31

5.3K 179 11
                                    

13 sierpnia 2015r.
Czwartek, 12:25

- Co jest do cholery? - pierwszy odezwał się Kyle.

Ja byłam w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek z siebie wydusić. Ból głowy powrócił i zaczęłam się zastanawiać czy nie mam przypadkiem halucynacji. Stałam nieruchomo, bojąc się ruszyć nawet o krok. Wokół dało się usłyszeć tylko zdenerwowaną mamę oraz płacz mojej siostry, która ciągnęła mnie za rękę, żebym coś zrobiła. Wreszcie udało mi się wyrwać z tego dziwnego stanu i spojrzałam na swojego mate. On wyczuwając, że na niego patrzę, także na mnie spojrzał. Widziałam w jego oczach, że jest tak samo zdezorientowany jak ja. Wróciłam wzrokiem do mamy, która uwolniła się z uścisku Marcusa, więc niewiele myśląc, pobiegłam w jej stronę i schowałam kobietę za sobą.

- Abby, proszę odsuń się. - zwrócił się do mnie były Alfa.

- Nie ma nawet takiej opcji. - pokręciłam głową.

Mężczyzna patrzył na mnie zły i miałam wrażenie, że za chwilę by się na mnie rzucił, gdyby nie Kyle, który pojawił się zaraz obok mnie, by opanować sytuacje.

- Synu, radzę ci zabrać swoją kobietę. Nie chcę jej skrzywdzić. - zwrócił się do bruneta, nie odrywając ode mnie wzroku.

Kątem oka widziałam jak mój mate lata wzrokiem ode mnie do swojego ojca i tak w kółko. Był nieco oszołomiony.
Ostatecznie jednak zatrzymał swój wzrok na mnie i złapał mnie za rękę czym sprawił, że i ja na niego spojrzałam, nie tracąc oczywiście czujności. Nadal trzymałam swoją mamę za sobą.

- Skarbie, odpuść. Są swoimi mate, nie zrobi jej krzywdy. - zapewnił, jednak to nie sprawiło, że się odsunęłam.

Pokręciłam głową i ponownie spojrzałam na Marcusa. Wydawał się coraz bardziej zirytowany. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja mama jest jego mate. Przecież on nie przepadał za ludźmi, uważał, że są słabi, poza tym miał już swoją kobietę, matkę Kyle'a, więc jak to w ogóle było możliwe?

- Skarbie, puść ją. - wyczułam ostrzeżenie w głosie swojego mate.

- Nie. - warknęłam nie zamierzając odpuścić.

Brunet najwyraźniej nieźle się wkurzył, bo bez ostrzeżenia przyciągnął mnie do siebie i objął tak, że nie mogłam się ruszyć.

- Puść mnie jeśli ci życie miłe. Obiecuje ci, że jeśli tego nie zrobić zrobię Ci taki celibat, że do końca życia będziesz żałował! A o dzieciach możesz zapomnieć. - szarpałam się jak tylko mogłam i starałam się go kopnąć.

- A ja ci gwarantuje, jeśli się za chwilę nie uspokoisz sprawie, że nie będziesz w stanie chodzić przez dobry miesiąc. - wyszeptał mi do ucha.

Na chwilę znieruchomiałam, a przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, jednak po chwili ponownie zaczęłam się z nim szarpać.
Odwrócił mnie tak, że stałam tyłem do niego, więc stwierdziłam, iż genialnym pomysłem będzie pochylenie się do przodu, mając nadzieję, że to mi w jakiś sposób pomoże. Cóż, tylko pogorszyłam sprawę.

- Nie radzę. - syknął, kiedy dokładnie w tym samym momencie poczułam jak coś mi się wbija w tyłek.

