018. Rozpadamy się, za każdym razem wracając do siebie.

1.1K 68 6
                                    

Kate's POV:

- Co u ciebie, księżniczko? - Słysząc męski głos, ścierpła mi skóra.

- Austin – szepnęłam. Widziałam się z nim dzień wcześniej, jednak w tamtej chwili było to jak kilkanaście lat świetlnych. Powrót Justina wszystko zmienił, więc nie było szansy na to, bym wróciła do imprezowego życia. Nie mogłam utrzymać kontaktu z kuzynem mojej byłej najlepszej przyjaciółki, w obawie przed siłą jego manipulacji.

- Skąd masz mój numer? - Udało mi się wypowiedzieć te słowa bez zająknięcia.

- No cóż, powinnaś bardziej pilnować swojego telefonu, gdy jesteś ze mną – zaśmiał się, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, że naprawdę nie miałam ochoty z nim dalej rozmawiać. Musiałam się odciąć od tego życia.

- Czego chcesz? - Zabrzmiałam wrednie, chociaż to i tak było lepsze wyjście niż zwykłe odrzucenie słuchawki.

- Oj, oj, co tak ostro, kochana? Ostatnio spędziliśmy ze sobą mile czas, chciałbym to powtórzyć – fakt, ostatnim razem prawie ze sobą spaliśmy. Cholera, na samo wspomnienie chciało mi się rzygać.

- Może wpadłbym po ciebie do domu? - Odważny, nie ma co. Nie chciałam i nie mogłam z nim gdziekolwiek iść, więc na szybko wymyśliłam banalną wymówkę.

- Nie ma mnie w domu.

- Tak? Czyli mam halucynacje? - Kątem oka dostrzegając ruch drzwi, spojrzałam na nie, przez co moja szczęka najpewniej wylądowała na ziemi. W progu mojej sypialni stał nie kto inny jak Austin.

- Co ty tu robisz? - Wiedziałam, że Justin obserwuje dom i zaraz się zjawi. Miałam nadzieję, że zrobi to jak najszybciej, by nie doszło do tragedii. Chłopak ruszył w moją stronę z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Nienawidzę, gdy ktoś mnie okłamuje – palcem chwycił moją brodę, unosząc ją delikatnie do góry. Drżałam na całym ciele, z niewiadomych nawet dla mnie powodów. Dlaczego ja się go bałam? A może to nie był strach? Więc co? Stres? Brak komfortu?

Na jego twarzy widoczne były siniaki i strupy, których nabawił się, będąc tu ostatnim razem.

- A ja nienawidzę, kiedy ktoś mnie stalkuje – warknęłam, wpatrując się w jego zielone oczy. W tęczówkach chłopaka pojawił się ogień, przez który zrobiło mi się zimno. Miałam wrażenie, że zaraz mnie uderzy. Tak się jednak nie stało. Jego palce zaczęły delikatnie przesuwać się w stronę policzka, w celu zbadania skóry. Ruchy Austina były pełne subtelności, bez grama nachalności. Uśmiechnęłabym się, gdyby te dłonie należały np. do Justina.

Usłyszałam trzask drzwi wejściowych, na który chłopak przede mną nie zwrócił najmniejszej uwagi. Uporczywie wpatrywał się w moje oczy, co chwilę przerzucając spojrzenie na wargi. Wiedziałam do czego dąży, a świdrujące spojrzenie zielonych tęczówek wcale nie pomagało mi w odtrąceniu. Nie ruszałam się, jakbym była manekinem podczas gdy twarz Austina znajdowała się coraz bliżej mojej.

Wzięłam głęboki oddech, kiedy do pokoju wpadł Justin i James. Widząc zaskoczenie i wściekłość wypisaną na rysach ukochanego, znalazłam siłę, by odtrącić zielonookiego. Wpatrując się w trójkę, która mierzyła siebie nawzajem groźnymi spojrzeniami zachciało mi się śmiać. Mój były chłopak, obecny i domniemany adorator w jednym pomieszczeniu, łypiąc na siebie jak mordercy. Czeska komedia.

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć na temat zaistniałej sytuacji, dwójka z nich – James i Justin rzucili się z pięściami na Austina.

- Zostawcie go – krzyknęłam, wiedząc, że jeśli pogorszą jego stan skutki będą ogromne. Miałam złe przeczucia. Słysząc trzask łamanej kości ścierpły mi wszystkie kończyny.

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz