30

5.5K 184 32
                                    

13 sierpnia 2015r.
Czwartek, 11:30

Ruszyłam się z ogrodu, by powitać mamę i siostrę. Oczywiście za mną podreptał także Kyle i Sammy, który jak tylko mnie zobaczył, przykleił się do mnie jak rzep i nie chciał puścić mimo próśb jego matki.

- Cześć. - od razu jak tylko mnie zobaczyła, Isabelle przykleiła się do mnie zupełnie tak samo jak Sammy.

- Widzę, że ręce pełne roboty. - skomentowała mama, na co mój mate się zaśmiał.

Wbiłam mu łokieć między żebra, a następnie przytuliłam siostrę. To znaczy, na tyle na ile pozwalał mi Sammy. Nie powiem, było ciężko. Zaraz po siostrze, przywitałam się szybko z mamą i Kyle pomógł wziąć ich walizki, by nie musiały ich same dźwigać. Miały u nas zostać na tydzień, co bardzo mnie cieszyło.

- Były korki? - spytałam.

- Tak. W innym wypadku pewnie byłybyśmy o wiele szybciej. - potwierdziła kobieta, kiedy wchodziliśmy po schodach.

- Jesteście głodne? Kuchnia jest dla was otwarta, a na dworze na stole są ustawione też różne ciasta i sałatki, pod pokrywkami. - poinformowałam je od razu.

Wolałam się upewnić, że pod moim dachem nie umrą z głodu. Cóż, były otoczone przez wilkołaki, więc nie dziwiłabym się im, gdyby bały się przemieszczać beze mnie po domu.

- Napewno skorzystamy jak już wniesiemy te walizki na górę. - zapewniła uśmiechając się do mnie.

W końcu dotarliśmy na odpowiednie piętro, do odpowiedniego pokoju i zostawiliśmy tam walizki, po czym zeszliśmy ponownie na dół. Sammy wreszcie posłuchał swojej mamy i się ode mnie oderwał, ponieważ musiał iść coś zjeść, Isabelle szybko przystosowała się do sytuacji i dołączyła do dzieci ze stada, a ja zostałam z mamą i Kyle'em. Grille były już rozpalone i wilkołaki zaczęły nakładać na nie mięso oraz kiełbaski. Przyjemnie się to wszystko oglądało. Wokół było tyle radości, że aż na usta uśmiech sam się cisnął.

- Gdzie Marcus? - spytałam.

Mężczyzna zniknął, jakby co najmniej zapadł się pod ziemię. Wiedziałam, że taki grill to raczej nie jego klimaty, ale obiecał, że przyjdzie i do nas dołączy chociaż na chwilę.

- Powinien być tu za moment. Nie przejmuj się. - odparł Kyle i objął mnie ramieniem.

Dostrzegłam, że mama jest trochę zdenerwowana, dlatego zaciągnęłam ją i bruneta w stronę tarasu, gdzie usiedliśmy w wygodnych fotelach. Mój mate oczywiście nie mógł się oprzeć i musiał zaciągnąć mnie na swoje kolana. Pokręciłam głową, wtuliłam się w niego i zaczęłam rozmowę z mamą.

- Wiesz już do jakiej szkoły wyślesz Izzy? - zapytałam.

Moja siostra była już w tym wieku, że we wrześniu miała iść do szkoły. W naszym mieście były tylko dwie szkoły podstawowe, więc mama nie miała zbytnio wielkiego wyboru.

- Tak. Złożyłam potrzebne papiery do tej w sąsiednim mieście. - jej odpowiedź mnie zaskoczyła.

Kobieta pracowała i nie sądziłam, by miała czas na odebranie mojej siostry ze szkoły w innym mieście. Nie miałyśmy także auta, a to oznaczało, że będzie musiała po nią jeździć autobusem. W późniejszych latach skazywało to także Isabelle na wracanie samej, kiedy już będzie w odpowiednim wieku.

- A co z dojazdem? - byłam ciekawa jaki plan na to ma mama.

- Będzie jeździć autobusem szkolnym. Wydaje mi się, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Wybrałam tą szkołę, ponieważ jest zdecydowanie lepsza od tych w naszym mieście. Napewno pamiętasz, że tamte są okropne. - powiedziała, a mi pojawiło się pewne wspomnienie.

Byłam wtedy mała i to były moje pierwsze dni szkoły. Rodzice zdecydowali, że wyślą mnie do najbliższej szkoły tym bardziej, że miała świetne opinie. Jak się później okazało, opinie to nie wszystko. Nauczyciele tam byli straszni. Krzyczeli po uczniach, czasami nawet zdarzyło się, że bili ich linijką po rękach. Powiedziałam to od razu rodzicom i zrobili niezłą awanturę w szkole. Przepisali mnie do innej szkoły, tej dalszej i tam, co prawda nie było tak strasznie, jednak najlepiej także nie było. W toaletach nie było papieru ani mydła, nauczyciele zadawali sporo zadań domowych, zdarzało im się po nas krzyczeć, kiedy mieli zły humor. Jednym słowem, tragedia. Jakoś przywykłam do tego i zostałam tam aż do końca podstawówki, ale łatwo nie było.

- Skąd wiesz, że jest dobra? Wiesz, że opinie czasami są fałszywe. - przypomniałam jej.

Nie chciałam, żeby Isabelle miała takie przygody jak ja. Mogłaby się zrazić do szkoły, a tego żadna z nas nie chciała.

- Popytałam osoby, które wysłały tam swoje dzieci. Byłam tam też, żeby obejrzeć wszystko dokładnie. Wydaje mi się, że będzie dobrze. - wstała i podeszła do stolika z sałatkami, by wziąć sobie trochę na talerz.

Poszukałam wzrokiem siostry. W dalszym ciągu bawiła się z dziećmi z watahy w berka. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy blondynka na mnie spojrzała, a potem wróciła do zabawy.
Jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Przyłożyłam rękę do ust, czując, że za chwilę mogę zwrócić wszystko co zjadłam. Nie czekając ani chwili dłużej, wyrwałam się brunetowi i biegiem ruszyłam do domu, a następnie do łazienki. Dziękowałam Bogu za to, że poza łazienkami w pokojach, są też poza nimi. W innym wypadku musiałabym latać po schodach na samą górę. Nie przejmując się nawet zamknięciem drzwi, rzuciłam się w kierunku toalety i zwróciłam całą zawartość swojego żołądka. W tym czasie za mną wbiegł także zaniepokojony Kyle i przytrzymał mi włosy, bym ich nie zbrudziła.

- Dość tego, idziemy do lekarza. To nie jest normalne. - odparł, kiedy oderwałam się po kilku minutach od toalety i przepłukiwałam usta wodą.

- Kyle, proszę cię. Obiecuje, że pójdę do niego jutro. Nie róbmy wielkiej afery, napewno się zatrułam. Dajmy wszystkim chwilę na odpoczynek, należy im się. - spojrzałam na jego odbicie w lustrze.

Wiedziałam, że zaczął się poważnie martwić. Ja także zaczęłam się niepokoić. Przyznam szczerze, że gdzieś z tyłu głowy pojawiła mi się myśl, że mogę być w ciąży, jednak odpędziłam ją. Nie chciałam nawet myśleć o takiej ewentualności. Wzięłam głęboki wdech, kiedy poczułam, że zaczyna brakować mi powietrza. Byłam tak zamyślona, że kompletnie zapomniałam o oddychaniu.

- Proszę. Obiecuje, że jutro to zrobię. Możesz iść ze mną jeśli chcesz. - miałam nadzieję, że uda mi się go przekonać.

- Jeśli jeszcze raz coś zacznie się dziać, bez dyskusji idziemy do lekarza. - postawił warunek, na jaki się zgodziłam.

Pozostało mi tylko modlenie się o to, by znowu nie zrobiło mi się niedobrze, albo by nie zakręciło mi się w głowie. Tak szczerze mówiąc, bałam się tej wizyty. Bałam się, że moje przypuszczenia się potwierdzą.
Po ogarnięciu się, wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się z powrotem do ogrodu. Tam czekało nas niezłe zaskoczenie. Wszyscy patrzyli na parę stojącą na tarasie. Na początku nie rozumiałam co się dzieje, potem rozpoznałam w parze mamę i ojca mojego mate. Kobieta w pewnej chwili zaczęła się wyrywać i krzyczeć żeby mężczyzna ją puścił, a Isabelle przestraszona przybiegła do mnie. Otworzyłam szeroko oczy, kiedy uświadomiłam sobie, co właśnie się wyprawia na moich oczach.

BONDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz