać, ale strasznie tęskniłam za domem, rodziną. Przez dłuższy czas coś robiłam i nie miałam czasu, żeby skupić się w stu procentach na tej tęsknocie i dzięki temu, jakoś się trzymałam, lecz teraz kiedy tylko czytałam książkę, nie potrafiłam się na niej skupić, bo myśli o mamie i Iz zaczęły mnie przytłaczać.
Mężczyzna spojrzał mi w oczy i już wtedy wiedziałam, że się zgodzi. Widziałam to.

- W porządku. - zgodził się, przez co rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.

Byłam wtedy w siódmym niebie. Nie potrafiłam sobie przypomnieć kiedy czułam się taka szczęśliwa jak w tamtym momencie. Brunet zaśmiał się, a następnie objął mnie. Siedzieliśmy tak przez chwilę przytuleni, jednak on przerwał po chwili ciszę panującą między nami.

- Ale mam jeden warunek. - bałam się czego może zażądać, jednak nie przerwałam mu i uważnie go słuchałam - Dasz mi się oznaczyć. - wtedy moje serce na chwilę stanęło, żeby później ponownie zacząć bić ze zdwojoną siłą.

Na samym początku miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, wstać i po prostu wyjść obrażona, jednak uświadomiłam sobie, że to może być moja jedyna szansa na skontaktowanie się z rodziną, dlatego zamiast się wkurzyć się na niego, wzięłam głęboki oddech i dałam sobie chwilę na przemyślenie tego.

- Dobrze. - zgodziłam się, lecz nie byłam pewna czy czasem tego nie pożałuję.

Czułam, że mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Postanowiłam wreszcie się od niego odsunąć, po czym wstałam i podałam mu swoją książkę.

- Gdzie idziesz? - spytał zaskoczony, kiedy zauważył, że mój humor jak się pojawił, tak znikł.

- Chcę pobyć sama. Przejdę się po ogrodzie, a potem... Wrócę. - nie mogło mi przejść przez gardło zdanie "dam ci się oznaczyć", dlatego go nie wypowiedziałam.

- Pójdę z tobą. - zaproponował, wstając.

Jemu także zniknął humor, zapewne dlatego, bo zauważył, że coś jest nie tak. Westchnęłam ciężko, po czym spojrzałam na niego.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz