27. Kradzież okularów Ranboo

522 40 24
                                    

~~Tubbo~~

Ranboo mnie prowadzi gdzieś. Jestem w jego wieży. Nagle odkręcił się do mnie.
- Chodź szybciej, Tubbo - i się uśmiechnął. Jeju, to było piękne... Chyba kompletnie jestem zauroczony. Mówiłem sobie w myślach Proszę Ranboo, przestań... 

Nagle trafiamy do jakiegoś pokoju. Był bardzo duży i piękny. Zauważyłem naklejkę na jednej ze ścian. To była pszczółka. Potem Ranboo znów popatrzył się na mnie. 
- To mój pokój. Tu będziesz bezpieczny. - powiedział szybko i zaczął coś robić. 
Popatrzyłem się przez okno. Stąd widać całe pole bitwy. Jest pusto nie licząc tego...aha, zburzył się. No to jest teraz pusto. Słychać, jak ogłuszone pociski spadały na ziemię i robił chmurę pyłu wokół siebie. 
- Tubbo? - odkręciłem się - Chodź tu. - wskazał na krzesło obok. - Opowiem ci coś... 
Usiadłem na krześle i zamieniłem się w słuch, patrząc się nieustannie na Ranboo. 

- Kiedyś bardzo dawno temu, już w sumie nie wiem kiedy, ale myślę, że to było dawno, miałem przyjaciela...nie pamiętam jak on się nazywał, ale mieliśmy bardzo dobry kontakt. Potem nagle przeniosłem się do "Ciemności" i ktoś mi wmawiał, że wszystko straciłem... w Ciemnościach zabrzmiała muzyka, taka straszna... pewnie nie wiesz o co chodzi? 
- Chyba wiem - powiedziałem - Mów dalej. 
- No więc, ten ktoś dał mi nóż, a na nim była wygrawerowana korona. I... wbiłem nóż w siebie. 
- Co? Jak to? - zdziwiłem się. Jak on żyje jeszcze? - A jak ty żyjesz? 
- Normalnie, jak widzisz. On mnie przeteleportował tutaj, ten nóż, a okulary tu były mi bardzo potrzebne. W niektórych rzeczach. I teraz się o nie biją, bo je chcą, ale ja im ich nie dam, bo są mi nadal potrzebne. A oni tego NIE rozumieją... 
- Ale Ranboo... ja nie lubię wojen... boję się. - spojrzałem zza okno. Było widać jak strzelają czerwonymi laserami. 
Enderman przysunął krzesło koło mnie. Złapał mnie za rękę. 
- Będzie dobrze. Wygramy tą wojnę. I zapanuje wreszcie pokój na tej Ziemi. 
- Uh, no ja myślę... - puściłem jego rękę i skuliłem się. Ranboo wstał i coś zaczął robić. Odkręciłem się i zobaczyłem, że używa okularów, do podniesienia kilku rzeczy. Czyli te okulary są magiczne. Na pewno.

- Ranboo, a skąd dostałeś te okulary? - zapytałem się cicho. 
- W sumie to sam nie wiem. Chyba w Ciemności. - odpowiedział mi, nie odkręcając się do mnie, jakby to co robi było dla niego ważniejsze, niż rozmowa pomiędzy nami. 
- Uh, okey... - i odkręciłem się do stolika, który stał przed mną. Na tym stoliku leżał scyzoryk. Podniosłem go, nacisnąłem coś na nim i gwałtownie wyskoczył nożyk. Wyglądał na bardzo ostrego. Chciałem go dotknąć, ale Ranboo był szybszy. 
- A ty co robisz? Chcesz się skaleczyć? - wsadził scyzoryk do swojej kieszeni w spodniach i westchnął. 

Ktoś nagle wbija przez drzwi. To jest Sara. Gwałtownie wstałem, a Ranboo zaczął biec do niej z nożykiem w ręku. 
- SARA!? - krzyknąłem do dziewczyny. Ona na mnie nawet nie spojrzała się, a została uwiązana przez Ranboo. 
- Puszczaj mnie ty smrodzie jeden... - i od razu pożałowała tych słów, bo Enderman walnął ją w twarz. 
- Nie wiem jak ty się dostałaś tu, ale to nieważne. Ważne, że mi nie będziesz przeszkadzać. - i odkręcił się od niej. 
- Tubbo - powiedziała szeptem Sara. Spuściła z ręki swój nożyk i przez buta rzuciła go do mnie. Oj, nie wiem czy go złapię...ale pod moim wrażeniem udało się, a Ranboo nic nie słyszał. 

Sara pokazała gestem, żebym przeciął sznur, którym jest uwiązana. Ja jej pokazałem, że nie dam rady. A ta przewróciła oczami. Potem wskazała na Ranboo, żebym z nim porozmawiał. Tylko nie wiem o czym. 

Podszedłem do niego wolnym krokiem. 
- R-ranboo... to tylko Sara- 
- Która, chciała mi ukraść okulary. Jędza jedna...
- To moja koleżanka... - Ranboo z niedowierzaniem odkręcił się do mnie. 
- Jesteś w sojuszu z moim wrogiem?! 
- Ona nie jest wrogiem, ona chce dobrze- 
- Dla kogo?! - znów przerwał mi Enderman. - Chyba tylko dla siebie. 
- Właśnie, że nie. Dla całej ludzkości, dla pokoju. - powiedziała Sara. 
- A ty się nie odzywaj, no chyba, że chcesz, żebym ci zakleił usta? - powiedział poważnym tonem. Na prawdę teraz go nie poznaję, co mu się stało??
- Nie... - i odkręciła głowę, pokazując czerwony policzek. Zebrało mi się na łzy. 
- Ranboo, Ranboo, ja nie chcę, żeby to tak wyglądało- 
- Ja wiem- 
- Ja tak nie chcę- 
- Dobrze-
- MASZ PRZESTAĆ!!! - krzyknąłem, aż niektóre przedmioty z drewna zaczęły się palić. Spojrzałem na ręce i zobaczyłem promienie ognia. - JA CHCĘ, ŻEBYŚ BYŁ TAKI JAK WCZEŚNIEJ! - i pokazałem na niego palcem. - Proszę... - złapałem go za garnitur. Wyglądał na zdziwionego, ale nagle zmienił emocje. Na złe, bezlitosne.
- Dość - i pchnął mnie na podłogę. - Tak nie może być - i stanął nad mną, celując we mnie pistoletem. - Jesteś z nią czy nie? KRÓTKO.

Wypadek // DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz