31. Apokalipsa zombie?

327 34 6
                                    

Uda wam się wbić 1k gwiazdek? 🥺 
to ja czekam :D

a teraz idę pisać :D


~~Tubbo~~

Budzę się... na drzewie. 
Czekaj, ale jakim cudem jestem na drzewie? 
Tommy leży obok mnie na gałęzi, nadal z zamkniętymi oczami. 
- Ranboo? - powiedziałem delikatnie, patrząc, jak jestem wysoko od ziemi. Nie zeskoczę, za wysoko. 
- Tak? - odezwał się jego głos, ale go nadal nie widziałem. 
- Gdzie jesteś? 
- Spojrzyj w górę. - i tak zrobiłem. Siedział na gałęzi wyżej, dosłownie nade mną.
- Oh hey! - pomachałem mu. Spojrzałem na Tommyego. - A co z nim? 
- Myślę, że zemdlał tak jak ty. - powiedział Ranboo - Chociaż powinien się ocknąć już. 
- Czyli żyje? 
- Tak - wtedy chrapnął Tommy - a teraz śpi. 
- To dobrze - złapałem śpiącego za rękę. 

(time skip)

Ranboo pomógł mi zejść z drzewa. Już wytłumaczył mi czemu tam byliśmy. 

- I nie zdążyłeś uratować Karla? - powiedziałem smutno. 
- Nie. Chodźmy zobaczyć co u nich. Tylko uważaj, żeby ciebie nie ugryźli. 
- Okey.

Podeszliśmy do domu Dreama, zamieszkiwanego teraz przez 4 zombie. Zrobili trochę bałaganu... 
- Da się ich wyleczyć? - zapytałem. 
- Nie wiem. Trochę obawiam się, zadzwonić po policję, bo nie wiem co bym im opowiedział... Że nie wiem jakim cudem oni na moich oczach zamienili się w te potwory, a potem użyłem magicznych okularów, żeby wylecieć z okna? Potem ich zaprowadziłem do domu i do tej pory tam siedzą. Nie uwierzą mi. I nie mogę pozwolić, żeby mi te okulary zabrali. Są pomocne w takich momentach właśnie. 
- W sumie... To może sami ich wyleczymy?
- Jest duża szansa, że nas ugryzą. Teraz nam nic nie zrobią. - Ranboo spojrzał przez stłuczoną szybę na Dreama, który na niego się spojrzał i ruszył w jego kierunku. 
Cofnęliśmy się kawałek, żeby nas nie mógł dotknąć. 
- To Dream! - powiedziałem i wskazałem na niego. 
Zombie-Dream odpuścił sobie i odszedł od okna. 
- Nie mogą nas zobaczyć to nam nic nie zrobią. - powiedziałem. 
- No tak, ale jak ty chcesz to zrobić? Oni też wyczuwają twoją obecność. 
- SAPNAP! - krzyknąłem i wskazałem zombie za plecami Ranboo. A on założył okulary i pofrunęliśmy do góry. 
- Kurna, jak on wyszedł? - powiedział i odstawił mnie. Wziął linę i zaprowadził Sapnapa z powrotem skąd wyszedł. 

Po 10 minutach przyleciał zmęczony. Usiadł koło mnie na gałęzi. Zdjął okulary i spojrzał do okna, gdzie jest pokój Dreama. Westchnął. 
- To staje się męczące. Muszę ich pilnować, żeby nie uciekli. Jak dzieci... 
- Mógłbym ja- 
- Nawet o tym nie myśl. Nie chcę, żebyś też się zamienił w zombie. - przetarł okulary swoją bluzką i schował je do kieszeni. - Musimy o tym innym powiedzieć. 

I w tym momencie usłyszeliśmy jak ktoś próbuje się dobić do domu. Spojrzeliśmy w dół i zobaczyliśmy Willa, który przyjechał. No tak, on miał dziś przyjechać. 
- WILL! ODSUŃ SIĘ OD DRZWI! - krzyknął Ranboo. 

A on zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Pomachałem ręką do niego. 
- TUTAJ! NA DRZEWIE! - krzyknąłem. Wtedy nas zobaczył. 
- A CO WY TAM NAJLEPSZEGO ROBICIE?! - odkrzyknął Wilbur. 
Ranboo zleciał po Willa i bez słowa zabrał go na drzewo. 
Will patrzył się raz na mnie raz na Ranboo. 
- Mam pytania - zaczął Wilbur. - Od kiedy Ranboo umie LATAĆ?! I to tutaj? - zobaczył jak zdejmuje okulary - o nie- ty masz te- 
- Nic mi nie jest. - powiedział Ranboo - Są popsute i musiałbym je nosić cały dzień, żeby zadziałały...
- Aha? A czemu siedzimy na drzewie? 
- Bo są zombie w domu Dreama - powiedziałem - Ranboo ich schował. 
- Jak to? 
- Ktoś ich zamienił, jeszcze nie doszliśmy do tego kto. 
- A gdzie jest Dream, George- 
- To... właśnie oni... - powiedzieliśmy razem. 
- Co wy gadacie?! Pojebało was chyba do reszty... Teraz nagle okulary nie działają i DREAM, GEORGE, SAPNAP I KARL SĄ ZOMBIAKAMI?! 
- Właśnie jeden idzie! - wskazałem na jednego, co przykleił się drzewa. 
- Ugh... odczep się w końcu... George- - powiedział zmęczony Ranboo. - Idę go zaprowadzić do domu... - i zleciał zakładając okulary, a zombie zwrócił na niego uwagę i poszedł za nim. 
- O-okey? - powiedział Wilbur. - W takim razie musimy się dowiedzieć kto to zrobił. 

(time skip)

~~Ranboo~~

Załatałem bardziej okna deskami i zauważyłem, że znów jest noc. Wtedy zombie są bardziej aktywne. I znów nieprzespana noc przede mną... 
- To idziemy spać na drzewie? - zapytał się Will. 
- Noo... To którą gałęź wybierasz? - uśmiechnąłem się - Do wyboru do koloru! 
- Nie wiem, gdzieś na górze. - I tam go zaniosłem. 
- Nie spadnę? - zapytał się. 
- Nie. Masz poduszkę i śpij. Dobranoc. - i ziewnąłem. 

- Ranboo! - usłyszałem cichy krzyk pod sobą. To Tubbo mnie woła. Usiadłem obok niego na gałęzi. 
- Tak? 
- Możesz mnie nauczyć jak się chronić przed nimi? I jak ich zaprowadzać? Ja to zrobię za ciebie, a ty się wyśpisz. 
- Hmm, wiesz co? Nauczę ciebie, ale dam tobie kilka rzeczy. 

I co mu dałem? 
Tarczę z deski, która leżała kilometr od domu, nie jest jakaś wielka, no okey... może to byłby połowa drzwi.
Coś na głowę. Też stamtąd. Wygląda jak hełm, bo jest metalowy, ale nie wiem czy nazwałbym go hełmem. 
I badyl, żeby się bronił. 
Wygląda jak na wojnę by szedł. 
Ale to szczegół.

Dałem mu jeszcze swoją linę i nauczyłem go związywać ludzi nie dotykając ich. 
Siedzieliśmy nad tym do północy, aż w końcu był gotowy na starcie. 
- Ok to mogę już iść? - zapytał się chłopak. 
- Tak, uważaj na siebie, jak będziesz potrzebował pomocy, to krzyknij. 
- Okey, okey, dam sobie radę. Nie chodź za mną. Idź spać. 

Ale i tak ja będę go obserwować. 

:)

Usiadłem na gałęzi, ale gdy zniknął mi z pola widzenia, postanowiłem zejść i patrzeć jak mu idzie. 
I tak... nie dałem mu okularów. To chyba źle. 
O idzie Dream.

~~Tubbo~~

Będzie dobrze. Sam na to się pisałem, sam chciałem, nie mogę uciec. 
Słyszę kogoś. 
KTOŚ IDZIE, KTOŚ IDZIE!
Zacząłem się trzęść z emocji. Wystawiłem mój "badyl" przed siebie. Obejrzałem się za siebie szybko i odwróciłem się znów. Zobaczyłem Dreama, który się na mnie patrzy, ale nie idzie. Wystawiłem jeszcze dalej kijek i zacząłem się zbliżać do niego. 
On nadal się patrzy i nie rusza. 
To jest straszne. 
Machnąłem kijkiem. 
- AKYSZ! - krzyknąłem. Nadal się nie rusza. - Uh... Dream? 
- Yessss? - zasyczał. 
- D-dream... - opuściłem kij w dół, może się tego boi. - Kto ci to zrobił? 
- Tyyyyy! 
- C-co? Jak to? 
- Tak too! 

Ty
Naszym 
Panem!

Zaschło mi w gardle. Jakim cudem? 
Podszedłem do niego tak blisko, że mógłby mnie dotknąć. 
- Nie chcę, żebyś był zombie. 
- Ok. - i poszedł do domu. 

Czekaj...jak? 
Jak gdyby nigdy nic, poszedł do domu? 
Posłuchał się mnie? 

Ja jestem ich panem??




HEYYYY!
Tubbo panem zombiee! wooo let's gooo! 
A jak Tubbo oprze się zombiakom? I stanie po ich stronie? 
Co wtedy? 
A może ktoś inny tak na prawdę stoi za tym? 
Jakiś ktoś, kto jest 100 razy silniejszy od ich wszystkich razem? 
I chce tylko uprzykrzać im życie...
A może powrót Dre? :>
Hmm? 

1178 słów!

Do zobaczonka kochani <33

Wypadek // DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz