28

5.7K 198 10
                                    

14 maj 2015r.
Poniedziałek, 13:15

Siedziałam na łóżku w sypialni zupełnie nie wiedząc co zrobić. Nie musiałam długo czekać, aż ktoś zaczął walić w drzwi jak opętany. Od razu domyśliłam się, że to Laura.

- Błagam cię, zrób coś! On go zabije! - złapała mnie za rękę i starała się mnie wyciągnąć z pomieszczenia.

- Nie mogę nic zrobić Laura. Już z nim rozmawiałam, nie słucha mnie. - nie ruszyłam się nawet z miejsca.

Dziewczyna przestała mnie ciągnąć i spojrzała na mnie przerażona ze łzami w oczach.

- Musisz coś zrobić! Błagam! Błagam, pomóż mi! - krzyczała i upadła na ziemię, tuż przy moich nogach.

Sama w tamtej chwili miałam ochotę krzyczeć. Widziałam jej rozpacz. Skoro teraz tak to wyglądało, to co dopiero byłoby kiedy Kyle zabiłby jej mate. Uklękłam przy nastolatce i przyciągnęłam ją do siebie. Wpadła w jeszcze większą histerie. Myślałam, że za chwilę mnie rozniesie. Kazałam jej wrócić do swojego pokoju, a sama skierowałam się na sam dół, by poszukać swojego mate.

- Widziałeś może Alfę? - spytałam wilkołaka, który akurat siedział w salonie.

- Poszedł ze swoim Betą w stronę więzienia. - odpowiedział.

Nie powiedziałam już nic więcej tylko szybkim krokiem ruszyłam śladem Kyle'a. Nie wiedziałam co zrobię kiedy już dotrę do celu, jednak musiałam coś zrobić.
Ze względu na to, że się spieszyłam, doszłam w ciągu zaledwie chwili i już na zewnątrz dało się słyszeć donośny głos Alfy.

- Kyle, przestań wreszcie. Idź lepiej do swojej siostry, która przyszła do mnie cała zapłakana, w histerii. Tego chcesz dla niej? Wolisz go zabić i stracić przy okazji siostrę? - zapytałam zirytowana już jego zachowaniem.

Ledwie co się obudził, cieszyłam się, w dodatku dokończyliśmy sparowanie, a on co robił? Myślałam, że przez tym wszystkim, w samochodzie ustaliliśmy coś i doszliśmy do jakiegoś porozumienia. Co mu się tak nagle odmieniło?

- Laura? Co z nią? - blondyn rzucił się jak tylko usłyszał, że coś złego dzieje się z jego mate.

Nie odpowiedziałam mu na to pytanie. Wróciłam wzrokiem do Kyle'a.

- Jeżeli naprawdę masz zamiar go zabić, to rób co chcesz, ale chce żebyś wiedział, że wtedy się nawet do mnie nie zbliżysz. Ucieknę tam, gdzie nie masz dostępu i będziesz sobie mógł pomarzyć chociażby o zwykłej rozmowie. - ostrzegłam go.

Miałam tutaj oczywiście na myśli sypialnie Luny, do której nikt bez zezwolenia nie mógł wejść. Wiedziałam o tym pomieszczeniu w zasadzie od samego początku, nikt nie musiał mi o nim mówić, bo wiedziałam, że takowy istnieje, jednak nie chciałam z niego korzystać, wiedząc, że Kyle mógłby się zdenerwować. Prawdopodobnie nie widział, że wiem o tym, ponieważ jego mina wyrażała szok. Być może zakazał wilkołakom wspominania o tej sypialni, bym nie mogła do niej nigdy uciec. No cóż, miał pecha, bo o niej wiedziałam i mogłam z niej skorzystać.

- Abby, nie denerwuj mnie. - dosłownie rzucił to co robił i ruszył w moim kierunku.

- To ty mnie nie denerwuj. Co jak co, chyba jestem Luną, tak? Powinnam mieć coś do powiedzenia, tym bardziej kiedy dotyczy to członka stada. - cofnęłam się i wystawiłam rękę przed siebie, zakazując mu się do mnie zbliżyć.

- Do cholery, co z Laurą?! - ryknął zza krat mate dziewczyny.

- Zamknij się! - krzyknęłam równocześnie z Kyle'em.

W normalnej sytuacji zaśmiałabym się z tej sychronizacji ze swoim mate, ale wtedy nie było mi do śmiechu.

- To jest ostatni moment, żeby to wszystko uratować. Mówię poważnie. Stój tam gdzie stoisz. - ponownie zrobiłam krok w tył, gdy zauważyłam, że postawił kolejne kroki w moją stronę.

- Nie chcę się z tobą kłócić Abby. Wróć do sypialni, pogadamy jak wrócę. - poprosił.

- Ja też tego nie chce, ale nie mogę na to patrzeć. Odpuść wreszcie i wróć ze mną do domu. - spojrzałam na niego z błaganiem w oczach. - Byłeś nieprzytomny tyle czasu, nie spałam, mało jadłam, nie było cię przy mnie, a teraz kiedy już jesteś kłócimy się. - dodałam starając się ignorować ból głowy, który pojawił się znikąd.

Nikt się nie odzywał, nawet więźniowie nie śmiali wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Panowała grobowa cisza, każdy nam się przyglądał. Patrzyłam prosto w oczy bruneta przez dłuższa chwilę. Zastanawiałam się czy to wszystko ma jakikolwiek sens. Czy mogłam coś jeszcze zrobić, czy może powinnam się poddać?
Po około minucie westchnęłam i odwróciłam się z zamiarem wyjścia.

- W porządku. - zgodził się.

Zatrzymałam się. Byłam zdziwiona, że udało mi się go przekonać do przemyślenia tego wszystkiego i darowania życia mate jego siostry.
Mężczyzna podszedł do mnie i wyprowadził mnie stamtąd, a następnie przytulił.

- Przepraszam. - wyszeptał kiedy odwzajemniłam jego uścisk.

***

- Nie spraw, żebym żałowała tego, że się za tobą wstawiłam. - mruknęłam kiedy ponownie znalazłam się w więzieniu, do Vince'a - mate Laury.

Razem z Kyle'em trochę porozmawialiśmy i mężczyzna darował mu życie. Co prawda nie miał zamiaru go wypuścić, a przynajmniej jeszcze nie teraz, jednak jak na sam początek było to lepsze od śmierci, która dopadła wilkołaki, które były po stronie Dean'a. Żaden z nich się nie ugiął, woleli zginąć niż przyznać, że ich przywódca nie miał racji. Nie było mi ich w takiej sytuacji szkoda, w końcu chcieli mordować niewinnych, a tego w żadnym wypadku nie popierałam.
Blondyn kiwnął głową, a następnie spojrzał jak jego mate idzie w stronę celi. Dziewczyna mogła go odwiedzać kiedy chciała, jednak tylko i wyłącznie z kimś oraz nie mogła wchodzić do środka. Musieli się nacieszyć tym co mieli.

- Nic ci nie jest? - spytał ze zmartwieniem.

No tak, w końcu nie powiedziałam o co chodziło, kiedy kłóciłam się z Kyle'em. To znaczy powiedziałam, ale to nie urzeczywistniało w żadnym procencie stanu w jakim brunetka się znajdowała.
Miałam wielką nadzieję, że nie dałam się oszukać i być może za jakiś czas para będzie mogła się spotykać poza tymi kratami.

- Nic mi nie jest. - mruknęła przykładając mu rękę do policzka, w którą się wtulił.

Usłyszałam obok siebie ciche warczenie, dlatego poleciłam Aaron'owi by przypilnował tą dwójkę, a sama wyszłam ze swoim mate.

- Lepiej żebyś nie uczestniczył w ich spotkaniach, bo prędzej rzucisz się na niego i go rozszarpiesz. - stwierdziłam kiedy kierowaliśmy się w stronę domu trzymając się za ręce.

- Dziwisz mi się? - spytał zaciskając szczękę zdenerwowany.

Zatrzymałam się i chwyciłam jego twarz w dłonie, a następnie złożyłam na jego ustach szybki pocałunek.

- Pamiętaj, że robisz to dla niej. - przypomniałam, by trochę go uspokoić.

- Wiem. Lepiej chodźmy już do środka. Nie jadłaś dzisiaj obiadu, napewno jesteś głodna. - odparł i ponownie złapaliśmy się za ręce, po czym tak jak brunet powiedział, udaliśmy się do kuchni.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz