29. Dreszcz polowania

8 1 5
                                    

Holger siedział w głębokim fotelu w ciemnym salonie Martinsenów i wpatrywał się nieruchomo w wahadło dużego, starego zegara, lśniące w blasku zapalonej w kącie lampki. Przez zabite deskami okna nie przedostawał się nawet promyk światła. Tarcza wskazywała za pięć trzecią po południu.

Czekał na Jacoba i Jaspersa, którzy krzątali się jeszcze po domu, szukając pewnie jakiejś prowizorycznej broni, czegoś, co mogłoby zwiększyć ich szanse na tym polowaniu. Dla Holgera to nie miało znaczenia, i tak wszyscy byli uzależnieni od niego. Tylko on był uzbrojony i tylko on miał jakiekolwiek szanse w starciu z tym czymś. Nie miał pojęcia, czym było to zwierzę, ale jeśli dało się je zranić, to da się je też zabić.

Spojrzał na swój wierny sztucer, który trzymał na kolanach. Zdał sobie sprawę, że to już ponad siedemnaście godzin, odkąd się z nim nie rozstaje. Przez cały ten czas nie odłożył go ani na chwilę. Wcale mu to nie przeszkadzało. Ten karabin to wszystko, czego w tej chwili potrzebował. Wrócił myślami do czasów polowań z ojcem i dziadkiem, dni spędzonych w lesie, zapachu palonego drewna w ognisku. Pamiętał, jak ustrzelił swojego pierwszego lisa. Jak wyczekiwał cierpliwie, by oddać jeden celny strzał – zachowując trzeźwość umysłu, spokojnie wodził lufą za swoją ofiarą. To było akurat w dniu jego szesnastych urodzin. Tamtego dnia stał się prawdziwym mężczyzną.

Dziś też ojciec byłby z niego dumny. On mógł tylko pomarzyć o takiej zwierzynie. Wielka, potężna i przebiegła bestia. Może faktycznie jakiś rzadki gatunek. Holger zdał sobie sprawę, że takie trofeum może być sporo warte. Ze skóry dałoby się uszyć ze dwa płaszcze, a mięsa wystarczyłoby im na miesiąc. Z kolei paszczę kazałby wypchać i powiesiłby sobie nad kominkiem w salonie, tak żeby każdy wchodzący od razu zwrócił na nią uwagę. Żeby każdy widział, jak kończą ci, którzy zadzierają z Fischerami.

Zegar zaczął wybijać trzecią. Holger odczekał cierpliwie, aż dźwięk zegara wybrzmi, po czym wstał z fotela, założył sztucer na ramię i ruszył w stronę wyjścia z pokoju. Wzdłuż pleców przebiegł mu dreszcz, którego nie czuł już od bardzo wielu lat.

AzylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz