18. Odkrycie (II)

12 1 0
                                    

Poszli dalej lasem i po jakichś piętnastu minutach dotarli do skarpy schodzącej stromo do morza. Mikkel zatrzymał się na jej skraju i rozejrzał się badawczo dookoła. Szybko znalazł w miarę łagodne zejście na leżącą pięć metrów niżej plażę i zaczął schodzić. Niels posłusznie zszedł za nim. Gdy znaleźli się na dole, ruszyli w lewo, na zachód. Chłopiec zauważył, że Mikkel zrobił się jakby bardziej nerwowy, ostrożniejszy. Co chwilę oglądał się za siebie, spoglądał w górę skarpy, jakby bardzo nie chciał, żeby ktokolwiek ich tu widział. Nielsowi siłą rzeczy też udzielił się ten dziwny niepokój i sam zaczął się rozglądać, czy nikt ich nie śledzi. Na wszelki wypadek pozostawał parę metrów za Mikkelem, nie wiedząc dokładnie, czemu – może na wypadek, gdyby były tu jeszcze jakieś poniemieckie miny albo inne pułapki. Nigdy nie był w tej części wyspy, a Mikkel przez ostatnią część drogi w ogóle się nie odzywał, więc nie było wiadomo, czego można się tutaj spodziewać.

– To tutaj – odezwał się w końcu młody Fischer.

– Tu? – zdziwił się Niels i rozejrzał dookoła. – Przecież tu nic nie ma.

Mikkel wskazał ręką piach pod ich stopami. Niels w końcu to dostrzegł. Ogromne ślady odciśnięte w ziemi, jakby hieny albo lwa. Nie, te chyba były jeszcze większe. Chłopiec nigdy wcześniej nie widział niczego podobnego. Wszędzie ich było pełno, niektóre bardziej, inne mniej wyraźne. Część z nich prowadziła do morza, inne w stronę skarpy, jeszcze inne dalej wzdłuż plaży.

– Co ty na to? – zapytał Mikkel.

– Niesamowite – odpowiedział Niels. - To są ślady tego zwierzęcia? Myślisz, że ono gdzieś tu mieszka?

– Możliwe, ale nie zapuszczałem się dalej.

Niels doskonale rozumiał. Samemu też za nic nie chciałby się zapuszczać na terytorium dzikiej bestii. Gdyby coś mu się stało, rodzina szukałaby go tygodniami.

– Ty też je widziałeś, prawda?

Mikkel kiwnął głową, po czym zastrzegł:

– Ale nikomu ani słowa.

– Wiedziałem – odparł Niels. - Ale powinniśmy pogadać z moim tatą. On też go widział. Powinien się dowiedzieć o tym miejscu.

– Nie ma mowy – syknął Mikkel. – Za bardzo ufasz dorosłym. Jeśli chcemy się dowiedzieć, czym jest to zwierzę, to najlepiej to zrobić na własną rękę. Jak starzy się dowiedzą, to od razu poczują się ważni i sami będą chcieli się tym zająć. Będą mieli swoje pomysły, co zrobić, jak zrobić i tak dalej. Zresztą prędzej czy później i tak się o tym dowiedzą i odsuną nas od tego, jak byśmy byli gówniarzami. Dlatego do tego czasu to my powinniśmy zdobyć jak najwięcej informacji o tym zwierzęciu. Żeby zaczęli się z nami liczyć, rozumiesz? Zresztą na pewno szybciej wpadniemy na pomysł, co to może być, niż oni. Co się tak patrzysz?

Ale Niels wcale nie patrzył na Mikkela, a za jego ucho, na miejsce, gdzie leżała jedna ze starych przewróconych kłód, jakieś trzydzieści metrów od nich. Zza szarego, spróchniałego drewna podniósł się ciemny kształt – tak czarny, że wydawał się niematerialny. Po chwili znalazł się po drugiej stronie zwalonego drzewa i zbliżał się z wolna w ich stronę. Mikkel obrócił się w końcu i sam dostrzegł czarną istotę. Chłopcy stali przez dłuższą chwilę jak zaklęci, jednak gdy zwierzę zaczęło iść ku nim coraz pewniej i szybciej, Mikkel w końcu oderwał wzrok i rzucił koledze przerażone spojrzenie.

– Chodu! – krzyknął.

Obydwaj puścili się biegiem w kierunku, z którego przyszli. Mikkel był wyższy i szybszy, dlatego od razu wysunął się na prowadzenie. Niels był zbyt przestraszony, by obejrzeć się za siebie, ale wiedział, że lada chwila dzika bestia rzuci się z impetem na jego plecy i przygwoździ go do ziemi. Mikkel uznał, że w ten sposób nigdy nie uciekną. Znalazł nieco łagodniejszy fragment skarpy – taki, po którym udałoby się wspiąć. W dalszym ciągu ściana była niemal pionowa, ale kilka występów w ziemi mogło zapewnić odpowiednie podparcie. W normalnych okolicznościach trudno byłoby zdobyć się na taką wspinaczkę, ale teraz coś takiego mogło uratować im życie. Dzięki swojemu rozpędowi praktycznie w jednej chwili znalazł się w połowie drogi na górę. Na stromym odcinku zwolnił i zaczął chwytać się wystających korzeni drzew, jednocześnie desperacko szukając podparcia dla stóp. Niels zrobił tak samo. Zdziwił się, jak łatwo udało mu się pokonać tak wysoki odcinek skarpy – jakby biegł po pionowej ścianie. Strach dodawał im sił i już po kilku sekundach sięgnęli szczytu. Tutaj korzeni było więcej, a tym samym więcej punktów zaczepienia dla rąk, dlatego chłopcy mogli bez większych problemów wciągnąć się na górę. Jednak nawet tutaj nie odważyli się spojrzeć za siebie. Gdy tylko wstali z ziemi, rzucili się w szaleńczy bieg w głąb lasu.

AzylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz