016. Gdzie teraz jesteś?

1.2K 65 2
                                    

Justin's POV:

- Kim ty jesteś? - Warknąłem w stronę nieznanego mi chłopaka, który przed momentem wysiadł z samochodu.

- Powinienem zapytać o to samo - stwierdził oschle, starając się nachylić nad Kate. James całe szczęście mu to uniemożliwił, zatrzymując go.

- Jestem Justin, jej chłopak - odpowiedziałem, szczerząc się do niego ironicznie.

- Były chłopak – odezwał się James, bacznie obserwując nas oboje.

- Zamknij się – Katie przestała wymiotować, dzięki czemu mogła zabrać głos. Dziwiłem się, że jej głos nie był bełkotem. - Chcę zostać sama – mówiąc to spojrzała na chłopaka, który ją przywiózł.

- Dziękuję – szepnęła, po chwili idąc chwiejnym krokiem w stronę domu. Nie biegłem za nią, wpatrując się groźnie w trzeciego faceta. James wyglądał jakby miał zaraz się na niego wściekle rzucić. Ten natomiast jedynie uśmiechał się, trzymając dłonie w kieszeniach.

- Won mi stąd – zrobiłem krok w jego stronę.

- Cóż za kultura – zaśmiał się. - Austin jestem – wysunął ramię przed siebie, oczekując na jakąkolwiek reakcję z naszej strony. Włosy na całym ciele stanęły mi, gdy usłyszałem jego imię.

Austin?

Ten, który uwiódł moją dziewczynę?

- Ja cię kurwa zabiję – nie zastanawiając się ani chwilę, podbiegłem w jego stronę, wymierzając cios prosto w szczękę. James postanowił mi pomóc.

Kate's POV:

Kiedy weszłam do domu poczułam się o wiele lepiej. Nie szumiało mi w głowie, byłam nawet całkiem świadoma. Najwyraźniej wymioty czasem pomagają. Parsknęłam śmiechem, idąc do kuchni. Wyjęłam z niej butelkę niegazowanej wody. Biorąc kolejne łyki ziemnego napoju, do moich uszu dotarły dziwne dźwięki z dworu.

W pierwszej chwili chciałam zostać na miejscu, bojąc się tego, co zastanę na zewnątrz. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Butelka upadła na ziemię w chwili, gdy ja zaczęłam biec.

Zabrakło mi powietrza w płucach, widząc zdarzenie, które miało miejsce tuż przed drzwiami wejściowymi. James i Justin okładali pięściami szamocącego się na ziemi Austina.

- Czy wy zwariowaliście?! - Ryknęłam, rzucając się w ich kierunku. Wskoczyłam na plecy Justina, chcąc go odciągnąć od pobitego. Kiedy tylko chłopak zrozumiał, że na nim siedzę, odpuścił, przytrzymując przy okazji Jamesa.

- Proszę – szepnęłam. Leżący w krwi Austin szybko się podniósł, otrzepując ubranie. Zupełnie nie przejmował się krwią cieknącą z jego nosa i ust.

- Pożałujecie tego – ostrzegł, wskazując palcem na Justina. - Jeszcze mnie popamiętacie, wariaci – z tymi słowami odszedł do swojego samochodu. Przed zajęciem miejsca w środku wysłał mi całusa w powietrzu, doprowadzając tym Justina do szału.

- Następnym razem naprawdę go zabiję.

- Odpuść, proszę – chwyciłam jego napięte mięśnie na ramieniu, marząc tylko o tym, by znów mieć go tylko dla siebie. Cholerna Megan.

- Wpuścisz nas do środka? - James wpatrywał się we mnie, z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, a oczy miał jakby spowite mgłą.

- Tak, tak – odpowiedziałam z zawahaniem, puszczając ciało Justina i zeskakując z jego umięśnionych pleców.

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz