Szli po mokrej ściółce w głąb lasu. Powietrze było wilgotne, a wszędzie dookoła unosiła się szara mgła, tłumiąca żółto-brązowo-czerwone kolory jesieni na okolicznych krzewach. Niels przez chwilę zatęsknił do wypraw, które odbywali jeszcze niespełna miesiąc temu, gdy świeciło słońce, a temperatury utrzymywały się powyżej dziesięciu stopni.
– Zacząłem robić mapę tego lasu, wiesz? – pochwalił się. – Zaznaczyłem na niej najważniejsze punkty, które do tej pory widzieliśmy. Kamień z runami, ślady na plaży, pas startowy. Chcesz zobaczyć?
– Niezbyt – odparł Mikkel. – Nie potrzebuję takich rzeczy. Znam ten las na pamięć. Ale jak uważasz, że tobie się przyda, to proszę bardzo, rób sobie mapy.
Entuzjazm Nielsa przygasł na chwilę, ale mimo wszystko chłopiec nie dawał za wygraną i spróbował podtrzymać rozmowę:
– Dostałeś książkę od pana Isaksena?
– W piątek – mruknął Mikkel.
– I nic nie powiedziałeś?
– Nie widzieliśmy się od tamtego czasu, to niby jak miałem ci powiedzieć?
– No choćby teraz.
– No to mówię.
Czasem Mikkel naprawdę działał Nielsowi na nerwy, ale zawsze udawało mu się zachować cierpliwość.
– Pokaż.
– Nie mam jej przy sobie. Zostawiłem w domu.
– Ej, mieliśmy się dzielić informacjami.
– Na razie nie ma czym się dzielić – odparł Mikkel. – Nie zdążyłem jeszcze nic rozszyfrować. Do tej pory przeczytałem tylko teorię. I to z grubsza. Może dziś wieczorem spróbuję coś odczytać. Jeśli dowiem się czegoś ciekawego, powiem ci w środę. Teraz musimy maksymalnie wykorzystać czas na poszukiwania.
Nielsowi nie podobało się takie podejście kolegi. Czuł, że jest odcinany od całej sprawy. Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu, wsłuchując się tylko w odgłos swoich kroków na wilgotnym mchu.
– Pan Isaksen zadawał jakieś pytania? – zapytał, gdy uszli kolejny kilometr.
– Pewnie, że tak. Ale łatwo go spławiłem.
– Jak?
– Powiedziałem, że zainteresował mnie ten temat na historii i chciałem napisać o tym pracę na koniec semestru.
– Nieźle.
– Taki jest sposób na wścibskich ludzi. Trzeba im mówić to, co chcą usłyszeć. Ale broń Boże nie prawdę.
Niels pokiwał głową z uznaniem.
– Moja siostra zaczyna coś podejrzewać – powiedział.
– To znaczy? – spytał Mikkel, nie zwalniając kroku.
– Zadaje głupie pytania. Wie, że po lekcjach łazimy po lesie. Jest ciekawa, po co. Chyba będzie trzeba ją wtajemniczyć.
– Nie ma mowy – powiedział kategorycznie Mikkel. – Baby trzymamy od tego z daleka. One nie potrafią trzymać języka za zębami. Wszystko wygada. A najgorsze, jak będzie chciała do nas dołączyć.
– Ale ja już nie wiem, co mam jej mówić. Nie mogę cały czas kłamać. Kończą mi się już pomysły. Czasami jest naprawdę wścibska.
Mikkel zatrzymał się i spojrzał koledze prosto w oczy.
– To tym lepszy powód, żeby jej nie wtajemniczać – powiedział. – Trzymamy się planu, pamiętasz? Wymyśl jakąś bajkę, która zamknie jej gębę na dłuższy czas. Już niedługo coś odkryjemy, czuję to.
– Dobra, spróbuję – mruknął Niels.
– I tak ma być – pochwalił Mikkel i ruszył dalej. – Chodź, dzisiaj zbadamy ostatni fragment lasu. Jeśli nic tu nie znajdziemy, to w środę zaczniemy przeczesywać łąki.
Po kolejnych kilkuset metrach Niels zauważył jednolitą ścianę brudnej czerwieni, widoczną za ostatnią linią drzew. Sięgała prawie po korony tutejszych sosen, a wszerz ciągnęła się na jakieś osiemdziesiąt metrów. Chłopiec już wiedział, co to jest. Zawsze chciał to zobaczyć z bliska, ale nie miał odwagi ani okazji, żeby tu przyjść.
– Elektrownia – powiedział Mikkel. – Największy budynek na wyspie. Tam zawsze ktoś się kręci, dlatego od tego momentu musimy być jeszcze bardziej ostrożni. Zbliżamy się tylko na tyle, na ile trzeba. Najlepiej, jak zostaniemy między drzewami i użyjemy tego.
Rozpiął skórzaną kurtkę i wyciągnął czarny przedmiot, wyglądający jak dwa połączone ze sobą cylindry.
– Lornetka! – Niels nie ukrywał zdziwienia. – Jaka mała. Wojskowa? Skąd masz?
– Zgarnąłem z domu. Wiesz, jak tego używać?
– Pewnie – chłopiec przejął lornetkę i przyłożył do oczu. – Czekaj, wszystko jest rozmazane.
– Dlatego pytałem, czy umiesz tego używać – westchnął Mikkel. – Musisz wyregulować ostrość tymi pierścieniami.
Niels zrobił, jak kazał kolega i dopasował ostrość do swojego wzroku. Próbował popatrzeć przez soczewki na wysoki komin elektrowni, ale pod tym kątem wciąż zasłaniały go drzewa.
– Nie wziąłem tego, żebyś obserwował ptaszki – syknął Mikkel i zabrał Nielsowi lornetkę. – Plan jest taki: zbliżysz się do elektrowni, ale nie na tyle, żeby ktoś cię zauważył. Na pewno nie wychodź za linię drzew. Tam jest ogrodzenie, więc teren za nim możemy obserwować tylko z odległości. Twoje zadanie polega na tym, żeby jak najdokładniej przyjrzeć się temu, co jest po drugiej stronie. Musisz przyjrzeć się każdemu centymetrowi ziemi, rozumiesz? Musimy mieć absolutną pewność, że nie ma tam żadnych kamieni z rysunkami czy runami.
– Ale gdyby były, to chyba ktoś już by je odkrył, co? Na przykład ci, którzy postawili tę elektrownię.
– Ludzie są tępi i często nie widzą tego, co mają przed oczami. Ten głaz z lasu wydałby im się pewnie zwykłym, obdrapanym kamieniem. My mamy tę przewagę, że wiemy, czego szukamy.
– No dobra, a co ty będziesz robić w tym czasie?
– Sprawdzę teren dookoła.
– Aha.
– Możemy się zamienić, jak chcesz.
– Nie, jest dobrze. Zrobię to.
CZYTASZ
Azyl
Mystery / ThrillerLata 50. XX w. Dwie rodziny osiedlają się na małej bałtyckiej wyspie Waldenholm oddanej niedawno pod osadnictwo cywilne. Choć Martinsenów i Fischerów różni praktycznie wszystko, bardzo szybko będą musieli znaleźć wspólny język, aby przezwyciężyć gr...