21. Każde jutro jest dniem, którego nigdy nie planuję.

1.6K 79 1
                                    

Kate’s POV:

            - Kate? Potrzebuję cię, teraz. – Usłyszałam drżący głos James’a po drugiej stronie słuchawki i prawie natychmiast wróciła do mnie umiejętność racjonalnego myślenia. Spojrzałam na podnieconego Zac’a, siedzącego w kabinie z opuszczonymi spodniami i nadal rozchylonymi ustami.

            - Słucham? – Mój głos był mocno zachrypnięty przez alkohol, którym się upiłam.

            - Skarbie – słowo delikatnie wypowiedziane przez chłopaka spowodowało u mnie drżenie palców.

            - Jestem zajęta – powiedziałam szybko, chcąc uniknąć dalszej rozmowy, jednak niezbyt mi się to udało, ze względu na jego reakcję.

            - Pewnie pieprzysz się z Bieber’em, mam rację? – Poczułam ciarki na całym ciele, gdyż jego humor zmienił się w ciągu kilku sekund. 

            - Kim jest Bieber? – Spytałam idiotycznie.

            - Jesteś w nim zakochana, a nawet nie podał ci swojego nazwiska? – Zarechotał złośliwie. – Justin, jest tam teraz, tak? – Słysząc jego słowa, obróciłam się twarzą do nieznajomego, z którym dzieliłam kabinę. Poczułam ukłucie w brzuchu na samą myśl tego, co właśnie zrobiłam.

            - Nie, nie ma go tu – odpowiedziałam pośpiesznie, zakłopotana i zawstydzona swoim postępowaniem.

            - Więc mogłabyś przyjechać? To naprawdę dla mnie ważne – nie potrafiłam uwierzyć w to, co się działo. Głos James’a z każdym wypowiadanym wyrazem coraz bardziej załamywał się, aż zamilkł, a ja usłyszałam jego… płacz?

            - Zaraz będę w twoim mieszkaniu – rzuciłam i po chwili wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Poprawiając swój strój, zaczęłam bełkotać niezrozumiałe zdania skierowane do blondyna, jednak on za bardzo się nimi nie przejmował, bo był bliski zaśnięcia. Szczerze powiedziawszy – martwiłam się o stan swojego byłego. Nigdy nie słyszałam, by był w takiej rozsypce, a spędziłam z nim naprawdę kawał czasu.

            Wyjście z klubu zajęło mi trochę, ze względu na nachalnych dupków, którzy przystawiali się do mnie. Przyznam, że nie obyło się bez użycia siły, oczywiście jedynie w kwestii samoobrony.

            Nie wierzyłam we własne szczęście, gdy stanęłam na prawie opustoszałej ulicy, a na parkingu zauważyłam taksówkę. Podbiegłam do niej, nie zważając nawet na ból w stopach. Dzięki później porze znalazłam się pod wieżowcem w pięć minut. Energicznym krokiem podeszłam pod drzwi, by dostać się do lobby, jednak zatrzymał mnie dziwny dźwięk. Kilka metrów dalej znajdowała się ławka, na której siedział nie, kto inny jak James. 

            - Jestem – powiedziałam z zadyszką, siadając obok niego. Nim mogłam zaprotestować jego ramiona oplotły moje ciało. Do moich nozdrzy dostał się odór Danielsa.

            - Nie wierzę. Oboje jesteśmy najebani, ja czuję się jak dziwka, a ty beczysz. Do czego my się Jay nawzajem doprowadziliśmy, co? – Zadrwiłam, zanim zdołałam ugryźć się w język. Przez natłok zdarzeń nadal miałam skłonność do gadulstwa.

            - I to wszystko przeze mnie – jego odpowiedź była ledwie słyszalna przez podmuchy wiatru. Zestresowana zaczęłam „strzelać” palcami, do czasu, aż chwycił moje dłonie i spojrzał mi w oczy. Światło ulicznej latarni rzucało na nas poświatę, dzięki czemu mogłam zauważyć jego smutne oczy.

            - Wszystko spierdoliłem – odezwał się w końcu, po długiej chwili ciszy. Siedzieliśmy praktycznie naprzeciw siebie, trzymając swoje ręce splecione. 

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz