Justin's POV:
- Tylko nie to – przerażona Kate szepnęła. Jedyne czego chciałem w tamtej chwili to zabrać od dziewczyny cały strach i niepewność. Wiedziałem, że dopóki nie poddamy się i będziemy razem nic nas nie pokona. Wstałem więc i z głośno bijącym sercem wyszedłem z pokoju, pozostawiając ukochaną samą.
- Jeśli to James to ukręcę mu kark – powiedziałem do siebie, będąc coraz bliżej drzwi. Martwiłem się, że od ciągłego łomotania drzwi wypadną z zawiasów.
- Już, już! - Warknąłem, pokonując dzielące mnie od wyjścia dwa kroki. - Co się dzieje? - Przede mną stał policjant.
- Justin Bieber, prawda? - Byłem bliski wybuchnięcia śmiechem. Głos funkcjonariusza przypominał momentami pisk spanikowanej pięciolatki.
- No chyba tak, o ile mama mnie nie okłamała – zażartowałem, nie spuszczając z niego oczu. - A co?
- Musimy porozmawiać – i bez żadnego słowa po prostu przekroczył próg domu.
- Zapraszam do kuchni – udało mi się wykrztusić, wskazując mężczyźnie kierunek ramieniem.
- Dzięki.
*
- Jakieś postępy w dochodzeniu? - Spytałem, wyciągając z szafki szklanki. - Napije się pan soku? - Dziwnie było mówić „per pan" do kogoś raptem kilka lat starszego.
- Chętnie. Cóż, jeśli można nazwać tak zagubienie ofiary i podejrzanego to tak, są postępy.
- Megan też gdzieś zniknęła?
- Tak i jedyne co nam zostawiła to kartka z napisem „To nie ich wina", więc... jesteście jakby odsunięci od kręgu głównych podejrzanych.
- Super – zironizowałem, przewracając oczami. - Więc co tu pana sprowadza? - Starałem się być uprzejmy, ale widok jego munduru i tej młodej, niedoświadczonej twarzy jakoś mnie deprymował.
- Mam do ciebie kilka pytań.
- Ahh tak, więc słucham – usiadłem naprzeciwko, opierając się ramionami o blat wyspy kuchennej. Podałem mu szklankę, nie mogąc się doczekać aż wyjdzie. Im szybciej tym lepiej.
- Przede wszystkim... Co łączyło...
- Justin? - Cholera, Kate. Spojrzałem w stronę drzwi, na których progu stała.
- Kochanie, wróć do pokoju – poprosiłem, mając nadzieję, że tym razem mnie posłucha. Cóż, nadzieja matką głupich, bo dziewczyna zamiast zawrócić dosiadła się do nas.
- A pan tutaj po co? - Spytała trochę otępiona i zagubiona. Wpatrywałem się w jej niebieskie, zmartwione oczy.
- Pan policjant ma do nas kilka pytań – odpowiedziałem ogólnikowo.
- Już nie wrócimy do aresztu? - Jej zachowanie przypominało postawę pięciolatki, która nie chce wrócić do „niedobrego miejsca".
- Kochanie, już nie jesteśmy podejrzani – po raz kolejny się wtrąciłem, nie chcąc by cokolwiek tłumaczył jej ten patałach.
- Więc jeśli możemy przejść już do sedna sprawy... – Funkcjonariusz spojrzał na nas oboje, po chwili sięgając do kieszeni munduru. Wyjął notatnik.
- Megan zniknęła, wypisała się przedwcześnie ze szpitala, a ten jak mu było... James? Jest... jakby to powiedzieć... nieuchwytny.
- Po prostu policja nie potrafi wyśledzić takiego idioty, jakim jest – warknąłem z pogardą, myśląc, że policjant zagrozi mi za chwilę aresztem. Nic takiego się jednak nie stało, a on nadal wpatrzony był w swój notatnik.
- I dlatego dziś jestem u was. Wy również chcecie by James trafił za kratki, co? - Przytaknąłem ledwo zauważalnie, Kate natomiast zachowywała się jakby była w innym świecie. Skupiła swoje spojrzenie w punkcie, znajdującym się obok głowy policjanta i nie potrafiła oderwać od niego wzroku.
- Należy mu się – słowa uciekły z moich ust zupełnie automatycznie.
- To opowiedzcie mi wszystko co wiecie na jego temat – Kate wyraźnie nie była skora do rozmowy, więc ani ja ani policjant jej o to nie prosiliśmy. Zacząłem mówić.
- Przez wiele lat się przyjaźniliśmy. Kiedy związał się z Kate dużo mi o niej opowiadał, niekoniecznie w samych pozytywach – moja wersja była sporo okrojona, ze względu na to, że nie chciałem, by dziewczyna wszystko słyszała. - Wiedziałem również, że po pewnym okresie związał się z inną, nie zrywając przy tym z Kate. Zaskoczył mnie, kiedy przyznał się, że chce z tą drugą, a była nią Megan, wziąć ślub. Niedługo się znali, a już chcieli podjąć tak ważną decyzję. Nie wspominając już nawet o tym, że on nadal utrzymywał związek z Kate – nie mogłem na nią spojrzeć. Nie chciałem ujrzeć bólu w jej oczach. Chociaż James już jej nie dotyczył i byłem pewien, że nic do niego nie czuje to wiedziałem, że zaboli ją wracanie do tych przykrych wspomnień.
Policjant mi nie przerywał, a ja opowiadałem dobry kwadrans o tym, co działo się w Los Angeles i później, o zniszczonym ślubie i powrocie wszystkich tu, do Nowego Jorku.
- No to niezła kabała – nie potrafiłem określić czy był bardziej zażenowany postawą Jamesa czy zaskoczony tym, ile mogliśmy wycierpieć.
- Taa, można tak powiedzieć – odpowiedziałem, biorąc łyk napoju i przeczesując włosy palcami. - Trochę się zmieniło. Kate jest teraz ze mną, James zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni, a Megan... Jej potrzebna będzie pomoc psychologa – podsumowałem. Dziewczyna, która przez cały czas siedziała tuż obok mnie nagle wstała i wybiegła z kuchni, przewracając przy okazji krzesło.
- Ja przepraszam, ale czy jeszcze coś chce pan wiedzieć? - Musiałem być w tamtym momencie przy niej, dosłownie słysząc jak jej serce rozrywa się na pół. Jak na taką drobną osóbkę za dużo przeszła.
- Nie, nie, już wszystko co było mi potrzebne wiem, dzięki – otrząsnął się z zadumy, chwiejnie wstał i razem ze mną ruszył w stronę wyjścia.
- Zrobimy wszystko, by odnaleźć Jamesa – zatrzymaliśmy się tuż przed drzwiami wyjściowymi. - Powinien zgnić w celi. - Zszokowany nagłą zmianą udało mi się jedynie przytaknąć.
- Taa. - Kiedy już myślałem, że mężczyzna wyjdzie, odwrócił się w moją stronę i wyciągnął dłoń.
- Jestem Shawn.
CZYTASZ
You part of me.
FanfictionOna wyjeżdża, by odzyskać ukochanego. On - musi załatwić pewną ważną sprawę. Spotykają się. Raz to przypadek, ale dwa razy to już przeznaczenie... prawda? Kate będzie musiała zmienić się, by na nowo rozkochać w sobie Jamesa, a Justin jej w tym chętn...