006. Sprawiasz, że jestem silna.

1.5K 60 0
                                    

Kate’s POV:

            Justin trzymał moją torbę, gdy tymczasem ja sprawdzałam czy czegoś nie zapomniałam zabrać.

            Kiedy podeszłam założyć buty, chłopak utkwił we mnie swoje świdrujące spojrzenie.

            - Jesteś tego pewna? – Położył bagaż na podłodze, opierając się ramieniem o ścianę w przedpokoju. W brązowych tęczówkach można było dostrzec zaniepokojenie i zwątpienie. Bał się równie mocno jak ja. Westchnęłam, wsuwając kosmyki włosów za uszy. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, starając się być twardą. 

            - Masz lepszy pomysł? To jedyne wyjście. – Cholernie się bałam i w tamtej chwili potrzebowałam jedynie jego wsparcia. Był dla mnie jak tlen. 

            On jakby czytając mi w myślach, podszedł do mnie, by wreszcie objąć mnie swoimi szerokimi, umięśnionymi ramionami. Pocałował mnie w czoło, a ja po chwili umościłam swoją głowę w zgięciu jego szyi. 

            - Boję się – szepnęłam, czując wzbierające pod przymkniętymi powiekami łzy. 

            - Nic ci się nie stanie, obiecuję. – Jego głos drżał, podczas gdy męskie dłonie gładziły kojąco moje plecy. – Nigdy cię nie zostawię – powiedział pewniej, wsuwając nos w moje włosy. Słyszałam jak wciąga powietrze, by poczuć mój zapach i aż się zarumieniłam. Był wspaniały.

*

Justin’s POV:

            Nie wierzyłem, że postanowiła wyjechać do matki o Chicago. Oczywiście ani myślałem nad tym, by ją w tej sytuacji zostawić. Pomogłem się jej spakować i już po godzinie jechaliśmy do mojego hotelu.

            - Wiesz, że możesz jeszcze zmienić zdanie – nabrałem głęboko powietrza, wiedząc, że chodzę po grząskim gruncie. Nie wiedziałem, czemu była taka oschła w stosunku do matki, a chcąc się tego dowiedzieć nie miałem zamiaru naruszać jej prywatności. Z drugiej strony ciekawość mnie zżerała. 

            - Nie musimy do niej jechać, jeśli nie chcesz – mówiąc to, zaparkowałem płynnie tuż przed budynkiem. Wpatrując się przed siebie, zdjąłem dłoń ze skrzyni biegów i złapałem za drobną dłoń dziewczyny. Czułem jak jej palce drżą z zimna. Nie mogłem patrzeć na nią w takim stanie. To mnie zabijało. 

            - Musimy, Justin. – Szepnęła, ledwo łapiąc oddech. Spojrzałem w jej oczy, które były zadrwione od powstrzymywanego płaczu. Przełknąłem głośno ślinę i już po chwili wyszedłem z samochodu. W dłoni miałem klucze do domu Kate. Miałem szczerą nadzieję, że Kim wróciła do hotelu.

*

Kate’s POV:

            Czułam jak z każdą minutą kolejna szpilka przeszywała moje serce. Czekając na Justina, wierciłam się w fotelu, myśląc, że każda przechodząca obok blondynka to Megan. Dziewczyna ta była nieobliczalna, a każda kolejna chwila spędzona w tym samym mieście stawała się dla mnie męką. Przygryzłam wnętrze policzka, wybijając na kolanie rytm palcami. Skóra głowy mrowiła mnie od nadmiaru obaw i stresu, a na zimnym karku pojawiły się kropelki potu.  Zakręciło mi się w głowie. Gdzie on się podziewa?

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz