Kate's POV:
Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Od naszych zaręczyn minęły dwa miesiące, ale nie chcieliśmy czekać. Oboje wiedzieliśmy, że nie potrafimy bez siebie żyć.
I właśnie dlatego stoję przed ogromnym lustrem w białej sukni, z długim welonem i bukietem kwiatów w dłoni.
Za pięć minut powinna w całym pałacyku zabrzmieć muzyka, a ja powinnam wyjść z pokoju, w którym obecnie się znajduje, by połączyć się ze swoim ukochanym.
Problemem jednak jest stres, przez który czuję jak drży mi całe ciało.
To właśnie się dzieje.
Moje marzenie o szczęściu z Justinem właśnie ma się spełnić, a ja bezradnie wpatruję się w odbicie i nie mogę opanować drgawek.
Serce bije mi na tyle szybko, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
Posyłam swojemu odbiciu uśmiech, który automatycznie podnosi mnie na duchu.
Będzie dobrze, myślę. I wiem to. Czuję, że w końcu wszystko dzieje się tak jak powinno.
Unoszę delikatnie materiał sukni, poprawiam wolną ręką welon i w końcu zbieram się do wyjścia.
Może chociaż tym razem nikt ani nic nas nie zaskoczy.
***
Muzyka cicho pomrukuje na polanie. Wreszcie docieram na szpilkach do miejsca, z którego za kilka sekund powinnam wyjść. Przed wszystkimi gośćmi osłaniają mnie ozdoby. Wreszcie zza kwietnika wychodzi James, z którym mam dotrzeć do ołtarza. Posyła mi szczery uśmiech, co z trudem odwzajemniam. Stres opanował nawet moją twarz.
Przyjaciel chwyta mnie pod ramię i spokojnie wychodzimy.
Goście natychmiast obracają się w naszą stronę, patrząc się jak zaczarowani. Przyglądam się obrazowi, który wręcz maluje się na moich oczach. Polana na błoniach średniowiecznego zamku. Brzmi jak z bajki? To wyobraźcie sobie na niej wielki namiot, w środku którego poustawiane są białe krzesła, plenerowy ołtarz i ślubne ozdoby, a środkiem idzie panna młoda. To spełnienie moich najskrytszych marzeń.
Kątem oka widzę Kim, która przeciera oczy z łez. Mimowolnie spoglądam na pierwsze rzędy, w których powinni siedzieć moi rodzice. Nie ma ich i chociaż trudno mi się z tym pogodzić, wiem, że patrzą na mnie z góry i są dumni. Cieszą się z mojego szczęścia.
Mój wzrok w końcu zatrzymuje się na Justinie, który wyprostowany stoi dumnie, wyczekując mojego nadejścia. Uśmiecha się szeroko, nie odrywając ode mnie oczu. Nie sposób tego nie odwzajemnić. Po chwili znów czuję przypływ radości i miłości, którą go darzę.
Droga do ołtarza nareszcie się kończy. James delikatnie mnie puszcza i odsuwa się, zajmując miejsce świadka, tuż obok Kim. Łapię dłoń Justina jak swoje własne koło ratunkowe. Tyle razy mnie uratował, że zasłużył na to miano. Co najważniejsze, uchronił też moje serce przed destrukcją.
Wyczuwam wszystkie emocje, którymi mnie darzy. Wpatrzeni w siebie jak w obrazek, stajemy na przeciwko księdza. On również się uśmiecha.
Ceremonia rozpoczyna się na dobre.
Wreszcie dzieje się to, na co tak długo czekałam.
Justin zabiera głos:
- Ja, Justin Drew Bieber, biorę Ciebie, Kate Miley Cyrus za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Udaje mi się zatrzymać łzy, jednak gdy zabieram głos słychać w nim drżenie.
- Ja, Kate Miley Cyrus, biorę Ciebie Justinie Drew Bieberze za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Utrzymując kontakt wzrokowy tak intensywny i tak szczęśliwy, ściskamy swoje dłonie. Kim i James podchodzą, by podać nam obrączki.
Po chwili ciszy padają słowa:
- Ogłaszam was mężem i żoną! Możesz pocałować pannę młodą.
Gości ogarnia wrzawa, ale nie skupiam się na tym. Czuję jakbyśmy zostali tam sami. Tylko ja i Justin. Całujemy się mocno, silnie, a miłość, która nas przepełnia uderza mnie z ogromną siłą. Ten pocałunek różni się od wszystkich poprzednich.
Jest jak obietnica.
Obietnica wieczności.
No one's POV:
Żadne z nich nie przypuszczało, że przypadkowe spotkanie, rozmowy do czwartej nad ranem, wspólny śmiech, jej łzy, rozstania i powroty zaprowadzą ich tam, gdzie powiedzą sobie "TAK". I w tym pięknym momencie zostawiamy Kate i Justina, by ich miłość mogła nadal trwać, a cała historia stała się nieskończonością.
~*~
No i jak wspominałam wcześniej - płaczę jak bóbr. Cały ten epilog znany mi był przez ostatnie dwa lata i tylko czekałam, aż wreszcie będę mogła się nim podzielić z Wami.
Jestem z siebie dumna, że opisałam całą historię Kate i Justina tak jak chciałam ;) Jeśli będziecie mieli kiedyś ochotę tu wrócić to zachęcam, by przeczytać całość drugi raz, bo każde słowo ma tu znaczenie. Jak już mówiłam, oddałam temu opowiadaniu część siebie i mam nadzieję, że będzie tu i w waszej pamięci trwała przez długo.
Nie chcę już przeciągać, cieszę się, że wytrwaliście do końca opowiadania!
Niedługo doczekamy się mojej własnej książki! Jak już tylko będę znała pewne szczegóły to postaram się wam dać jakoś znać. :)
A oprócz tego znajdziecie mnie na wattpadzie, tym razem w trochę innym wydaniu -
Pamiętajcie, DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM!
Jeszcze usłyszycie o Weronice Wasylów! ♥
CZYTASZ
You part of me.
FanfictionOna wyjeżdża, by odzyskać ukochanego. On - musi załatwić pewną ważną sprawę. Spotykają się. Raz to przypadek, ale dwa razy to już przeznaczenie... prawda? Kate będzie musiała zmienić się, by na nowo rozkochać w sobie Jamesa, a Justin jej w tym chętn...