Natychmiast się wyprostowałam i walnęłam go z łokcia między żebra. Jak można się domyśleć, zbytnio się tym nie przejął.
Przestałam się już szarpać i wyprostowałam top, który lekko podwinął mi się do góry, po czym skupiłam się na tym co się dzieje. Marcus starał się rozmawiać z moją mamą, jednak ona co chwilę robiła tylko kroki do tyłu zabraniając mu się do siebie zbliżać. Isabelle była niedaleko mnie i powiedzmy szczerze, wyglądała strasznie. Była cała zapłakana i ledwie łapała powietrze. Na całe szczęście Laura się nią zajęła i starała się ją uspokoić. W pewnej chwili spojrzała na mnie, zrozumiała mój przekaz wzrokowy i zabrała dziewczynkę do Domu Głównego razem ze swoim mate.

- Zamierzasz tak na to patrzeć? - spytałam zła bruneta.

- A co mogę zrobić? Dobrze wiesz, że między przeznaczonych nie powinno się wchodzić. Mam Ci przypomnieć jak walczyłaś o mate mojej siostry? Jak widać, teraz role się odwróciły. - zauważył rozbawiony.

Wyrwałam się mu i spojrzałam na niego wściekła. Chciałam iść w kierunku mamy, jednak zatrzymał mnie. Uspokoiłam się trochę zauważając, że mama i Marcus rozmawiają normalnie, to znaczy, napewno się starali. Westchnęłam, a następnie poszłam usiąść w fotelu, ponieważ znowu czułam, że robi mi się słabo. Poza tym, wiedziałam także, że brunet nie pozwoli mi się zbliżyć do nich, więc nie było sensu bym dalej się z nim szarpała. Nie tak ten dzień miał wyglądać. Po kilku minutach wszystko wróciło do stanu sprzed tej całej afery. To znaczy, poza mną. Nadal miałam na oku swoją mamę.

- Chcesz coś zjeść? - zapytał siedzący obok mnie Kyle.

Mruknęłam cicho, że tak, więc mężczyzna podszedł do grilla wcześniej zabierając talerz i nałożył mi kilka kawałków mięsa oraz kromkę chleba i jakąś sałatkę. Gdy przyniósł mi to, poszedł nałożyć jedzenie także dla siebie.
Zaczęłam jeść, ale o mało co się nie udławiłam kiedy zauważyłam, że Marcus kładzie rękę na kolanie mojej mamy. Miał szczęście, że był daleko ode mnie, bo bym mu przywaliła. Kyle szybko pojawił się obok mnie ze swoim talerzem i zaczął mnie klepać po plecach, dzięki czemu mogłam ponownie normalnie oddychać i mordować jego ojca wzrokiem.

- Skarbie, przestań wreszcie i wyluzuj, zjedz coś. Dogadają się jakoś. - poprosił, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.

- Jak to się w ogóle stało? Myślałam, że twoja mama... - urwałam na chwilę, ponieważ wzięłam gryz mięsa.

- Nie była jego mate. Musiał z nią być dla dobra stada. - wyjaśnił zanim zdążyłam dokończyć.

- Czy to nie jest dla ciebie dziwne? Przecież to moja mama i twój tata. - wskazałam na nich.

- Nie. Cóż, stało się i tyle. - wzruszył ramionami jakby to było nic takiego.

- Nie wiem jak możesz być taki spokojny. - mruknęłam.

Po chwili obok nas pojawiła się siostra mężczyzny.

- Gdzie Isabelle? - spytałam jej od razu zauważając, że dziewczynki nie ma nigdzie w pobliżu.

- Została z Vince'em w środku. Uspokoiła się trochę, kiedy wytłumaczyłam jej co się stało i zapewniłam, że nic takiego się nie stało. - wytłumaczyła wpatrując się w swojego ojca i moją mamę, tak samo jak ja wcześniej. - To fascynujące, że w takim wieku znalazł swoją mate. - wyszeptała, a ja spojrzałam na nią zszokowana.

- Tylko tyle masz do powiedzenia?! - krzyknęłam zaskoczona jej spokojem.

Miałam wrażenie jakbym była jedyną osobą, która się tym przejmowała. Złapałam się za głowę.

- A co innego mam niby powiedzieć? - spojrzała na mnie zdziwiona.

Spojrzałam w niebo, mając nadzieję, że w ten sposób otrzymam trochę spokoju, lecz jak można się tego spodziewać, nic takiego się nie stało. Pokręciłam głową i wróciłam do spożywania swojego posiłku.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz