34. Jedyne wyjście

16 1 13
                                    

Wybiegli przez przejście na korytarz i dotarli do rozwidlenia. Skręcili za swoim towarzyszem w lewo, w odnogę prowadzącą do punktu medycznego. Już po chwili dobiegli do kolejnego skrzyżowania, jednak Holger już im zniknął.

– Cholera jasna – warknął Jacob.

Postarali się uspokoić swoje oddechy i wytężyć słuch. Jacobowi zdawało się, że z prawego korytarza dochodził odległy dźwięk kroków.

– Tam – ruszył w tym kierunku.

Po kilkunastu krokach w lewo odbijał inny korytarz, węższy od pozostałych.

– Szlag by to...

Odgłos kroków ucichł. Wokół nich panowała zupełna cisza. Cała trójka stała tak przez dłuższą chwilę, bezradnie rozglądając się we wszystkich kierunkach, jakby w wyglądzie identycznych korytarzy mieli dostrzec jakąś wskazówkę.

W pewnym momencie z kierunku lewej odnogi rozległ się trzask, jakby pękającej deski. Po chwili jeszcze jeden. Ruszyli biegiem w tamtą stronę, ale na kolejnym skrzyżowaniu znów musieli się zatrzymać. Przejście, którym biegli, przecinało się w tym miejscu z innym, znów nieco większym korytarzem. Nasłuchiwali przez chwilę, ale trzask już się nie powtórzył.

– Holger! – syknął Jacob.

Wiedział, że to nie było dość rozsądne, ale musiał zaryzykować, by za wszelką cenę utrzymać grupę w komplecie.

– Hej, Holger! – Isaksen i Jaspers dołączyli się do wołania.

– Tu jestem – usłyszeli z prawej strony.

Pobiegli tam i znów dotarli do skrzyżowania z wąskim korytarzem odchodzącym w lewo.

– To jakiś pieprzony labirynt – skomentował Isaksen.

– Holger, odezwij się jeszcze raz – zawołał Jacob.

– Tu! – głos dochodził z lewej odnogi.

Po kilkunastu krokach zobaczyli drzwi – jedyne w tym korytarzu. Zajrzeli do środka. To było pomieszczenie wielkością przypominające maszynownię, jednak zamiast sprzętu stały tu rzędy skrzyń, wysokich mniej więcej do pasa. Jedna z nich miała wyłamaną deskę w wieku. Stał przy niej Holger i z zaciekawieniem przyglądał się zawartości. Dopiero po chwili zauważył przybyłych towarzyszy.

– Myśleliśmy, że już po tobie – powiedział Jacob. – Nie rób więcej takich numerów, musimy trzymać się razem.

– Nie było czasu. Prawie go miałem. Pół sekundy dłużej i mógłbym strzelić. Ale skurczybyk jest szybki. Zgubiłem go przy tym skrzyżowaniu. Myślałem, że schował się gdzieś tutaj, ale jednak nie.

– Co tu znalazłeś? – zainteresował się Isaksen.

– Nagrodę za dotychczasowe trudy – uśmiechnął się szeroko Holger i sięgnął do skrzyni.

Wyjął z niej dużą, metalową sztabkę. W mdłym świetle dochodzącym spod sufitu połyskiwała żółtawym blaskiem. Isaksen dobiegł do skrzyni i zajrzał do środka. Takich sztabek musiały być w niej setki.

– Rany... – jęknął. – Ile jest tych skrzyń?

– Ty tu jesteś mądrala – odparł Holger. – Ty mi powiedz.

Nauczyciel zabrał się za liczenie.

– Dwadzieścia – powiedział po chwili. – Tu jest dwadzieścia skrzyń wypełnionych złotem.

– Tam są jeszcze dwie, ale domyślam się, że z czymś innym – Holger wskazał palcem skrzynie w rogu, na których znajdowały się lekko wyblakłe etykiety „Zündstoff” i „Achtung! Explosiv”.

AzylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz