004. Będę cię kochać, zanim mnie znienawidzisz.

1.5K 66 0
                                    

*zmiana narracji jest tymczasowa*
- Gdzieś ty była przez tę całą jebaną noc? – Warknął wściekle widząc, w jakim stanie jest dziewczyna. Wyglądała jakby dopiero, co wyszła z burdelu, jej włosy sterczały na różne strony, a podkrążone oczy wskazywały nieprzespaną noc.

- Co ty tutaj robisz? – Wycharczała, widocznie mając problem z gardłem. Chłopak nie zastanawiał się długo tylko szybko poszedł do kuchni nalał do szklanki wody i po znalezieniu apteczki podał Kate tabletki.

- Popij. Będziesz czuła się lepiej – stwierdził, nie potrafiąc ukryć troski. Martwił się o nią, a widząc ją w takim stanie jego serce rozdzierało się na kawałki. 

Szatynka spełniła jego polecenie, siadając na fotelu. Odłożyła wreszcie pustą szklankę i podkuliła nogi, bojąc się tej rozmowy.

- Więc może wreszcie mi powiesz gdzie byłaś? – Spytał ponownie chłopak, zajmując miejsce na kanapie.

- A może to ty powiesz mi, co o tej godzinie robisz w MOIM domu? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie, chcąc uzyskać trochę czasu na ułożenie własnych myśli. Czuła się jak gówno i wolałaby najpierw się przespać, niż siedzieć tam z nim. 

- Czekałem na ciebie przez całą noc, bo wystawiłaś mnie do wiatru. – Wpatrywał się w nią ze stoickim spokojem.

- I dlatego poszedłeś na tę imprezę? Żeby mnie śledzić? – Warknęła, przypominając sobie całą noc w domu Austina. Bez względu na to jak podobał się jej seks z Justinem nie potrafiła go rozgryźć, bez względu na chęci.

  - Jaką imprezę? – Szatyn był widocznie zaskoczony obrotem spraw. W tamtym momencie to on był pod ostrzałem pytań, chociaż miało być odwrotnie. 

- Nie zgrywaj idioty. Pojechałeś pewnie za mną i Zaciem do domu Austina. Na domówkę. 

- Więc byłaś na domówce przez całą noc? I kto to do cholery jest Zac? – Katie chciała parsknąć śmiechem, widząc zmarszczkę między jego brwiami, gdy ten się zastanawiał, jednak zachowała spokój. Nie mógł jej wyprowadzić z równowagi.

- Boże, jaki ty jesteś głupi. – Ostro skrytykowała mężczyznę, wstając. Odwróciła się, idąc w stronę schodów, gdy poczuła uścisk na nadgarstku. 

- Nie ruszysz się, póki nie wytłumaczysz mi tego wszystkiego – ich twarze znajdowały się centymetry od siebie. Utrzymywali przez kilka sekund kontakt wzrokowy, do czasu, aż dziewczyna po raz kolejny zabrała głos. 

- Przecież dobrze wiesz gdzie byłam, skoro też tam byłeś! Tańczyliśmy razem, a potem ty… - Nie dał jej dokończyć, parskając śmiechem.

 - Jesteś głucha? Przez całą noc siedziałem na tej kanapie, czekając na ciebie! Prawie nie zmrużyłem oka, chcąc z tobą porozmawiać jak tylko wrócisz. Sądziłem, że nigdzie nie pójdziesz, jeśli wyślę ci te kwiaty z liścikiem, ale to najwyraźniej nie poskutkowało.  Wystawiłaś mnie, a teraz robisz mi wyrzuty przez coś, o czym nie mam pojęcia. 

- Nie sądziłam, że jesteś takim świetnym aktorem. Przestań robić ze mnie idiotkę, jeśli wiem, co widziałam! Byłeś tam, tańczyłeś ze mną, a potem kochaliśmy się! – Łzy wezbrały na powierzchni jej oczu, ale szybko przymknęła powieki, chcąc je zatrzymać. Odwróciła głowę, wpatrując się w swoje stopy.

Chłopak odszedł na kilak kroków, nie spuszczając jej z oka.

- Nie tknąłem cię odkąd byliśmy w Los Angeles, chociaż bardzo chciałbym. To naprawdę nie byłem ja – ostatnie zdanie wypowiedział szeptem. 

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz