029. To był duży świat, ale my myśleliśmy, że jesteśmy więksi.|+NOWE OPOWIADANIE

1K 52 9
                                    


Kate's POV:

Rozchyliłam powieki i świadomość ostatnich zdarzeń uderzyła mnie z taką siłą, że w tamtej chwili jedyne, czego chciałam to uciec. Od ludzi, od myśli, od wspomnień. Dalej nie docierało do mnie, że matka, którą tak długo nienawidziłam i broniłam się od kontaktu z nią, poświęciła własne życie, oddając mi część serca. Wiedza o jej chorobie nie zmniejszała mojego poczucia winy. Sama zadecydowałam o zerwaniu kontaktu z nią, a teraz oddałabym wszystko za możliwość nadrobienia tych straconych miesięcy. Własna duma i uprzedzenia, zniszczyły naszą relację. Pozwoliłam na to, by moja matka męczyła się w chorobie samotnie, nie potrafiąc jej przebaczyć. Żałowałam, żałuję i będę żałować tego, jak postąpiłam.

Im dłużej o tym myślałam, (a musicie wiedzieć, że moja mama na zmianę z nienarodzonym jeszcze dzieckiem, w tamtej chwili zajmowały większość moich myśli) tym bardziej docierało do mnie, jak ważny jest czas i nasze decyzje w życiu. Cokolwiek, kiedykolwiek nie zrobimy, to wpłynie na wszystko inne, niczym gra w domino.

- Znowu odleciałam? - Spytałam cicho, dostrzegając Justina na progu pokoju. Rzucił mi się również w oczy fakt, że liczba kabli i sprzętów przy moim łóżku znacząco się zmniejszyła.

- Tym razem na trzy dni, ale to dobrze. Organizm odpoczął – ruszył przed siebie, a ja wpatrywałam się w jego tajemnicze spojrzenie. Nie miałam pojęcia, co czuł i o czym myślał.

- Jak się czujesz? - Szepnął, siadając obok. I wtedy to zauważyłam.

- Justin, kiedy ostatni raz spałeś? - Przymknął powieki, wyczuwając moją złość. Zrobiło mi się zimno, gdy spostrzegłam sine worki pod oczami.

- Wczoraj.

- Jak długo?

- Dwie godziny jakoś... - Nie wierzyłam, w to co usłyszałam.

- Wystarczy, że ja tutaj leżę, ty nie musisz siebie wykańczać. - Stwierdziłam, gładząc jego twarz.

- Nawet w takiej chwili martwisz się bardziej o innych, niż o siebie.

Westchnęłam głęboko, nie czując na całe szczęście bólu w klatce. Zapadło między nami milczenie. Prawie natychmiast przypomniał mi się list od mamy.

- Czy ty naprawdę chciałeś to zrobić? - Nie odrywałam od jego oczu spojrzenia, a dłoń nadal miałam na męskim policzku.

- Co? - Zdjął moje palce z twarzy, by objąć je w swoje. Natychmiast poczułam iskierki. Brakowało mi bliskości, tego męskiego, czułego dotyku.

- Czy gdyby nie moja matka albo inny dawca, to ty oddałbyś mi część serca? Chciałeś poświęcić dla mnie swoje życie? - Na te słowa wstał i nachylił się tak blisko, że nasze nosy się stykały.

- Bez ciebie, nie miałbym życia. Gdybyś umarła, umarłbym z tobą. Nikt ani nic nas nie rozdzieli, nigdy – złączył nasze usta, a z moich oczu popłynęły łzy. Nie potrafiłam określić jak bardzo kocham tego człowieka. Tego się nie dało opisać. I co – najpiękniejsze, on też mnie kochał.

- Kocham cię – wydusiłam z siebie, gdy Justin się ode mnie odsunął.

Nie powiedział nic. Nie musiał. Wystarczył mi jego uśmiech i iskrzące spojrzenie, które mówiło „wszystko będzie dobrze, ze wszystkim sobie poradzimy". Wtedy nie miałam, co do tego wątpliwości, ale chyba nie muszę przypominać jak wiele razy życie nas zaskakiwało?

***

Odkąd się obudziłam, Justin nie odsuwał się ode mnie na krok, cały czas siedząc przy moim łóżku. Rozmowa trwała i trwała, a czułe tematy sprytnie omijaliśmy. To nie był dobry moment, by wspominać o mojej mamie czy naszym dziecku. Dowiedziałam się, że kiedy spałam, odwiedził nas James, który w tamtej chwili wrócił do domu, by odespać "warte".

You part of me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz