15

8.3K 247 11
                                    

5 maj 2015r.
Wtorek, 10:25

Zgodnie z obietnicą, Kyle trzymał ręce przy sobie i nie zrobił nic czego bym nie chciała. Gdy już po dobrej godzinie musieliśmy wychodzić z wanny, upewniłam się, że tym razem nie podgląda, po czym osuszyłam się ręcznikiem i ubrałam szarą sukienkę, którą wcześniej zabrałam z garderoby. Nie mieliśmy wiele czasu, dlatego postanowiliśmy się rozdzielić. Ja miałam pójść do Laury i sprawdzić czy jest już gotowa, a on miał dopilnować, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Może to trochę dziwne, że lataliśmy jak głupi tylko z powodu przyjazdu jednej osoby, aczkolwiek to nie był byle kto. Po pierwsze, jak już wspomniał Kyle, mężczyzna był bardzo specyficzną osobą, która mogła się doczepić dosłownie do wszystkiego, po drugie musieliśmy się jakoś godnie pokazać, by tata bruneta nie mógł znaleźć żadnego powodu, dla którego uznałby, że jestem nieodpowiednia dla jego syna, a po trzecie chciałam żeby wszystko obyło się bez problemów i chciałam wypaść jak najlepiej. Przede wszystkim chodziło także o to, że mężczyzna kiedyś był Alfą tej watahy i był ważną osobą.
Zanim wyszłam z sypialni, ubrałam białe buty z Nike i pocałowałam bruneta w policzek. Zbiegłam szybko po schodach i zapukałam do drzwi dziewczyny, która od razu mnie wciągnęła do swojego pokoju.

- Dobrze, że jesteś. Potrzebuję twojej porady. - usiadłam na jej łóżku i czekałam, aż wyjaśni o co chodzi.

- Wiesz, nie wiem co mam robić. Zapewne Kyle już Ci wspominał o tym co zrobiłam i napewno nasz ojciec też się o tym dowiedział dlatego mogłabyś mnie w jakiś sposób wesprzeć. No wiesz, bardzo prawdopodobne jest to, że ojciec zrobi mi niezłą awanturę, więc może wstawisz się za mną jakby co? - widziałam nadzieję w jej oczach.

- Wiesz... To twój tata i nie mogę się zbytnio wtrącać w wasze sprawy, ale jeśli będzie trzeba to ci pomogę. Jednak wiesz, powinnaś brać na siebie odpowiedzialność za własne czyny. - nie chciałam obrazić dziewczyny, lecz musiałam powiedzieć jej to co myślę.

- Rozumiem. Doceniam szczerość. W sumie to pewnie i tak niewiele mogłabyś zrobić jak tak sobie o tym pomyślę, w końcu ojciec jest dosyć... Skomplikowany. - zaśmiałam się.

- Tego samego słowa użył twój brat kiedy go opisywał. - dziewczyna również się zaśmiała.

- Tak w ogóle, to co z tobą? Jesteś przygotowana na spotkanie ze swoim teściem? - zapytała, na co ja natychmiast spojrzałam na nią.

- Chwila moment, nie przesadzaj. Ledwie was poznałam, więc do nazywania go teściem jeszcze bardzo długa droga. - powiedziałam spokojnie.

- Zobaczymy. Założę się, że za tydzień wylądujesz z moim bratem w łóżku, skoro już cię oznaczył. To tylko kwestia czasu, przekonasz się o tym sama. Nie będziesz widzieć nikogo poza nim za niedługo. - stwierdziła wchodząc do garderoby i starając się coś z niej wygrzebać.

- Nie wydaje mi się. Poza tym... Skąd wiesz, że mnie oznaczył? - spytałam niewiele myśląc.

- Jestem wilkołakiem, czuję to. Od tej pory jesteś oficjalnie Kyle'a i żaden samiec nie ma prawa cię tknąć. - wyjaśniła, a ja dosłownie walnęłam się otwartą dłonią w czoło.

Widocznie się nie wyspałam, ponieważ wiedziałam, że oznaczenie działa w taki sposób, a o tym zapomniałam. Zdecydowanie za wcześnie wstałam.
Spojrzałam na brunetkę, która pokazywała mi dwie sukienki, jedną granatową, a drugą białą.

- Hmm, weź tą granatową. Przynajmniej nie będziesz musiała co chwilę sprawdzać, czy nie ubrudziłaś sukienki. - uznałam, po czym wstałam i podeszłam do okna.

Ojciec Kyle'a miał być za jakieś dziesięć minut, co spowodowało, że zaczęłam odczuwać zdenerwowanie.

- Tak w ogóle, ciekawi mnie pewna rzecz. Jeśli chodzi te całe rangi wilkołaków, to ty kim jesteś? - bardzo mnie to ciekawiło, dlatego postanowiłam zapytać, by choć na chwilę zająć się czymś innym i osunąć zdenerwowanie.

- Cóż, jestem Betą pomimo, że tata i mama są Alfami. To znaczy, mama była kiedy jeszcze żyła. - odpowiedziała krótko, przebierając się w tym samym czasie.

- Przykro mi. Co się tak właściwie wydarzyło, jeśli mogę zapytać? - Kyle jakoś nieszczególnie wspominał o swoich rodzicach, więc chciałam się czegoś dowiedzieć.

- Zmarła jeszcze przed naszym powstaniem. Nie pamiętam jej za dobrze, byłam jeszcze mała. Z tego co wiem, wrogie stado nas zaatakowało i nie przeżyła tego. Tata się załamał, jednak potem doszedł do siebie. - wyszła z garderoby i odwróciła się do mnie plecami, bym jej pomogła w zapięciu sukienki.

- Rozumiem. - mruknęłam.

Kiedy jej pomogłam, odwróciłam się by wyjrzeć przez okno, ponieważ usłyszałam dźwięk samochodu. Wyglądało na to, że nasz gość postanowił zjawić się wcześniej.
Poleciłam dziewczynie by się pospieszyła, a potem kiedy już ubrała buty, wyszłyśmy z pokoju i zbiegłyśmy na dół po schodach. Okazało się, że Kyle już stał na zewnątrz by powitać swojego ojca, dlatego szybko dołączyłyśmy do niego z nastolatką.

- Dobrze, że już jesteście. - mruknął brunet przyciągając mnie do siebie.

Zauważyłam, że Aaron także się zjawił i stał obok nas. Muszę przyznać, że kiedy z samochodu wyszedł mężczyzna, zestresowałam się i to bardzo, jednak starałam się opanować. Ojciec rodzeństwa miał około czterdziestu ośmiu lat, brązowe włosy i wydawało mi się, że piwne oczy oraz metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Rudowłosy pokłonił się przed brunetem, który ignorując go, podszedł do nas. Na początku skupił się na moim mate i swojej córce.

- Cześć tato. - brunetka przywitała się z nim zaraz po tym jak zrobił to Kyle.

- Ojcze, poznaj Abigail. Jest moją mate. - wtedy wzrok mężczyzny spoczął na mnie i poczułam się tak, jakbym dosłownie była nikim.

Miałam wrażenie, że jego wzrok może powalić mnie na ziemię z której się już nie podniosę. Przerażał mnie, jednak trzymałam się tylko dlatego, bo Kyle był przy mnie.

- Miło mi Pana poznać. - wydusiłam z siebie i zdobyłam się na uśmiech.

- Nie mówiłeś, że jest człowiekiem. - ojciec bruneta nadal na mnie spoglądał.

Czułam, że uważa mnie za nic. Uważał, że nie nadaje się na Lunę, ponieważ jestem człowiekiem. Nie musiał tego mówić na głos, wystarczyło mi, że spojrzałam w jego oczy i już wiedziałam co chodzi mu po głowie. Nie był zadowolony ani trochę.

- Uważam, że to nie ma znaczenia, dlatego nic nie mówiłem. - wyjaśnił krótko Kyle.

- Otóż ma. Jako człowiek jest słaba. Za słaba na Lunę. - czułam jak mój mate spiął się i miałam wrażenie, że gdyby nie to, iż powiedział to jego własny ojciec, bez wahania rozszarpałby mu gardło.

- Mylisz się. - odparł krótko, po czym złapał mnie za rękę.

Polecił Aaron'owi, by zaprowadził mężczyznę do sypialni specjalnie przygotowanej na przyjazd jego ojca, a kiedy ta dwójka oddaliła się od nas, odwrócił mnie do siebie tak, byśmy stali do siebie twarzą w twarz.

- Przepraszam za niego. Nie powinien w ogóle tego mówić. Mogłem wybić mu z głowy ten przyjazd i kazać mu zawrócić. - był ewidentnie wkurzony zachowaniem swojego ojca.

- Nic nie szkodzi. To nie potrwa długo i napewno za dzień, czy dwa sobie pojedzie. - uśmiechnęłam się do niego i położyłam mu swoją dłoń na policzku. - Damy radę. - zapewniłam.

- A nie mówiłam? Jeszcze tydzień i wylądujecie w łóżku. - wtrąciła Laura stojąca niedaleko nas.

Natychmiast na nią spojrzałam, a brunet się zaśmiał. Spiorunowałam dziewczynę wzrokiem, a mężczyznę walnęłam lekko w klatkę piersiową i zabrałam rękę z jego policzka, jednak po chwili i tak położył ją tam z powrotem. Pokręciłam głową. Czułam, że to będzie trudniejsze niż mi się wcześniej wydawało.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz