007. Zamień mój smutek w najcenniejsze złoto.

1.4K 64 0
                                    

Kate’s POV:

            - Mamo? – Szepnęłam, wpatrując się w bladą twarz kobiety. Przez pierwsze kilka sekund nie potrafiła ukryć zaskoczenia. Jej oczy nagle zaszkliły się, a usta delikatnie rozchyliły. Ten stan trwał jednak krótko, bo już po chwili nałożyła na siebie maskę neutralności. Po raz kolejny stała się zimna, bez uczuć. Tak bardzo miałam tego dość. 

            - Kate? – Jej głos wydawał się dziwnie odległy, kiedy kobieta starała się utrzymać nerwy w ryzach. Bez słowa pociągnęłam Justina za dłoń, wchodząc z nim do apartamentu. 

            - Nie mam za wiele czasu – zaczęłam, jednak ta, idąc krok w krok za nami, jakby mnie w ogóle nie usłyszała. 

            - Napijecie się może herbaty? – Potrząsnęłam przecząco głową, czując na sobie palące spojrzenie chłopaka. Był zupełnie zdezorientowany, ale w tamtej chwili nie miałam zamiaru wszystkiego mu tłumaczyć.

            - Tak jak już mówiłam. - Mimo, że moje struny głosowe mocno drżały, ton miałam stanowczy. – Nie mamy za wiele czasu. Dom cały czas stoi pusty? – Wiedziałam, jaka będzie odpowiedź, więc nawet na nią nie czekałam. – Potrzebuję kluczy – nie patrząc matce w oczy, wyciągnęłam przed siebie dłoń, chcąc jak najszybciej wydostać się spod ostrzału jej bystrego spojrzenia.

            - Tak, tak, poczekajcie chwilę – mocniej ścisnęła szlafrok, w który była ubrana i szepcząc coś pod nosem poszła do drugiego pokoju.

            - Co to było? – Usłyszałam za plecami. Nie obracając się do chłopaka rzuciłam zwykłe „później” i na szczęście to wystarczyło. Zapadła między nami cisza.

            Wcześniej z braku możliwości nie rozejrzałam się, teraz natomiast, gdy moja matka szukała kluczy, bez przeszkód byłam w stanie zeskanować salon. Wystrojem przypominał trochę ten w Los Angeles, ten, w którym nie tak dawno mieszkałam. Czułam jednak jedną znaczącą różnicę – w tym mieszkaniu było chłodno, i wcale nie za sprawą ogrzewania, tylko panującego tu nastroju. Samotność kobiety można było wyczuć w powiewach zimnego powietrza, wręcz odbijającego się od ścian. Krzyżując ramiona na piersi, dłońmi próbowałam trochę się ogrzać. To niestety nie niwelowało wstrętu, który odczuwałam. 

            Mój umysł już prawie odpłynął do własnej krainy, gdy wróciła matka. Z na wpół przymkniętymi powiekami podeszła do mnie i ujmując moją drżącą dłoń w swoją, powierzyła mi klucze.

            - Wpadniesz niedługo? – Prawie nie usłyszałam szeptu kobiety, oczami błądząc po jej głębokich zmarszczkach. Ściągnęłam brwi, będąc zdolną jedynie sztywno przytaknąć głową. Justin znów nie sprzeciwiał się, gdy tym razem zaciągnęłam go do wyjścia. Nie jestem pewna, czy się wtedy nie przesłyszałam, ale słyszałam jakby szatyn cicho przeprosił moją matkę. Przeprosił za moje grubiańskie zachowanie. Ha! A to się chłopak zdziwi jak wszystkiego się dowie. 

            Kiedy wreszcie oboje stanęliśmy na korytarzu, zamknęłam drzwi z głośnym trzaskiem. Czułam jak gorąca para wydostaje się z moich uszu - taka byłam wściekła. 

            - Co się z tobą dzieje? – Warknął chłopak, gdy minęliśmy zakręt w korytarzu. Zatrzasnął mnie w swoim ciasnym uścisku i pchnął na ścianę. 

            - Nie twój interes, do jasnej cholery – wydusiłam z siebie. Nagle zachciało mi się płakać. Ujrzenie matki po tak długiej przerwie było ciosem. Uderzyłam Justina w klatkę piersiową, uwalniając się tym samym z potrzasku.

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz