25. Będę latać jak ptak przez noc.

1.9K 84 2
                                    

Kate’s POV:

            - Tylko uważajcie dzisiaj – usłyszałam szczęśliwy pisk Kim, poprawiając sobie w łazience makijaż. Kiedy w końcu nałożyłam maskarę, spojrzałam na blondynkę podejrzliwie. 

            - O czym ty mówisz? – Spytałam zupełnie nie wiedząc, o co jej chodzi. Przeczesałam dłonią włosy, które wyglądały tego wieczora zaskakująco zdrowo.

            - Żebyście po prostu dzieci nie zrobili, bo jak on cie zobaczy – przewróciła żartobliwie oczyma, podchodząc do mnie. – To nie wiem, czy będzie w stanie się powstrzymać – zachichotała, łapiąc mnie za biodro.

            - Jakoś sobie z nim poradzę – odpowiedziałam, zagryzając wargę. Było mi gorąco na samą myśl, że jestem w końcu z Justinem i razem spędzimy dzisiaj całą noc w klubie. Nie miałam zamiaru się w ogóle powstrzymywać. Spojrzałam ostatni raz na swoje odbicie w lustrze, chcąc zobaczyć pewną siebie, dumną dziewczynę, po którą przyjdzie za chwilę jej własny mężczyzna. Nie mogłam powstrzymać rumieńców, które wydostały się na moją twarz.

            - Nie wiem, co, niektóre z was widzą w facetach, naprawdę – stwierdziła, z uśmiechem klepiąc mnie po tyłku. Zaśmiałam się, wreszcie wydostając się z toalety. Ku mojemu zaskoczeniu Justin stał oparty o drzwi wyjściowe, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam uścisk w podbrzuszu. Podeszłam bliżej, chcąc poczuć jego dotyk.

            - Tylko moja – warknął, ledwie słyszalnie, przysuwając mnie bliżej. Jego usta wylądowały na płatku mojego ucha, a ja musiałam się pilnować, by po prostu nie jęknąć. 

Dłonie chłopaka wylądowały na moich pośladkach, mocno je ściskając. Pragnęłam go cholernie mocno.

            - Dość, dzieciaki. Wyszalejecie się na imprezie – do naszych uszu dotarł piskliwy głos Kimberly, która bacznie obserwowała nasze poczynania, nie kryjąc przy tym obrzydzenia.

            - Świętoszka się znalazła – odgryzł się szatyn, obejmując mnie w talii. Ta jedynie zgromiła go wzrokiem, jednak nie odezwała się ani słowem. Wspólnie wyszliśmy z apartamentu, chcąc, czym prędzej dostać się do celu nocnej wyprawy.

~

            - Pijemy! – Siadając na wysokim krześle, Kim przekrzyczała muzykę, która bębniła mi w uszach. Nagle przed moimi oczyma znalazła się kolejka shotów. Chcąc zaszaleć, czym prędzej je wypiłam, nie zwracając nawet uwagi na ciekawe spojrzenia dookoła. Wspominałam już, że się zmieniłam? Jeśli jeszcze tego nie zauważyliście to radziłabym wybrać się do okulisty. Muszę przyznać, że w pełni odpowiadał mi taki tryb życia. Po kilku kolejnych drinkach, zaczęłam kręcić się na kolanach Justina, nagle czując pilną potrzebę tańczenia.

            - Chodźmy zatańczyć – wyjęczałam.

            - Katie, przestań – warknął, zaciskając zęby. Bez względu na alkohol we krwi, wiedziałam, że swoimi ruchami na niego wpływam. Czułam na swoim udzie jego rosnącą z każda chwilą erekcję, z której szczerze chciało mi się chichotać. Justina tak łatwo da się omotać…

            Nim się obejrzałam, męska dłoń złapała moją, ciągnąc w stronę parkietu. Laserowe światła raziły mnie w oczy, jednak nie przejmowałam się tym nad to.

            - Zabijasz mnie – usłyszałam, odwracając się do niego plecami. Mój tyłek wylądował na jego kroczu, ocierając się nachalnie. 

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz