19

6.5K 205 12
                                    

6 maj 2015r.
Niedziela, 9:00

Ku mojemu zdziwieniu, lot nie trwał tak długo jak się tego spodziewałam. Od razu z lotniska udaliśmy się taksówką do mojego domu. Kyle chciał, żebyśmy w czasie pobytu w mieście wynajęli sobie pokój w hotelu, jednak ja uparłam się, żebyśmy zatrzymali się u mnie w domu. Cieszyłam się, że się zgodził, co nie było raczej w jego naturze. Podejrzewałam, że zazwyczaj było po jego myśli i nikt tego nie kwestionował, a nagle pojawiam się taka ja i jako jedyna się mu stawiam. No cóż, życie.
Kiedy stanęliśmy przed drzwiami, dopiero wtedy dotarło do mnie co się dzieje. Myślałam, że nie będę w stanie zapukać do drzwi, ponieważ ręce nagle zrobiły się strasznie ciężkie i nie mogłam ich unieść. Co prawda, mogłam równie dobrze wejść normalnie nie pukając, bo wiedziałam gdzie jest klucz zapasowy, jednak wolałam zapukać. Chyba po części nie uważałam tego miejsca już za swój dom.
Staliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, póki Kyle nie zdecydował się zapukać sam, widząc, że ja raczej się na to nie zdobędę.
Złapał mnie za rękę i czekaliśmy aż mama nam otworzy. Byłam pewna, że jest w domu, ponieważ dało się usłyszeć dźwięk telewizora. Nie wiedziałam do końca, dlaczego się tak zachowywałam. Może to dlatego, bo bałam się reakcji mamy na Alfę? Bałam się, że coś pójdzie nie tak jak powinno. Co prawda rozmawiałam z nią i znała prawdę, wiedziała, że wilkołak jest moim mate, wytłumaczyłam jej nawet na czym to polega, lecz nawet wtedy nie była zbytnio uradowana tą wieścią. Uspokoiła ją wtedy tylko wiadomość o tym, że jestem bezpieczna i nikt mnie nie skrzywdzi. A przynajmniej teoretycznie.

- Tak? - kobieta wreszcie otworzyła drzwi, a kiedy mnie ujrzała, natychmiast rzuciła się w moją stronę, by mnie przytulić.

Zaraz za nią pobiegła także Isabelle, która zobaczyła mnie z salonu. Muszę przyznać, że bardzo ulżyło mi kiedy zauważyłam, że są całe i zdrowe. Ucieszyłam się, że znowu mogę je przytulić.
Tę chwilę przerwało jednak warknięcie Kyle'a. Nawet w takiej sytuacji nie mógł się pohamować. Mama razem z moją siostrą odsunęły się ode mnie kawałek przestraszone. Spojrzałam na niego karcąco, mając ochotę przywalić mu patelnią.

- Nie bójcie się, nic wam nie zrobi. - mój stanowczy wzrok z pewnością wyrażał także ostrzeżenie, że jeśli mężczyzna coś odwali to nawet niech się do mnie nie odzywa. - Mamo, to Kyle. Przepraszam, że przyjechałam tak niespodziewanie, ale chciałam Ci zrobić niespodziankę. - wyjaśniłam szybko, bo odciągnąć ją od myśli związanych z moim mate.

- To zupełnie nieważne. Ważne, że jesteś znowu z nami. Wejdźcie. - zaprosiła nas serdecznie, jednak widziałam, że patrzy na bruneta ze strachem w oczach i trzyma odpowiednio duży dystans od niego.

Złapałam uradowaną Iz za rękę i weszliśmy do domu. Nic się nie zmieniło. Było dokładnie tak samo, jak tego dnia, w którym opuściłam dom. Zauważyłam, że mama wciąż przypatruje się mężczyźnie, dlatego postanowiłam zadać jej pytanie na temat naszego pobytu. Nie chciałam, żeby czuła się pod własnym dachem zagrożona.

- Mamo, przyjechaliśmy na kilka dni. Myślałam, że moglibyśmy się tutaj zatrzymać, ale wiesz, jeśli coś Ci przeszkadza, możemy przenieść się do hotelu. To nie problem. - chciałam dać jej wybór.

Będąc na jej miejscu napewno także martwiłabym się o siebie. W końcu Kyle był Alfą naszego kontynentu. To do niego trafiali ludzi, którzy później byli przydzielani do różnych zadań. Jednak z drugiej strony, przecież to nie on wymyślił te całe losowanie, więc nie można było go obwiniać o wszystko. To by było głupie.

- Sądzę, że nie ma takiej potrzeby. Pomieścimy się z pewnością, a przy okazji będziesz mogła spędzić więcej czasu z Isabelle. Stęskniła się za tobą. - powiedziała, patrząc z uśmiechem na dziewczynkę przytulająca się do mnie.

- Dziękuję. Pomogę Kyle'owi zanieść rzeczy na górę. - powiedziałam, a następnie zabrałam jedną ze swoich walizek i ruszyłam w stronę schodów.

Widziałam, że Isabelle podąża za nami jak cień.
Gdy weszłam do swojego pokoju, rozejrzałam się i tak jak się tego spodziewałam, nic się w nim nie zmieniło. Mama niczego nie ruszała. No może łóżko było trochę pogniecione i nie pościelone.

- Spałam tutaj, kiedy cię nie było. - wyjaśniła blondynka wskakując na moje łóżko. - Nie gniewasz się?

- Jak mogłabym się na ciebie gniewać? Przecież sama przed wyjazdem oddałam Ci pokój. - przypomniałam jej, a następnie położyłam walizkę przy szafie i usiadłam obok siostry.

Brunet w tym czasie tak samo, odłożył walizki, które trzymał, a później zajął się rozglądaniem po moim pokoju. Nie przesadziłabym mówiąc, że zajrzał dosłownie wszędzie, bo właśnie to zrobił. Nie zwracałam na to jednak szczególnie uwagi, ponieważ zajęłam się rozmową z siostrą.

- Tak w ogóle, jak w przedszkolu? Co robiłaś w czasie kiedy mnie nie było? - spytałam czochrając jej blond włosy.

- Nauczyłam się nowego wierszyka na przedstawienie na Dzień Mamy. Byłam smutna kiedy cię nie było. Nie miałam z kim się bawić, mama była zajęta i nie miała czasu. Jak oglądałam telewizję to widziałam, że w niej jesteś. - jej ostatnie zdanie bardzo mnie zaciekawiło, więc dopytałam ją o to - To było w dniu losowania. - wyjaśniła, a ja chyba zaczęłam rozumieć, dlaczego znalazłam się w telewizji.

Mogło to być spowodowane tym, że jeszcze nikt nie zgłosił się na "ochotnika" w zamian za kogoś. Musiało to wywołać sporą sensację, kiedy ja to zrobiłam. Może to właśnie dlatego ludzie na lotnisku i kierowca taksówki tak dziwnie na mnie patrzyli?

- A byłaś grzeczna i pomagałaś mamie jak cię prosiłam? - zapytałam uśmiechając się do niej.

- Tak! Wczoraj pomogłam jej ugotować obiad. - pochwaliła się, po czym obydwie podskoczyłyśmy przestraszone dźwiękiem upadającego przedmiotu.

Okazało się, że to Kyle przypadkowo zrzucił z szafki jedną z większych figurek, dlatego narobił się taki huk, który najwidoczniej zaniepokoił mamę, która w ciągu kilku sekund znalazła się w pokoju.

- Coś się stało? - spytała od razu, lustrując mnie i blondynkę wzrokiem.

Po tym jak upewniła się, że nic nam nie jest, dało się zauważyć, że oddycha z ulgą.

- Nie. Kyle zrzucił przypadkiem figurkę. - wyjaśniłam krótko wskazując na mężczyznę, który aktualnie kładł wspomniany przedmiot na swoje miejsce.

- W porządku. Może zejdziecie na dół. Zrobiłam śniadanie, napewno jesteście głodni po tak długiej podróży. - poinformowała nas - Ja w tym czasie przygotuje pokój gościnny dla Alfy. - dodała.

Mężczyźnie najwyraźniej nie spodobały się jej słowa. Nie miał zamiaru spać beze mnie. Podszedł do mnie i przytulił do siebie.

- Dziękuję, ale to nie będzie konieczne. - odezwał się do mojej mamy po raz pierwszy odkąd przyjechaliśmy.

To znaczy, wcześniej jeszcze mruknął ciche dzień dobry, ale to się nie liczy. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.

- Będziemy spali razem mamo. Drugi pokój jest zbędny. - dało się zauważyć, że dla niej jest to szok.

W końcu ledwie znałam Kyle'a, w dodatku był wilkołakiem, a miałam z nim spać w jednym łóżku. Byłam pewna, że gdyby nie to, że brunet nie jest człowiekiem, mama zrobiłaby niezłą aferę i wylądowałby w pokoju gościnnym, bez dyskusji.

- Ale jak to? Może lepiej... - chciała coś powiedzieć, jednak nie do końca wiedziała jak to zrobić, by przy okazji nie urazić Alfy.

- Nie martw się, jest w porządku. Tak działa nasza więź i nie ma nic w tym złego, że śpimy w jednym łóżku. - starałam się ją jakoś uspokoić, lecz nawet moje wyjaśnienia nie pomogły.

Dla niej, byliśmy dla siebie obcymi osobami, które dopiero się poznawały. Rozumiałam ją, prawdopodobnie też bym na jej miejscu nie rozumiała tego wszystkiego. Mimo tłumaczenia jej na czym polega więź, nie mogła sobie dzięki temu wyobrazić jak to działa w realu. Nie znała "uczucia", które więź nam dawała, więc nie mogła tego w stu procentach, a nawet i w pięćdziesięciu procentach zrozumieć. Musiałaby to sama przeżyć.
Po kilkukrotnym zapewnieniu jej, że wszystko jest w porządku, udaliśmy się wszyscy na dół by zjeść śniadanie.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz