32. Język endermanów

328 26 17
                                    

~~Tubbo~~

Powinienem za nim iść? Widzę, że słońce wschodzi, więc pewnie dlatego idzie do domu. Też za nimi pójdę. Nic mi nie mogą zrobić. 

Wszedłem za nim i zamknąłem drzwi. Tutaj było tak duszno, że ledwo oddychałem. Zacząłem bardzo kasłać. Chyba muszę wyjść. 

Szybko wybiegłem i złapałem duży oddech. Przetarłem oczy z łez. Przez to powietrze napłynęły mi łzy do oczu. Usłyszałem dźwięk łamania gałęzi. Spojrzałem w górę... 

a tam na końcu gałęzi siedzi Tommy!

- TUBBO! POMÓŻ MI! 
Ja go nie zdołam złapać. Musiałbym mieć okulary, które za to ma Ranboo. I co teraz? 

Tommy puścił się gałęzi. 

Co teraz? 
Co teraz?
CO TERAZ?!

Szybko stanąłem pod nim wyciągnąłem ręce w górę, żeby go złapać i zamknąłem oczy. 
Gdy tylko poczułem jak mogę go dotknąć rękoma, zacisnąłem jeszcze bardziej oczy. 

I wszystko ucichło. 
Nie było słychać jęków zombie.
Ani śpiewu ptaków. 
Nie czułem też, że trzymam Tommy'ego. 
Ani nie słyszę Ranboo, zapewne przybiegającego na pomoc. 
Było ciemno i cicho...

Nagle coś rozbłysło nade mną. Jakby piorun, ale nie do końca. 
Zorza polarna? 
Raczej tak. 
Wyciągnąłem ręce w jej kierunku i stała się zielona. 
I wtedy coś przemówiło: ( nie mam znaków, więc napiszę co on usłyszał )
- Tubbo! Iuemmnkh wmmhmmi iueaek[h]dd!
- Co?- 

I nagle znalazł się z powrotem na Ziemi. Na mnie jak przewidywałem leżał Tommy. 
- Jejku, nic wam nie jest? - usłyszałem głos Ranboo, czułem jak powoli ze mnie wstaje Tommy. 
- Aehh- - nic z siebie nie mogłem wydusić. 
- Tubbo? - zapytał mnie głos Ranboo. Podniósł mnie. Usiedliśmy na trawie. 

- Halo? Tubbo? A ciebie gdzie wsiąkło? - zapytał mnie Tommy. 
- Byłem... w Ciemnościach- 
- Co? Jak? Ty?! - pytał się mnie Ranboo. 
- I- ktoś coś do... mnie coś- powiedział... coś! - coś chyba powiedziałem, prawda?
- Co powiedział? 
- blelblenlbleble takie coś było, nie wiem - podrapałem się po głowie, ale nie udało się to zbytnio, ponieważ miałem nadal hełm. Zdjąłem go i znów się podrapałem. 
- Co? - Tommy zaczął się śmiać - Tubbo chyba jest chory na głowę. 
- Nie mów tak... - przerwał mu Ranboo - A tam było dużo takiego mruczenia w tych słowach? 
- Tak... tak coś takiego. 
- A no to wiem w jakim języku, teraz musimy się dowiedzieć co konkretnie mówił, ale w między czasie zrobię herbatę - spojrzał się na dom. - może dam radę... 
- Oni MI nic nie zrobią, wiesz? - powiedziałem to trochę takim pijanym głosem, ale przez to, że nadal nie kontaktowałem ze światem za bardzo...
- Ciekawe, wiesz? - powiedział Ranboo i wszedł do domu przez górne okno.

~~Ranboo~~

Zrobię po herbacie, ale najpierw moja książka, żebym o niej nie zapomniał. 
Wyjąłem książkę z mojej torby, pt. : "Do Not Read" i pobiegłem na dół. 

Na dole bardziej nimi zalatywało. Chyba nie dam rady. 
Zasłoniłem sobie twarz ręką i szybko wyszukałem jakiejś torby, która zmieści czajnik, coś do jedzenia i butlę wody. 
Taką też znalazłem. Wsadziłem co potrzebne, przy tym ostro kaszląc. Szybko pobiegłem na schody, ale uwagę przykuł mnie widok leżącego Dreama obok schodów. Całkiem normalnego. 

Rozejrzałem się czy nikogo nie ma i zszedłem mu na pomoc. 
- Hej Dream! - zobaczyłem czy nie ma na rękach i na nogach żadnych ugryzień. Nie ma. To go zabieramy stąd. 
- Nie wiem jak Dream to się stało, ale ciebie zabieram od tego smrodu, całego i zdrowego. - założyłem okulary i szybko z nim na plecach pobiegłem na górę. Okno na dachu było w pokoju Dreama, więc położyłem go na łóżku.  Jest całkiem ciężki, jak się nawet założy okulary. Nadal ich nie zdejmowałem. 
- Dream- jak ty możesz być taki ciężki? Może przez to, że- że ty jesteś starszy? Nie wiem. 

Wypadek // DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz